Nie wiem skąd przyplątała mi się w głowie idea, że człowiek, który wszędzie widzi potwierdzenie własnych tez o rzeczywistości jest przypadkiem medycznym albo geniuszem. W kwestii medycznej nie mam wykształcenia, a w drugiej wystarczająco rozsądku. Dlatego osobiście staram się operować w modelu, w którym nienawidzę mieć racji. Posiadanie racji uważam za położenie niebezpieczne, bo rozleniwiające intelektualnie i np. na rynku kończące się myleniem przypadku z własnym talentem. Niemniej, przed blisko rokiem napisałem notkę „Czy jesteś gotowy na Polexit?” akcentując w niej nie samą ideę Polexitu, ale jakieś pole ryzyka, które jako inwestorzy musimy brać pod uwagę. No i dzisiaj polska klasa polityczna zrobiła mi prezent zapalając kolejną czerwoną lampkę.
Wbrew prasowym i internetowym mędrkom nie uważam, by obecnie rządząca iteracja na polskiej scenie politycznej dążyła do Polexitu. Naprawdę spór jest o to, o co zawsze w polityce – systemowe poszerzenie swojego pola władzy. Im niższa liga intelektualna, tym większa potrzeba poszerzenia władzy. Wszystkie słowa typu suwerenność czy niepodległość są tylko narzędziami w walce politycznej. Używa się ich na potrzeby marketingu politycznego i publicystyki politycznej. Politolodzy czy specjaliści od polityki nie analizują rzeczywistości w ten sposób, tak jak fizycy nie posługują się pojęciami szybko czy wolno, tylko metrami lub kilometrami na sekundę. Z każdego z nich tak łatwo przejść na pole zdrada i obce siły, iż muszą być zwyczajnie używane, bo trafiają emocjami do ludzi, którzy nie mają bladego pojęcia o prawie czy kontekście prawnym tego, jak działają unie czy federacje.
Z tego powodu nie rozmawiam o Polexit jako stanie takim czy innym, bo formalnie będzie to sytuacja prawno-traktatowa. Naprawdę powinni o tym rozmawiać specjaliści od prawa konstytucyjnego, prawa międzynarodowego i stosunków dyplomatycznych, którzy będą mieli pomysł, jak wyjść z tego kotła, w jakim znaleźliśmy się dzięki decyzjom klasy politycznej. Dlatego proszę w potencjalnych komentarzach nie piszmy emocjonalnie o tym kto i jaki wyrok wydał i co z tym z robić. Nawarzyli piwa, więc niech teraz robią kolejne wygibasy w telewizjach i gazetach, jak z tego bagienka wyciągnąć się za włosy. Naszym zadaniem jest takie pokierowanie swoim decyzjami, by możliwie mało zależało od tego, kto będzie nas z Unii Europejskiej wyprowadzał. A może nawet chciał wypchnąć czy zmarginalizować.
Poważnie myśląc o ochronie przed konsekwencjami potencjalnego Polexitu musimy brać pod uwagę scenariusz, w którym bardzo będziemy chcieli w tej unii zostać, a inni już nie będą nas w tej unii chcieli. Może za kilka lat proces polityczny spowoduje, iż jednocześnie w Niemczech i Francji zostaną wybrani politycy tacy, jak Donald Trump. Wówczas polska klasa polityczna i polskie społeczeństwo będą mieli okazję przekonać się, jak bardzo mylili swój geniusz i swoją wagę przy wprowadzeniu Polski do NATO i UE z trendami, które akurat miały miejsce. Dlatego dzisiejsze zaostrzenie kolizji pomiędzy Polską i Unią Europejską powinniśmy traktować jako kolejne zwiększenie ryzyka wydarzenia, które jako mieszkańcy peryferii musimy brać pod uwagę, gdy odnosimy się do swoich relacji z metropolią.
Najważniejsze, to nie myśleć mitami, jak wielką gospodarkę jesteśmy i może kiedyś będziemy. Nie mydlić sobie oczu kapitalizacją giełdy patrząc na giełdy mniejsze. Zawsze porównywać się do rynków takich, jak nowojorski, europejski czy londyński. Nigdy nie zapominać o podziale na rynki wschodzące i rozwinięte oraz podejmować decyzje adekwatne do tych ocen. Przestrzeni na wyrwanie się finansowe z polskiego grajdołka jest z każdym dniem coraz więcej. Zanim politycy postanowią wyprowadzić czy wyrzucić Polskę z Unii Europejskiej możecie być inwestorami na największych rynkach świata i oglądać lokalne zamieszanie tak, jak dziś oglądacie na rynku powiedzmy… wietnamskim. Ciekawy, z perspektywami, ale i ryzykami. Zakładam, że nawet zainteresowani nie ulokowalibyście tam czegoś więcej niż ułamek waszego portfela. A jakiś exit? Decyzja i tak zapadnie poza naszym polem kontroli, jak zapadła w przypadku Wielkiej Brytanii.
7 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Co miałoby konkretnie z tego wpisu wynikać? Bo zdywersyfikowali sie regionalnie już chyba wszyscy. Coś jeszcze?
> musimy brać pod uwagę scenariusz, w którym bardzo będziemy chcieli w tej unii zostać, a inni już nie będą nas w tej unii chcieli.
W samo odwrócenie narracji wierzę. Nawet mam hipotezę
* w dobrych czasach (wiosna Kondratieva) to centrum (powiedzmy Niemcy,Benelux,Francja [1]) zaczyna zależeć a peryferia harcują
* w złych czasach (lato Kondratieva) to peryferiom zaczyna zależeć a centrum grymasi
W realizację już nie za bardzo. Gospodarczo, Polska w UE, to wielkie WIN-WIN dla Polski i Niemiec.
* bezprecedensowy rozwój Polski
* imho głównym czynnikiem wygranej gospodarczej Niemiec w XXI wieku na kontynencie to bliskość geograficzna wchodzących krajów do UE
* czasami mam wręcz wrażenie, że Niemcom bardziej zależy (niż nam) aby nasze pkb per cabita dociągnęło do 0.8 niemieckiego
[1] bo transpozycja centrum z osi nizina Padańska <-> Amsterdam (współczesny odpowiednik państwa Lotara) na Bałtyk <-> DoggerLand (przyszły odpowiednik Hanzy/Wikingów) to zajmie trochę więcej czasu
Niemcom raczej zależy na zdobyciu nowych zasobów taniej siły roboczej dla wsparcia swojej eksportowej gospodarki. Kiedyś udało się w Polsce ale z kolei Ukraina nie wyszła.
Tak, z Ukrainą im nie wyszło. Dlatego przeciętny Polak jest bogatszy od Ukraińca.
Ta "tania siła" robocza potrzebna Niemcom to specjaliści a nie chłopi pańszczyźniani. Stąd te docelowe 0.8 dochodu Niemieckiego w poprzednim poście. Dla nas to nadal oznacza niewyobrażalny rozwój.
Patrząc na obecny kształt UE wg albo zostaniemy w UE i w przyszłości będziemy czymś na kształt republiki RAD w Związku Radzieckim albo z niej wyjdziemy i będziemy próbowali tworzyć lokalne sojusze. Przypuszczam, że powyższy problem będzie dotyczyło większej ilości krajów…
Nie da sie pominac polityki.Dzis chyba KAZDY kandydat ( oprocz makrona) na prezydenta Francji poparl (!) decyzje polskiego TK.To mowi wyraznie co sie stanie za kilka lat i jakie sa nastroje.
Jesli ktos uwaza ze jest obywatelem PL ale ma zdywersyfikowany portfel za granica, tutaj nie inwestuje to jest bezpieczny…to sie grubo myli.Dostep do tych srodkow moze zostac zablokowany lub zostanie zmuszony do zamkniecia rachunkow tak jak to sie dzialo w przypadku wielu panstw.I nie mowie tu o korei polnocnej- wystarczy zobaczyc jak podchodza w usa do kanadyjczykow.
> …to sie grubo myli
Stąd moje pytanie.