„Powinniśmy zwrócić opłaty za doradztwo, które pobraliśmy. Nasi klienci stracili pieniądze” – stwierdził młody pracownik w rozmowie ze swoim szefem z Wall Street. „Że co? Wyjdź, jesteś zwolniony”. Tym pracownikiem był Charles Schwab, dziś jeden z najbogatszych Amerykanów. Opisuje to w książce „Invested: Changing Forever the Way Americans Invest”.
„Podziwiałem Chucka Schwaba od dłuższego czasu. Kiedy przeczytacie tę książkę zrozumiecie dlaczego” – stwierdził w opinii o recenzowanej publikacji Warren Buffet. Kim jest człowiek, którego podziwia jeden z największych inwestorów w historii? Schwab jest założycielem Charles Swab Corporation domu maklerskiego i trzynastego największego banku w USA z przychodami przekraczającymi 10 mld USD i zyskiem operacyjnym 4,5 mld USD (dane z 2018 r.).
Jest on także, według magazynu „Forbes”, 76 najbogatszym Amerykaninem z majątkiem szacowanym na 8,3 mld USD(dane z 2019 r.). To o tyle zdumiewające, że Schwab bardzo długo miał problemy ze związaniem końca z końcem w biznesie maklerskim. Jak opisuje w publikacji (jej polski tytuł to „Zainwestowany: Na zawsze zmieniając sposób w jaki Amerykanie inwestują”) jeszcze jako trzydziestokilkulatek miał prywatnie więcej długów, niż majątku. A w latach 70., a więc kilkanaście lat po tym jak rozpoczął działalność w maklerskim biznesie, rozważał zamknięcie firmy i powrót do pracy na etacie.
Od zawsze jednak miał pasję do lokowania pieniędzy.”Kochałem inwestowanie – wszystko co jego dotyczyło. Koncepcje, że firmy rozwijają się i że każdy może wziąć udział w tym wzroście i zbudować dzięki niemu finansową niezależność. Czułem tę pasję i jednocześnie rozumiałem, że większość ludzi nie korzysta z tych możliwości, ponieważ system nie został zaprojektowany tak, by służyć przeciętnemu inwestorowi” – pisze w książce autor.
Pierwszą firmę założył w 1963 r. jako 26-latek. Wydawał biuletyn dla inwestorów „Investment Indicator”, ale nie był on oszałamiającym sukcesem. W szczycie miał 3000 prenumeratorów z których każdy płacił 84 USD rocznie. Przez kilkanaście lat autor wegetował w biznesie starając się znaleźć sposób na przebicie się.
Jego cierpliwość została nagrodzona w 1 maja 1975 r. (Schwab miał wówczas 38 lat), kiedy w USA weszła w życie reforma zmieniająca zasady panujące w handlu akcjami. Wcześniej na rynku rządził kartel potężnych domów maklerskich z Wall Street, który narzucał wysokie opłaty za transakcje na giełdzie. Reforma sprawiła, że stało się możliwe swobodne konkurowanie cenami na tym rynku.
Schwab miał plan, by z związku ze zmianą całkowicie zmienić także swoją firmę tworząc swego rodzaju dyskont maklerski. Firmę, która za niskie opłaty oferowała wysokiej jakości podstawowe usługi pośrednictwa w transakcjach na giełdzie. Krótko mówiąc Charles Schwab & Co., Inc. miał być takim domem maklerskim z jakiego Schwab sam chciałby korzystać.
By zrozumieć do jak wielkiej rewolucji doszło na Wall Street w 1975 r. dość tylko wspomnieć, iż Schwab szacował że będzie w stanie oferować usługę pośrednictwa w transakcjach na parkiecie o 75 proc. taniej, niż tradycyjne firmy. Był więc swego rodzaju dyskontowym domem maklerskim oferującym „codziennie niskie ceny”.
Była tylko jedna rzecz, która martwiła Schwaba: konkurencja. W końcu rzucał wyzwanie gigantom Wall Street. „Poczekaj tylko jak Merrill Lynch zacznie konkurować z tobą cenami. Rozgniotą cie na miazgę” – mówili mu znajomi. I Schwab zdawał sobie sprawę, iż firmy takie jak Merrill Lynch miały środki by obniżyć opłaty do granicy opłacalności albo nawet poniżej jej i poczekać jak mająca mniej pieniędzy konkurencja będzie musiała zamknąć biznes.
Kiedy jednak 30 kwietnia 1975 r. skoro świt autor książki dotarł do swojego biura i otworzył „The Wall Street Journal” przeczytał:”Merrill Lynch podniesie opłaty za transakcje akcjami w przypadku większości transakcji o wartości powyżej 5000 USD”. Gigant Wall Street postanowił skupić się na inwestorach instytucjonalnych i o nich walczyć niskimi cenami. Przysłowiowych Kowalskich potraktował po macoszemu podnosząc im stawki za transakcje na giełdzie.
W ten sposób przed Schwabem i jego firmą otworzyła się rynek na którego przejęcie przygotowywał się od lat. Charles Schwab & Co., Inc. miał być nie tylko tanim domem maklerskim, ale także domem bez nachalnych sprzedawców. Schwab pisze, że od zawsze był uczulony na konflikt interesów występujący w firmach pośredniczących w zawieraniu transakcji na parkiecie.
Kiedy zaczynał na Wall Street pracował w firmie Foster Investments należącej do niejakiego Laverne Fostera. Foster doradzał klientom jak inwestować i wszystko było dobrze dopóki rynek szedł w górę. Kiedy w 1962 r. indeksy poszły w dół klienci Fostera zanotowali między 30 proc. a 40 proc. straty(wśród tych, którzy stracili był ojciec Schwaba, który stracił jedną trzecią z zainwestowanych 25 tys. USD).
Schwab źle się czuł z tym, że wzięli od klientów pieniądze za porady inwestycyjne a w wyniku tych porad klienci utracili fortunę. Poszedł wtedy do swojego pracodawcy i oświadczył: „Powinniśmy zwrócić opłaty za doradztwo, które pobraliśmy”. „Że co?” – wypalił Foster. Schwab zaczął tłumaczyć a kiedy Foster zorientował się, że jego pracownik nie żartuje odparł: „Wyjdź, jesteś zwolniony”.
Później zmienił zdanie i z powrotem przyjął autora do pracy, ale ten na długo zapamiętał sobie tę lekcję. Kiedy już prowadził własną firmę pod groźbą zwolnienia z pracy zabronił pracownikom udzielania porad inwestycyjnym klientom z własnej inicjatywy. Mieli prawo do zrobić tylko wówczas, gdy klient wyraźnie o taką radę poprosił. Bardzo ciekawa jest część książki w której autor opisuje jak traktowano go w branży, gdy wystartował ze swoim „dyskontem maklerskim”.
Przedstawiciele gigantów z Wall Street uważali, że model biznesowy Schwaba polegając na konkurowaniu niskim cenami i brakiem nachalnej sprzedaży jest „nieetyczny”. Często zdarzało się, że gdy wynajmowali biuro w budynku w którym był także któryś z tradycyjnych biur maklerskich dostawali telefon od właściciela budynku, że niestety muszą go opuścić, by tamci nie życzą sobie prowadzić biznesu w tym samym miejscu co on.
„Invested: Changing Forever the Way Americans Invest” przeczytałem jednym tchem. To typowa biznesowa biografia w amerykańskim stylu opisująca historia Dawida, który rzuca wyzwanie Goliatowi i wygrywa, choć nikt nie wierzył, że mu się uda. Publikacja jest sprawnie napisana z mnóstwem zapadających w pamięć anegdotek. Gorąco polecam!
2 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Może czas na polskie dyskontowe biuro maklerskie?
Wyjdz, jestes zwolniony!