„How Not to Invest”, bo tak brzmi oryginalny tytuł książki, którą zamierzam bliżej przedstawić, to przewrotny poradnik inwestycyjny, który nie mówi nam, jak inwestować, lecz – jak wskazuje sam tytuł – jak tego nie robić.
Przeczytałem ją jednym tchem podczas dopiero co zakończonego krótkiego urlopu. Krótko przedstawię jej najważniejszy zamysł i zalety, ale moim celem jest raczej wpasowanie wniosków z niej płynących do obecnych trendów inwestycyjnych.
Barry Ritholtz, jej autor, to doświadczony inwestor, komentator rynkowy i współzałożyciel firmy Ritholtz Wealth Management. Ja regularnie czytam od lat jego bloga i choć różnią nas style inwestycyjne, to bardzo cenię sobie jego wizję inwestowania z pozycji obytego z rynkiem doradcy finansowego szczególnego typu.
W tej książce próbuje przekonać, że sukces w inwestowaniu nie wynika z błyskotliwych strategii, ale w dużej mierze z unikania błędów. Celem książki jest pomóc czytelnikom w zminimalizowaniu strat płynących z nieco bardziej aktywnego inwestowania i podejmowaniu rozsądniejszych decyzji finansowych. Autor twierdzi, że lepsze efekty przynosi „konsekwentna nienaiwność” niż pogoń za „mądrością rynkową”.
O czym można przeczytać w tej książce?
źródło: amazon.com
Barry Ritholtz zaczyna od pokazania na ile inwestowanie to gra psychologiczna. Opisuje i wyjaśnia w tym celu najczęstsze błędy poznawcze, które prowadzą do strat, typu: nadmierna pewność siebie, efekt potwierdzenia czy awersja do straty. Ritholtz podkreśla, że nie da się całkowicie wyeliminować i ich, i emocji z nimi związanych, ale można je rozpoznać i ograniczyć ich wpływ.
Kluczowy motyw książki to szczegółowe wyjaśnienie tego, jak większość dobrych inwestorów nie wygrywa dzięki świetnym prognozom czy strategiom, lecz przegrywa przez własne błędy. Główna teza to więc: zamiast szukać „super okazji”, lepiej unikać typowych pułapek typu: zła egzekucja, kupowanie na górce, panikowanie przy spadkach, nadmierne rotowanie portfela, nieudolny timing.
Ritholtz jako człowiek mediów świetnie opisuje dalej, jak ogromny wpływ na inwestorów wywiera medialne otoczenie, jak media szukają sensacji, z której żyją, jak social media często nakręcają spekulacyjne mody, jak inwestorzy ulegają efektowi FOMO (fear of missing out) oraz jak filtrować te informacje i ignorować hałas.
Szczególnie cenny jest rozdział o tym, kiedy sprzedawać i dlaczego trzymamy stratne aktywa. To wszystko też wiąże się z błędami typu: zbyt wczesna sprzedaż zwycięzców czy zbyt długie trzymanie przegranych.
Świetny jest rozdział w formie lekcji od celebrytów i miliarderów, którzy stracili fortuny. To jedna z największych zalet tej książki – zawiera opowieści o realnych ludziach, często sławnych, którzy popełnili katastrofalne błędy inwestycyjne, często zaufali złym doradcom lub weszli w nieprzejrzyste inwestycje, dali się ponieść emocjom i nadmiernie spekulowali. Te historie działają jak ostrzeżenia i pokazują, że nikt – nawet najbogatszy – nie jest odporny na głupie decyzje finansowe.
Wszystko to finale prowadzi do opisów „sztuki nudy”, czyli dlaczego nudne, pasywne inwestowanie bez nadmiernych emocji, rotacji, ciągłego polowania działa najlepiej. Tym bardziej, że rynki są dalece nieprzewidywalne w krótkim terminie i Ritholtz świetnie ilustruje to na przykładach nieudanego prognozowania.
Tak, jego podejście jest bardzo bliskie ideom pasywnego inwestowania (ETF-y, indeksy), mimo że sam prowadzi firmę doradczą i fundusz. I tu właśnie chciałem zrobić wyraźny wtręt o tym, jak ta lektura wpisuje się w obecne trendy światowego inwestowania, czyli racjonalnego podpięcia się do pasywnej rewolucji.
Otóż jego książka to trzeci znany mi w serii poradnik influencerów finansowych nowej fali. Jeszcze 2 dekady temu dominowało podejście timingu, aktywnego żonglowania aktywami, strategii i faktorów, poszukiwania doradców od alokacji i sprytnych zarządzających, pogoń za maksymalizacją zysków za pomocą różnego rodzaju analiz (techniczna, fundamentalna). W to wpisywała się fala ówczesnych poradników, propagujących agresywne, aktywne działanie na rynku. To wszystko runęło jak domek z kart po krachu 2007-2009, od którego zaczęło dominować nudne inwestowanie pasywne, które do tej pory wyssało z aktywnych funduszy znaczną część środków i ten trend się nasila.
Już wcześniej za takim podejściem optowali w swoich hitach literackich:
Morgan Housel w „Psychologia pieniędzy” (sukces w finansach zależy od naszych zachowań) oraz
Nick Maggiulli w książce „Po prostu kupuj” (statystycznie wykazana przewaga pasywnego indeksowania nad timingiem).
Obaj ci autorzy to dobrzy znajomi i współpracownicy Ritholtza, choć oczywiście samodzielni w swojej publicystyce. Ritholtz wpisuje się w tę nową falę, gloryfikując pasywne i pokazując na żywych przykładach, dlaczego timing i prognozowanie może prowadzić do katastrofy.
Pasywni inwestorzy nie potrzebują więcej przekonywania, ta książka skierowana jest do tych, którzy próbują robić coś aktywnie, ale ledwo dają radę. Jest napisana lekko, z humorem i zrozumiale nawet dla początkujących inwestorów. Zamiast suchych teorii, Ritholtz używa konkretnych historii z Wall Street i Main Street, co pozwala lepiej zrozumieć pułapki inwestowania. Okrasza je tonami przykładów z życia i praktyki. Autor nie tylko pokazuje błędy innych, ale i przyznaje się do własnych, co czyni książkę autentyczną i wiarygodną.
Sam tytuł książki jest ukłonem w stronę podejścia odwrotnego do typowych poradników. Większość publikacji obiecuje, że nauczą cię „jak inwestować, by zarabiać”. Ritholtz mówi: „Zanim zaczniesz zarabiać, naucz się nie tracić.” Parafrazując Charliego Mungera: „To zdumiewające, jak wiele zysków przynosi po prostu konsekwentne unikanie głupoty.„
Na tym jednak nie koniec prezentacji. Znalazłem tam 2 przykłady, które koniecznie chcę pokazać na blogu w kolejnych wpisach.
Ps. Na marginesie – Nick Maggiulli skończył swoją kolejną książkę, która też pewnie będzie hitem. Teraz prowadzi przedsprzedaż:
źródło: https://www.wealthladderbook.com/
—kat—

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.