Wszyscy już zdążyli zabrać głos na temat nowych „inwestorów” na rynkach, którzy zatrzęśli Wall Street, wyśmiali Warrena Buffetta i rzucili wyzwanie starszemu pokoleniu inwestorów, więc pozwolę sobie dorzucić moje trzy grosze na temat tego fenomenu z nieco innego punktu widzenia.
Świat przerzuca się liczbami o wzroście rachunków inwestycyjnych i popularności aplikacji mobilnych. Liderami medialnych doniesień są firmy typu Robinhood, która w czasie pandemii znalazła się w środku gorączki inwestycyjnej i masowo pozyskiwała nowych klientów. W związku z tym, iż goście ci weszli na rynek z impetem przez firmę jednak powołującą się na inwestycje nazwano ich wszystkich inwestorami. Zaczęto analizować statystyki, demografię oraz inne zmienne i wyszło, że średnia wieku nowego pokolenia Robinów z Sherwood ma około 30 lat. Stąd już prosty wniosek, że mamy nowe pokolenie na rynku, które rzuca wyzwanie staremu światu. Teza ładna i jakże piękna do sprzedania w mediach. Starczyło jeszcze nazwać Buffetta idiotą i mamy gotową rewolucję pod nową flagą.
W tle jednak pojawiły się słuszne pytania, czy naprawdę cała ta zgraja z internetowego Sherwood ma cień pojęcia do jakiej gry siada i czy naprawdę postrzega siebie jako inwestorzy, którzy szukają stóp zwrotu, wiedzą coś o kosztach kapitału, czy może tylko ślinią się do zmian procentowych, które rozpalały naszą wyobraźnie, gdy jeszcze z resztkami pryszczy na pyskach i Clerasilem w plecaku rzucaliśmy się w wir spekulacji na akcjach Vistuli czy Banku Śląskiego. Też nam się wydawało, że jesteśmy piratami nowego świata – i naprawdę nimi byliśmy rzucając swoim rodzicom w oczy ich miesięcznymi pensjami zarabianymi przez „patrzenie” w telegazetę. Z czasem okazało się, że byliśmy raczej facetami w rajtuzach niż rewolucjonistami, ale część przetrwała i dotarła na rynku po to, po co na ten rynek przyszliśmy, a więc udało nam się ulokować w departamentach „F… You Money”.
Większość nie przetrwała – ja osobiście nie znam nikogo, kto w latach 90 XX wieku szukał ze mną swojej ścieżki na GPW, choć znam ludzi, o których pieniądze wówczas walczyłem na rynku. Nie przetrwali, bo w rynek jest wbudowany mechanizm ewolucyjny. Oczywiście w mediach na plan pierwszy wybijają się najwięksi gracze oraz największe porażki. Jak w filmach przyrodniczych – więcej o lwach i ich ofiarach niż szarych myszkach. Często potrafią to być te same osoby, bo drugą stroną spektakularnego zysku jest spektakularny lewar, który tak wielu zabija na platformach FX i zaczyna właśnie zabijać rzucających się w rynek opcji bez zrozumienia czym jest opcja. Naprawdę jednak ewolucyjny mechanizm dostosowania działa po cichu i metodycznie zabija tych, którzy nadmiernie się lewarują, nie uczą się rozróżniać czym jest hazard, a czym inwestycja. Nie analizują własnych porażek i nie uczą się na błędach. Inaczej mówiąc z facetów w rajtuzach i z pryszczami nie zmieniają się w szukających swojej niszy.
Pokolenie z Sherwood ma ciągle przed sobą ten test rynkowej dojrzałości. Muszą wygrać z mechanizmem ewolucyjnym. Nie popełnić tego, jednego jedynego błędu, który czasami popełniają antylopy zjadane na sawannie przez lwy. Zwyczajnie nie mogą się wyzerować, bo wyzerowani raczej już nie wrócą na rynek i stracą lata szans na powiększenie portfela. Muszą przestać hazardować się na spółkach o wątpliwej reputacji oraz bankrutach i masować ego zmianami procentowymi, które są dobre do testowania odporności organizmu na skoki adrenaliny, ale w dłuższej perspektywie są zabójcze dla portfeli. I najważniejsze – muszą przestać grać na rynku tak, jak grali na zakładach sportowych, gdzie hazardowali się zanim piłkarze przestali kopać piłkę, konie przestały biegać, koszykarze wkładać za trzy, a hokeiści strzelać z 1/3 lodowiska.
Z jakiegoś powodu nikt nie chce powiedzieć głośno, że brak możliwości zakładów np. sportowych i zamknięcie kasyn wysłało masę ludzi na rynek dzięki prostocie aplikacji i łatwości zakładania rachunków. Idę o zakład, że wielu nie przyszło tu po inwestycje, ale po emocje. Dlatego nazywanie ich inwestorami jest mocno przedwczesne. Proponuję poczekać i zobaczyć, jak nowe pokolenie na sawannie poradzi sobie w odcinku innym niż jedno, ciepłe lato. Dziś mają trend po swojej stronie i łatwość zarabiania, której każdy czasami doświadcza. My też mieliśmy swoją pierwszą hossę z początku lat 90. Też mieliśmy swoje bańki inwestycyjne i zyski, które zawstydzały innych, ale z jakiegoś powodu wielu Robinów poprzedniego pokolenia już na rynku nie ma. Jeśli to byłoby takie proste wszyscy, których znaliśmy, byliby już milionerami, a jak wiemy, milionerów jest w Polsce ciągle garstka. Życzmy Robinom powodzenia, ale nie zapominajmy o prawie rządzącym sawanną, które rządzi również rynkiem.
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.