Dużymi krokami zbliża się temat finalnych zmian w OFE i kolejnego na przestrzeni ostatnich lat przymusu podjęcia decyzji finansowej przez społeczeństwo – ZUS czy nowy zwierz lansowany przez rząd. Temat jest gorący medialnie, ale ja mam poczucie, iż zaczynamy żyć w Dniu Świstaka. Za mojego życia podejmowaliśmy już decyzje o wyborze OFE, porzuceniu OFE, inwestowania przez IKE, a teraz jeszcze musimy wybrać PPE i PPK. Trwająca od lat dyskusja na temat kondycji polskiego systemu emerytalnego, której centralnym punktem jest pytanie o wypłacalność ZUS w perspektywie kolejnych dekad, wisi nad nami już pewnie ze 30 lat. Gdzieś w tym wszystkim ginie jednak problem rozumienia tematu przez przeciętnego Kowalskiego.
Zajmowanie się giełdą przez blisko 30 lat powoduje, iż człowiek odrywa się od świata normalnych ludzi i finansów przeciętnego gospodarstwa domowego. Szczerze, ja nie wiem, co myślą ludzie, którzy nie inwestują na rynku. Pewnie większość moich znajomych ma jakieś akcje, a nieliczni biorą telewizor czy rower na raty. Nie rozumiem czym kieruje się reszta podpisując umowy na karty kredytowe czy też kupując samochody na kredyty bez zadawania pytania, ile naprawdę będzie kosztowała przyjemność luksusowego stania w korku. Większość wyborów finansowych, z którym spotykam się w moim otoczeniu jest zrozumiała, ale to garstka całej populacji. Podejrzewam, iż większość dziennikarzy finansowych, analityków giełdowych i ekonomistów – jeśli nie mają jakiegoś grzesznego życia z miłością do hazardu – żyje w podobnej bańce.
Problemem jest wyjście z tej bańki i nieumiejętność wytłumaczenia finansów i giełdy ludziom, którzy nigdy nie inwestowali lub nie zadali sobie trudu zrozumienia domowego budżetu. Im bardziej oderwany jest pytający od rynku finansowego, tym większa pokusa do używania metafor i porównań, które szybko zmierzają do punktu, gdzie sens jest zgubiony. Kończy się zwykle świadomością, iż X wcześniej lub później wyleci na jakimś finansowym zakręcie, a Y z oszczędnościami wpadnie w łapy jakiegoś sprzedawcy, który oczaruje oślepiającymi procentami, zmanipulowanymi wykresami i wszystkim tym, co mają w arsenale sprzedawcy. W najlepszym przypadku Y wyląduje ze środkami w jakimś funduszu o bezpiecznej strategii, która pozwoli zarobić wszystkim, tylko nie klientowi.
Nie mam w sobie natury finansowego Bodhisattwy. Może, jak ścieżki DM BOŚ i moja rozejdą, to założę blog Finansowy Bodhisattwa (c) – uprasza się o nie wykorzystywanie pomysłu – ale na dziś zwykle reaguję zwątpieniem, kiedy spotykam się z bezradnością finansową. Kluczowym problemem jest takie pokierowanie rozmową, żeby pacjent nie stracił twarzy i nie poczuł się finansowym analfabetą. Dlatego narodową dyskusję o ZUS należałoby zacząć od tego, iż u większości ludzi mamy do czynienia z wyjątkowo niebezpiecznym połączeniem analfabetyzmu matematycznego z analfabetyzmem finansowym. Nie znam polskim badań, ale amerykańska literatura przedmiotu (pdf) jest bezlitosna. W testach mierzących poziom rozumienia finansów osobistych większość populacji zwyczajnie otrzymuje ocenę F (nasza 1).
Wzrost zadłużenia gospodarstw domowych w Polsce i wreszcie łatwość atakowania przez polityków giełdy i generalnie inwestycji pozwalają na tezę, iż jesteśmy w sprawach finansów jako społeczeństwo równie ograniczeni, jak inni na świecie. I właśnie przed populacją, która nie ma bladego pojęcia o finansach stawia się zadanie wybrania, czy chcą iść w stronę nowego systemu emerytalnego, czy może jednak zostać w ZUS. Tymczasem żyjemy w świecie, w którym ludzie wierzą, iż na emeryturę można zarobić grając na loterii. Pobudka z tego stanu będzie bolesna, ale w przyszłości. Dziś wszyscy, którzy coś z tego rozumieją, ośmieszamy się zakładając, że ludzie wiedzą, co do nich mówimy i czego od nich oczekujemy.
3 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Sa zasadniczo 2 drogi:
1. Dawac spoleczenstwu mozliwosc wyboru, organizowac referenda w konkretnych tematach (jak np w Szwajcarii) etc. Ale to jak slusznie autor zauwazyl ma sens gdy ludzie rozumieja co sie do nich mowi. W omawianym przypadku nie widze innej drogi do zmiany sytuacji niz mozolna praca u podstaw przez edukacje matematyczno-finansowa spoleczenstwa. Ale to jest praca na 1-2 pokolenia, niestety do tego czasu system emerytalny w obecnej formie nie dotrwa.
2. Nie dawanie ludziom wyboru, tyko podejmowanie decyzji przez rzad. Co i tak w duzej mierze mysle ze sie dzieje, bo wiele wyborow ktore dostajemy to jak dla mnie wybory pozorne.
To są trudne kwestie. Szwajcarzy w referendum odrzucili pomysł dochodu gwarantowanego w wysokości 2.500 CHF dla każdego dorosłego obywatela. Ja nie mam żadnych wątpliwości jaki byłby wynik tego referendum w Polsce.
Nie przeceniałbym finansowej bystrości dziennikarzy gospodarczych i analityków. Wielu z nich zapakowało się w kredyty frankowe na szczycie bańki cenowej.
Myślę, że o zapobiegliwości finansowej Polaków mogą świadczyć ich oszczędności. Połowa gospodarstw ma oszczędności, połowa nie ma ich wcale. Ci bez oszczędności to finansowi ignoranci, o których pisze pan Adam.
Z kolei z tych posiadających oszczędności, połowie wystarczyłaby na 2-6 miesięcy życia. 27% polskich rodzin ma oszczędności przekraczające pół roku.
Nie podaję linka do tych danych, ponieważ zawsze kiedy tu wklejam link, moderator kasuje moje posty. Można je znaleźć w sieci.