W niedzielę pisałem o tym, dlaczego wskaźnik Buffetta może nie być dobrą miarą przewartościowania lub niedowartościowania rynku akcyjnego.
Poszczególne rynki akcyjne mają różne poziomy wskaźnika Buffetta, ale nie świadczy to o ich atrakcyjności inwestycyjnej, lecz o rozwinięciu rynków kapitałowych oraz strukturze i zaawansowaniu gospodarki.
Faktem jest, że USA mają wysoki stosunek kapitalizacji rynków akcyjnych do PKB. Tylko małe, zamożne państwa z gospodarkami zorientowanymi na eksport mają te wartości wyższe niż USA. Analitycy Goldman Sachs pokazali w marcu 2024 roku, że wskaźnik Buffetta dla USA wynosi 170%, a dla świata bez USA 60%.
Jednocześnie mamy do czynienia z coraz większą globalną rolą amerykańskiego rynku akcyjnego. Hegemoniczną pozycję USA widać w udziale amerykańskich akcji w czołowych globalnych indeksach, takich jak MSCI ACWI Index. Widać ją także w bezpośrednim porównaniu kapitalizacji rynków akcyjnych. W bazie Dimsona, Marsha i Stautona udział USA sięga 61%. Analitycy Goldman Sachs oszacowali udział USA na 50%.
Skorzystałem z bazy Dimsona, Marsha i Stautona, by stworzyć kontrowersyjny wykres. Pokazuje on udział amerykańskiego rynku akcyjnego w globalnym rynku akcyjnym oraz udział amerykańskiego PKB w globalnym PKB od 1900 roku. Ten drugi wskaźnik ma dwa warianty: pierwszy, w całości oparty o dane z bazy Maddisona, a drugi, od 1960 roku, wykorzystuje dane Banku Światowego:
Jak widać, od 1990 roku globalne znaczenie amerykańskiego rynku akcyjnego oderwało się od udziału amerykańskiej gospodarki w globalnym PKB. W XX wieku był już taki epizod – od lat 40. do lat 70.
Wzrost globalnego znaczenia amerykańskich rynków akcyjnych przyspieszył po globalnym kryzysie finansowym, z którego amerykańska gospodarka i rynek kapitałowy wyszły w dużo lepszym stylu niż reszta państw rozwiniętych. Udział amerykańskich akcji skoczył z 40% do 60%. Jak to wytłumaczyć?
The Economist podaje prostą odpowiedź: od 2008 roku zysk na akcje spółek z MSCI USA wzrósł o 162%. W tym samym czasie zysk na akcje spółek z uniwersum MSCI, z wyłączeniem USA, spadł o 2% (wyrażone w dolarach).
Analitycy Goldman Sachs, poza wzrostem zysków amerykańskich spółek, podają kilka innych czynników. Zwracają uwagę, że amerykański rynek akcyjny ma znacznie większą ekspozycję na spółki wzrostowe niż inne rynki akcyjne. W okresie, w którym spółki wzrostowe osiągnęły zdecydowaną przewagę nad spółkami typu value, rosło znaczenie amerykańskiego rynku akcyjnego.
Kolejne cztery czynniki wymienione w analizie Goldman Sachs to:
- wyższy wskaźnik reinwestycji amerykańskich firm niż na większości innych rynków – spółki z USA chcą i potrafią rozwijać się w wysokim tempie,
- płynność rynku w USA jest znacząco większa niż na innych rynkach, co przyciąga kapitał na amerykańskie parkiety i wspiera wyższe wyceny,
- amerykańska gospodarka jest większa, silniejsza, a przede wszystkim bardziej dynamiczna i dysrupcyjna niż inne gospodarki,
- wyższe wyceny amerykańskich spółek można w dużym stopniu wyjaśnić ich wyższą zyskownością i efektywnością (wyższe stopy zwrotu z kapitału).
Krótko mówiąc, Amerykanie wydają się wygrywać w grze stworzonej przez kapitalizm w gospodarce opartej na wiedzy. Nie widać tego w udziale amerykańskiego PKB w globalnym PKB, ale widać to w gigantycznej globalnej roli największych amerykańskich korporacji. Pokazuje to zestawienie największych spółek w USA i Europie, przygotowane przez analityków Deutsche Banku. W Europie nie ma spółki założonej od zera w ostatnich 50 latach o kapitalizacji wyższej niż 100 mld USD (np. Novo Nordisk założony został w 1923 roku). W USA cała „wspaniała siódemka” spełnia to kryterium.
Myślę, że pytanie o to, czy to się kiedyś skończy, jest jak najbardziej zasadne. Mniej zasadne jest, moim zdaniem, tłumaczenie wzrostu znaczenia amerykańskiego rynku akcyjnego hasłem „bańka spekulacyjna”.
3 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
"amerykańska gospodarka jest (…) dysrupcyjna"
Dwa pytania: co to oznacza, i czy przypadkiem nie powinno być użyte słowo "dysruptywna".
Co do meritum: postawiłabym taką hipotezę, że siła amerykańskich rynków finansowych nie jest oparta jedynie na czynnikach ekonomicznych i technologicznych. M.zd. może też odgrywać rolę niemierzalna wycena potęgi USA jako jedynego (w tej chwili) mocarstwa globalnego. Może właśnie rynki jako jedyne ją zgrubnie mierzą.
Dla poparcia tej tezy – wykres wydatków USA na zbrojenia. Trochę podobnie faluje jak udział USA w globalnej kapitalizacji (wydatki zbrojeniowe przy tym napędzały tez giełdę):
https://www.nationalpriorities.org/blog/2023/03/15/one-highest-military-budgets-history/
@ dorota
Sprawdzałem to z ChatGPT, który zalecił mi formę dysrupcyjna jako poprawny przymiotnik od dysrupcja (z angielskiego disruption) czyli niszczenie starego by na gruzach zbudować nowe. W tym kontekście dysrupcyjna gospodarka to gospodarka, w której zachodzi dysrupcja (często, w wielu branżach).
Podoba mi się Twoja uwaga o wydatkach na zbrojenia ale za żadne skarby nie zbiorę danych by pociągnąć wykres od 1900 roku 🙂
Te wydatki na zbrojenia przytoczyłam tylko jako możliwe do uzyskania twarde dane pozostające "około" zjawiska mocarstwowej pozycji USA. Która – to moja teza – uwidacznia się w udziale USA w globalnej kapitalizacji. Prawdopodobnie to rynki finansowe mierzą ją najlepiej, bo kompleksowo.
Są wykresy wydatków na zbrojenia – od 1900 i od 1792, jako procent PKB:
https://www.usgovernmentspending.com/defense_spending_history
Oczywiście potęga technologiczna USA nie jest do pominięcia, ale należałoby rozważania o niej także uzupełnić o czynnik "wpływu mocarstwowości". Na przykładzie polskim: nabywamy od USA wiele technologii, które nie są optymalnym wyborem, a czynimy to tylko dlatego, żeby mieć ochronę mocarstwa. Niektóre kontrakty zbrojeniowe, samoloty firmy Boeing (wielce wypadkowe), technologia jądrowa firmy Westinghouse (były lepsze oferty). Zapewne to zjawisko szerokie.