Kryzys z 2008 r. nigdy się nie skończył i nadchodzi jego kolejna faza. Tak twierdzi James Rickards w wydanej ostatnio książce „Aftermath: Seven Secrets of Wealth Preservation in the Coming Chaos” i zdradza jak ochronić swój majątek przed zawirowaniami.
Jak twierdzi autor w publikacji(jej polski tytuł to „Następstwa: Siedem sekretów zachowania majątku w nadchodzącym chaosie”) początków kryzysu z 2008 r. można szukać w 2000 r. Wówczas to szef Rezerwy Federalnej (amerykańskiego banku centralnego) musiał w krótkim okresie stawić czoła czterem wyzwaniom, które prawie doprowadziły do deflacji.
Najpierw, w marcu 2000 r., pękła bańka firm internetowych na giełdzie. Po tym miała miejsce cykliczna recesja, która rozpoczęła się w USA w marcu 2001 r. Kolejne były ataki z 11 września 2011 r., które spowodowały 40 mld USD strat ubezpieczeniowych i doprowadziły do spadku cen akcji na giełdzie w ciągu jednego dnia o 7,1 proc. Wreszcie przyjęcie w grudniu 2001 r. Chin do Międzynarodowej Organizacji Handlu otworzyło światowe rynku do największego źródła taniej siły roboczej i taniego kapitału w historii.
Te wszystkie czynniki doprowadziły do „flirtu” z deflacją, która podnosi standard życia obywateli. Ale rządy tego dodatkowego dobrobytu nie mogą efektywnie opodatkować. Deflacja zniechęca także do konsumpcji, która napędza wzrost gospodarczy. Od 2008 r. do 2018 r. próbowano odsunąć zagrożenia, ale – zdaniem autora – bez większych sukcesów.
W jego opinii jesteśmy obecnie między dwoma zagrożeniami, które Rickards efektownie porównuje do mitycznych potworów Scylli i Chybrydy między którymi przepłynął Odyseusz. Scyllą ma być globalna recesja i spadek cen akcji o 60 proc. Chybryda to nowy światowy kryzys płynności, którego międzynarodowy system monetarny nie przetrwa. Fed wydrukował prawie 4 billion nowych dolarów od 2008 r. do 2014 r. Pieniądze te doprowadziły do baniek spekulacyjnych na rynkach aktywów.
Teraz zaczyna podnosić stropy procentowe (podwyżki mają być stopniowe, o 0,25 punktu procentowego co kwartał), co przekłada się na zmniejszenie ilości pieniądza w obiegu o 600 mld USD rocznie. FED chce przekonać inwestorów, że zmniejszenie obiegu pieniądza o 2 biliony dolarów nie będzie miało wpływu na wycenę ryzykownych aktywów. Tytuł książki zapowiada, że autor ma receptę jak uchronić majątek inwestorów w nadchodzącej apokalipsie.
Z rad, których udziela najciekawsza jest taka, by 30 proc. portfela trzymać przez cały czas w gotówce. Ma to zmniejszać wahania wycen oraz stanowić kapitał na zakupy, po tym jak kryzys obniży ceny aktywów. Kolejna sugestia Rickardsa jest taka, by 10 proc. portfela trzymać w fizycznym złocie. Złoto – w jego ocenie – jest dobrym zabezpieczeniem przed inflacją a dodatkowo zapewnia ubezpieczenie w przypadku gdyby finansowa apokalipsa doprowadziła do zamrożenia kont bankowych i zamknięcia giełd.
Tematowi inwestycji w złoto autor poświęca w dalszej części książki więcej miejsca. Twierdzi, że średnioterminowa prognoza jest taka, że cena złota osiągnie 10 tys. USD za uncję. Dlaczego akurat tyle? Autor przewiduje powrót do walut opartych za żółtym kruszcu. A historyczne doświadczenia mówią, że by takie waluty były stabilne muszą mieć 40 proc. zabezpieczenie w złocie. 40 proc. z 24 billionów USD daje 9,6 biliona USD. Te pieniądze podzielone przez 33 tys. ton złota daje cenę trochę powyżej 9000 USD za uncje.
Ale biorąc pod uwagę, że globalna podaż pieniądza (mierzona wskaźnikiem M1) ciągle rośnie szybciej niż ilość wydobytego złota, to należy oczekiwać iż ta cena będzie rosnąć. Jak działa ubezpieczeniowy aspekt inwestycji w złoto? Rickards podaje przykład portfela w którym złoto stanowi 10 proc., gotówka 30 proc., a 60 proc. akcje. Gdyby cena złota spadła o 20 proc. wartość całego portfela spadnie o 2 proc. Ale gdyby cena kruszcu wzrosła do 10 000 USD za uncję to wzrost o 650 proc., który doprowadziłby do wzrostu wartości portfela o 65 proc.
Zakładając spadki na giełdzie takie w czasie Wielkiego Kryzysu z lat 1929-1932, gdy ceny walorów na parkiecie zmniejszyły się o 85 proc., oznaczałoby to spadek wartości portfela o 50 proc., który to spadek z nawiązką rekompensuje wzrost ceny złota i wartość całości portfela wzrosłaby o 15 proc. Tak więc 10 proc. inwestycja w złoto sprawia, że nawet w przypadku bardzo niekorzystnego rozwoju wydarzeń jesteśmy w stanie zachować majątek.
Z tym, że nie należy złota trzymać z skrytce bankowej czy innej formie sejfu pilnowanego przez instytucje finansową. A to dlatego, że jest wysokie prawdopodobieństwo, iż gdy będziemy tego złota potrzebować to banki będą zamknięte w wyniku decyzji rządu. Tak więc fizyczne złoto, by spełniło swoje zadanie, należy trzymać w sejfie, do którego mamy swobodny dostęp.
Kolejne 10 proc. kapitału należałoby zainwestować w private equity i venture capital, ale tylko w spółki w których osobiście znacie założycieli i zarządzających. Takie firmy nie zapewnią płynności, ale mają potencjał wzrostu a ich wycena będzie nisko skorelowana z wyceną spółek giełdowych. Rickards poleca uwadze firmy z sektorów surowców naturalnych i finansowych technologii.
„Aftermath” czyta się nieźle, ale w mojej ocenie jest to publikacja przegadana. Zapowiadane w tytule „sekrety”, czyli rady odnośnie składu portfela stanowią jedynie niewielką cześć książki. Reszta to m.in. wykłady o historii zadłużania się rządu w USA, opisy konferencji na których bywał autor, smaczki z pokonferencyjnych imprez w stylu z kim to autor się nie spotkał i o czym to nie rozmawiał.
Do tego dochodzą mało ciekawe dygresje z życia Rickardsa jak to na przykład mieszkając na odludnym ranczo nie mógł wysiąść ze swojego Audi A5 zostawiając włączone światła, by wyjąć pocztę ze skrzynki, bo niemieckie auto włączało szereg alarmów(autorowi nie podobało się także to, że nawet jadąc kilkaset metrów po polnej drodze auto zmuszało go do zapięcia pasów). Tak więc są w tej książce ciekawe wątki, ale trzeba przebrnąć przez wiele mniej interesującego materiału, by do nich dotrzeć.
Wreszcie pozostaje kwestia trafności przewidywań Rickardsa. Jego argumenty dają do myślenia, choć mam wrażenie, iż wieszczy on apokalipsę także dlatego, iż to dobra strategia marketingowa sprzedaży książek. Tym bardziej, że jakiś kryzys wcześniej czy później nastąpi i wówczas każdy autor, który go wieścił będzie mógł chodzić w glorii chwały. W sumie „Aftermath” to publikacja z którą warto się zapoznać, choć nie jest bez wad.
6 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
"efektownie porównuje do mitycznych potworów Scylli i Chybrydy"
Kto pozwala takiemu głupkowi publikować? Hatakumba 🙂
Odnosząc się do tematu wpisu: sytuacja w Polsce rozwija się w takim kierunku, że można mieć obawy o kryzys typu argentyńskiego. Rady na świat cywilizowany są niewystarczające. Przydałaby się rozszerzona instrukcja ochrony kapitału w przypadku przejęcia rachunków bankowych przez państwo. Gotówka i fizyczne złoto to mało finezyjne.
Akurat ucieczka i schowanie kapitalu w PL w dzisiejszych czasach jeszcze jest w miare proste (poki mozna). Proponuje poczytac i zrozumiec stablecoin'y – kryptowaluty powiazane z czyms fizycznym (np. DAI, USDC, tUSD, np. https://www.coinbase.com/earn/dai). Dzieki zdecentralizowanym gieldom (np. https://kyberswap.com/, ale jest sporo innych) i brakiem podatku od wymiany krypto-krypto mozna sobie wytransferowac oszczednosci i miec do nich dostep na calym swiecie.
Jak nie chcemy zeby tylko lezaly to mozemy je wrzucic w pozyczki (ok. 8%/rok w USD – https://app.compound.finance/)
Kryptowaluty jako ucieczka przed ryzykiem argentyńskim (które kiedyś wygeneruje PiS)? Miej litość. To już lepiej zakopać świnki w ogródku.
Slowo klucz stablecoin. Polecam zamiast z gory ignorowac zapoznac sie z tematem i nie wrzucac wszystkiego do jednego worka.
To nie jest jednak stan wojenny żeby oszczednosci i swój dorobek trzymać w skarpecie pod łózkiem. Pieniadz musi byc w obiegu – widac co sie stało z naszym rynkiem w momencie gdy polskie fundusze sa odrzucane przez wiekszosc inwestorow na rzecz zagranicznych. Miejmy nadzieje, ze ppk ruszy ten zastój, bo jak narazie cienko widze ten nasz rodzimy kapitał bez inwestowania
> To nie jest jednak stan wojenny
Nie, na tym etapie nie. Przed nami pół roku do wyborów prezydenckich, w trakcie którego to czasu PiS musi pozyskać wyborców centrowych. Dlatego władza pokaże gębę łagodną.
Natomiast nie miejmy złudzeń: jeśli Duda wygra, to rewolucja zostanie zakończona i nastąpi mocne dokręcenie śruby. Również fiskalne. Z szukaniem podatków w każdym możliwym i niemożliwym miejscu.
Osoby inwestujące w Polsce powinny mieć tego świadomość: po wygranej Dudy w kraju może się zdarzyć wszystko.