Zanim przejdę do rzeczy, chciałbym od razu zrobić zastrzeżenie – proszę nie zaliczać mnie do żadnej szkoły ani nurtu ekonomicznego. Chciałbym tu napisać, że nie znam się na ekonomii, choć to jest przecież nieprawda – jako Polak, znam się na ekonomii, polityce, piłce nożnej i paru innych sprawach, o których nie mam pojęcia. Żarty na bok, przysłuchując (bądź podczytując) się czasem rozmowom zwolenników A. Smitha, J.M.Keynesa, L. von Misesa, D. Ricardo, czy kogo tam jeszcze można wymienić mam przekonanie graniczące z pewnością, że dyskutanci operują co najwyżej popularnymi kalkami poglądów, a nie znają w pełni oryginalne dzieła, tych z którymi polemizują, bądź których wielbią. Dopóki więc nie poznam osobiście i w całości dzieł, któregoś z wymienionych panów będę twardo stał na stanowisku, że nie mam pojęcia o ekonomii.
Niemniej jednak nie mogę obojętnie przejść obok dziełka ekonomisty, laureata nagrody Banku Szwecji w dziedzinie ekonomii Paula Krugmana, które właśnie ukazało się w polskim przekładzie. Chodzi o książkę „Zakończcie ten kryzys!” (wyd. Helion – wersja papierowa , ebook )
Moje wrażenie po lekturze jest jedno – O rany! dlaczego w ogóle dochodzi do jakichkolwiek kryzysów, skoro są takie proste sposoby radzenia sobie z nimi.
Czytając kolejne akapity książki amerykańskiego ekonomisty nawet nie specjalnie razi jego megalomania – on MA sposób, a cała reszta to głupcy. Właściwie nawet nie powinienem zabierać się do pisania tej notki, bo przy całym jego geniuszu na pewno coś mi umknęło. Ale po pierwsze jak już wspomniałem , jako Polak znam się na wszystkim, po drugie zaś myślę, że Paulowi Krugmanowi przydałaby się zsyłka do jakiegoś kraju, który właśnie wydostał się np. z komunizmu. Wówczas mógłby swoje proste recepty próbować wdrożyć w życie. No właściwie kupiłbym chipsy i colę i przyglądał się temu z zainteresowaniem.
Na razie jednak myślę, że dowolna (czyli dowolnie populistyczna) partia w Polsce powinna zaprosić Krugmana i poprosić go o wsparcie w budowie programu politycznego przy najbliższych wyborach. Spójrzmy na takie dwa hasła, toż to miód na serce, wszystkich którzy chcą zdobyć głosy wdzięcznego elektoratu:
„Warto się zatem zastanowić, co by się stało, gdyby władze stanowe i lokalne nie zostały zmuszone do zaciskania pasa. Z pewnością nie doszłoby do zwolnień wszystkich tych nauczycieli, a liczba zatrudnianych urzędników mogłaby wręcz rosnąć — choćby po to, aby miał kto obsługiwać coraz bardziej liczebne społeczeństwo.”
„Istnieje co najmniej jeden inny sposób, dzięki któremu rząd mógłby poprzez swoje wydatki nakręcić gospodarkę. Można mianowicie udzielić większej pomocy indywidualnym ludziom zmagającym się z trudnościami finansowymi, na przykład poprzez tymczasowe podniesienie wysokości zasiłków dla bezrobotnych oraz poszerzanie zakresu innych programów wspierających.”
Krugman w kółko powtarza – polityka zaciskania pasa jest bez sensu. Trzeba więcej wydawać. I prywatne firmy popełniają błąd nie inwestując więcej, bo tylko pogłębiają kryzys.
„Sektor prywatny nie chce wydawać wystarczająco dużo, abyśmy mogli w pełni wykorzystać nasz potencjał produkcyjny i zatrudniać miliony Amerykanów, którzy są gotowi pracować, ale nie mogą znaleźć zajęcia.”
Co prawda za chwilę wspomina jakby mimochodem, że no dobra, może nie mają pieniędzy, i od razupostuluje, żeby to państwo wzięło na siebie wydawanie, i tworzenie popytu, miejsc pracy itp. Gdybym blisko 20 lat nie przeżył w PRL-u to pomyślałbym, że to niegłupi pomysł. A tak mam jednak pewne wątpliwości.
Z jednej strony Krugman obrusza się na ogromne dysproporcje między bogaczami i całą resztą. Utyskuje na WallStreet i ogromne zarobki, żeby za chwilę mówić, no dobra pakujmy te pieniądze, nawet jeśli znajdą się nie za bardzo w tym miejscu. Wszystko, żebyśmy mniej cierpieli.
„Trzymając się zasady rooseveltowskiej determinacji — czyli: „Jeśli nie uda się za pierwszym razem, próbuj tak długo, aż się uda” — powinniśmy jeszcze raz spróbować wdrożyć program umarzania zadłużenia, tym razem ze świadomością, że gospodarka bardzo tego programu potrzebuje. Potrzeba ta powinna przeważać nad wszelkimi obawami, że pomoc może trafić do osób, które w przeszłości zachowywały się nieodpowiedzialnie.”
Najpierw pisze, że kryzys trzeba zakończyć, że ekonomiści, którzy postulują „samoistne” rozwiązywanie się kryzysów są nieodpowiedzialni, bo:
„W bieżącej sytuacji dorosły i dojrzały człowiek nie powinien nalegać na wydłużanie cierpienia.”
Co więcej sam pisze, że ma szybką i jednoznaczną metodę na skrócenie owego cierpienia, po czym kilka akapitów dalej pisze:
„Nie widziałem jeszcze żadnych wiarygodnych szacunków, które prognozowałyby pełne wyjście z kryzysu w czasie krótszym niż pięć lat.” Dodaje przy tym „Zupełnie niewykluczone, że zaczynają działać wewnętrzne siły regeneracyjne gospodarki. Nawet John Maynard Keynes twierdził, że takie siły istnieją”.
Przepraszam za to nagromadzenie cytatów, ale logika wywodu (sam autor cały czas się upewnia, czy czytelnik wszystko zrozumiał i stwierdza, że to oczywiste) jakoś do mnie nie dociera.
Moje ulubione fragmenty dotyczą spraw zadłużenia. Ach, jakżebym chciał mieć Krugmana po swojej stronie w rozmowie z bankami, w chwili gdy mam problem ze spłatą kredytów.
„Można na przykład szukać sposobu na zmniejszenie realnej wartości zadłużenia. Efekt ten pozwoliłyby osiągnąć umorzenia, można go też uzyskać dzięki inflacji (jeśli uda się ją wywołać). To drugie rozwiązanie przyniosłoby dwa główne skutki: umożliwiłoby wprowadzenie ujemnych realnych stóp procentowych i samo w sobie niwelowałoby realną wartość niespłaconego zadłużenia. Owszem, pod pewnymi względami byłaby to nagroda dla dłużników za ich wcześniejsze życie ponad stan, pamiętajmy jednak, że ekonomia to nie nauka o moralności.”
Mnie na jego usługi z pewnością nie stać, ale… Grecy powinni się zastanowić, przecież to hasło w sam raz dla nich:
„Należy koniecznie pamiętać o tym, że 5 bilionów dolarów długu zaciągniętego od rozpoczęcia kryzysu ani kolejnych bilionów, które z pewnością pożyczymy, zanim ten trudny okres się skończy, nie trzeba będzie spłacać szybko… o ile w ogóle trzeba je będzie spłacić.”
Nie wiem, czy Krugman zdaje sobie sprawę, z tego, że jego pomysły wprowadzali w życie już komuniści:
„Historia ta podsuwa pomysł na alternatywną, a właściwie — nawet lepiej — komplementarną drogę wyjścia z kryzysu: można bezpośrednio zmniejszyć zadłużenie. Przecież zadłużenie nie jest fizycznym przedmiotem. To umowa spisana na papierze, której skuteczność gwarantuje państwo. Dlaczego zatem nie spisać tych umów na nowo?
Proszę nie mówić, że umowy to rzecz święta i że nigdy się ich nie renegocjuje.”
No właśnie. Umowy – raz są, raz ich nie ma.
„Ogólniej rzecz ujmując, w ramach programu wychodzenia z kryzysu powinniśmy realizować politykę zmniejszania ciężaru zadłużenia, czyli na przykład częściowo umarzać kredyty hipoteczne.”
Jestem za! Podobnie jak setki tysięcy Polaków – czy nie mówiłem, już że delegacja jakiejś partii powinna NATYCHMIAST zatrudniać go do kampanii wyborczej.
Czasami czytając jego wywody o rynku europejskim odnosi się wrażenie, że dla niego Europa to jakiś daleki bardzo odległy kontynent, w którymś coś tam się wydarzyło, i nikt nie rozumie co. Z wyjątkiem oczywiście jego samego. Ale do kwestii rozwiązań pewnych problemów podchodzi z dość dużą nonszalancją, opierając swoje pomysły na założeniach tego typu: „Włochy, Hiszpania, Grecja i Irlandia obecnie nie mają nawet własnych walut, a ich zadłużenie jest denominowane w euro.”
Zachęcam do sięgnięcia do lektury tej książki. Jest zaskakująca. Bardzo zaskakująca. Chętnie porozmawiałbym z kimś, kto podziela jego argumenty na gospodarkę (i sposoby wyjścia z kryzysu), żeby jak przedszkolakowi wytłumaczył mi, czym te koncepty różnią się tym, co próbowali robić choćby zwolennicy najlepszego z ustrojów.
73 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
@trystero,
„Obawiam się, że nie jest to prawda. Taki wniosek nasuwa się mi po zapoznaniu się z bilansem amerykańskich gospodarstw domowych. Klasa średnie nie będzie przegranym w polityce faworyzowania dłużników względem wierzycieli. Szczerze mówiąc, jestem zdumiony, że tak wnikliwy obserwator sytuacji w USA jak Ty, wysuwa taką hipotezę.”
Aktywa finansowe są płynne. Uważasz, że najbogatsi będą spokojnie siedzieć bezczynnie i nie prysną ze swoimi aktywami tam, gdzie ich konfiskująca ręka nie dosięgnie? Owszem straci wyższa klasa średnia, prawnicy, lekarze, i inni tego typu profesjonaliści, którzy są stosunkowo zamożni, mają oszczędności, ale nie śledzą rynku od rana do wieczora. Ale to ciągle jest klasa średnia.
@ Poszi
Owszem straci wyższa klasa średnia, prawnicy, lekarze, i inni tego typu profesjonaliści, którzy są stosunkowo zamożni, mają oszczędności, ale nie śledzą rynku od rana do wieczora. Ale to ciągle jest klasa średnia.
Własność aktywów finansowych jest bardziej skoncentrowana niż własność majątku, która jest bardziej skoncentrowana niż dochody w wąskiej grupie najbogatszych. Dług, relatywnie, skoncentrowany jest w klasie średniej i niskiej.
@trystero,
Aktywa finansowe != aktywa dłużne. Chyba że chcesz konfiskować akcje.
Korporacje, których własność jest silnie skoncentrowana w wąskiej grupie najbogatszych na „restrukturyzacji długu” miałaby spore szanse zyskać (poza korporacjami finansowymi, ale tych mi nie żal 🙂 ). Zależy to, jak rozumieć pozycję 20 („miscellaneous assets”), w tabeli B.102 z tego zestawienia:
http://www.federalreserve.gov/releases/z1/current/z1r-5.pdf
@trystero
„A co było dalej po tym jak pozbawiono miliardy dolarów majątku wierzycieli Polski pracujących w pocie czoła przez wiele lat na swoje aktywa?”
Ale kto stracił? Banki – ryzyko wpisane w działalność biznesową. Zresztą banki w pełnej perspektywie nie są wierzycielami tylko dłużnikami (i to mocno zlewarowanymi).
Piszesz z takim przekonaniem jakbyśmy dyskutowali czy polski bank powinien zrestrukturyzować dlug jakiemus deweloperowi czy nie.
Restrukturyzacje są przeprowadzane wszędzie na świecie – jak ktoś jest bankrutem w stylu cypryjskich bankow, grecji, polski w 80s to jest to pewien sposob na minimalizacje strat – bo i tak nie oddadza pieniedzy (oczywiscie zwiazane jest to z trudnosciami w ponownym zadluzaniu).
Ale jesli ktos jest w stanie splacac dlug (chyba ze stwierdzamy ze system finansowy w us to bankrut) tylko bedzie mu ciezko (i nie bedzie mogl sie dalej zadluzac zeby rosl pkb), a „restrukturyzacja” wiaze sie z resetem systemu z „unintended consequences” – nie jest to juz to takie oczywiste jak przedstawia Krugman.
@ Poszi
Aktywa finansowe != aktywa dłużne. Chyba że chcesz konfiskować akcje.
Aktywa finansowe obejmują aktywa dłużne. W tym sensie użyłem tego określenia: stocks & mutual funds oraz financial securities.
Wydaje się mi, że w kontekście bilansu gospodarstw obowiązuje ta definicja:
Miscellaneous assets – gold and other precious metals, royalties, jewelry, antiques, furs, loans to friends and relatives, future contracts, and miscellaneous assets
Ale w 102 są aktywa Nonfinancial Corporate Business.
Nie do końca rozumiem dlaczego miałyby sporo zyskać.
@ ladder
Ale kto stracił?
Z jednej strony udziałowcy (a pewnie generalnie stakeholderzy) banków, z drugiej strony podatnicy wierzycieli państwowych. Skonfiskowano im aktywa, na które ciężko pracowali.
Ale jesli ktos jest w stanie splacac dlug (chyba ze stwierdzamy ze system finansowy w us to bankrut) tylko bedzie mu ciezko (i nie bedzie mogl sie dalej zadluzac zeby rosl pkb), a „restrukturyzacja” wiaze sie z resetem systemu z „unintended consequences” – nie jest to juz to takie oczywiste jak przedstawia Krugman.
Nie sądzę by było to oczywiste. Nie sądzę by cokolwiek w makroekonomii było oczywiste w kontekście dużych idei. Nie wiem czy Krugman przedstawia to jako coś oczywistego. Stwierdziłem, że jest to ewentualność, którą warto rozważyć a te argumenty, które Krugman podaje jako za są poprawne merytorycznie. Nie oceniam, czy podawane argumenty przeciw są silniejsze bo niespecjalnie mam ku temu narzędzia.
@trystero,
„Aktywa finansowe obejmują aktywa dłużne”
Jasne, ale to nie to samo. A konfiskata miałaby obejmować tylko te dłużne.
„Nie do końca rozumiem dlaczego miałyby sporo zyskać.”
Nie wiem, czy koniecznie „sporo zyskać”, ale „spore szanse” zyskać. A to dlatego, że korporacje mają niemały dług, a ich aktywa dłużne są niewielkie. Mają prawie 9 bln długu, a tylko 1,7 bln dolarów aktywów o charakterze dłużnym (pozycje 1-18 bilansu). Jeśli w pozycji 20 bilansu (pozostałe aktywa) jest nie za wiele „resetowalnych” aktywów, to na „ogólnokrajowym darowaniu długów” korporacje wyszłyby znakomicie. A zysk korporacji = zysk w największym stopniu najbogatszych.
@ Poszi
Jasne, ale to nie to samo. A konfiskata miałaby obejmować tylko te dłużne.
Utrata wartości objęłaby także akcje, jeśli podmioty (banki!) miałyby duże aktywa dłużne.
Nie widzę powodu, dla którego restrukturyzacja długu nie mogłaby objąć tylko sektora gospodarstw domowych. Niewiele czytałem o tym, że sektor korporacyjny jest nadmiernie zadłużony.
@trystero,
Jedną z opcji „restrukturyzacji” proponowaną przez Krugmana jest inflacja przy agresywnej polityce FED (czyli ujemne stopy procentowe). Taka polityka odciąża wszystkich dłużników (i oskubuje wszystkich wierzycieli) bez względu na przynależność do sektora.
Chyba znajda się chętni na spłatę tylko 10 proc. http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,14115333,Detroit_o_krok_od_bankructwa__Sprzedadza_nawet_Van.html#MT
http://forsal.pl/artykuly/716521,toporowski-wprowadzmy-podatek-od-kapitalu.html