Zostawiłem na osobny wpis jedno ze stwierdzeń z nieszczęsnego artykułu o inwestowaniu w Krytyce Politycznej, po to, by pokazać jak łatwo można manipulować cyferkami pokazując straty.
Przywołajmy cytat jako punkt wyjścia:
„Natomiast osoby, które na giełdzie na początku coś zarobiły, zazwyczaj za zarobione pieniądze kupują kolejne akcje – tak długo, aż w końcu też stracą i zniechęcą się do gry. Zjawisko to, które znacznie zwiększa przeciętną stratę osób grających na giełdzie, występuje też w grach hazardowych.”
To, na co chciałbym zwrócić uwagę, to owa znacznie zwiększająca się przeciętna strata gdy inwestuje się zyski. Prawdopodobnie autor nie do końca zdawał sobie sprawę z logiki tego stwierdzenia, chociaż matematycznie wszystko mu się zgadza (ponoć zajmuje się statystyką matematyczną). Ale to dobra sposobność pokazania czegoś, z czego nie zdaje sobie sprawy wielu inwestorów. Posłużę się prostymi przykładami, może nawet zbyt uproszczonymi, ale to chyba jedyna droga, by każdy mógł zrozumieć zagadnienie wielkości strat.
Przykład 1
Załóżmy, że giełda składa się tylko z 3 inwestorów. Inwestor A stracił wszystko, czyli 10.000 zł. Zarobił je inwestor B, który teraz ma 20.000 zł (początkowo również miał 10.000 zł). Inwestor C nie zmienił stanu posiadania.
Ile wynosi średnia strata?
Zależy jak policzymy – czy w przeliczeniu na stratnych inwestorów, czy na wszystkich. Załóżmy, że tylko na stratnych, a więc średnia strata wynosi 10.000 zł.
Ale potem inwestor B również stracił wszystko, łącznie z zyskiem, czyli 20.000 PLN, na rzecz inwestora C. Idąc tropem autora artykułu średnia strata wyniesie teraz:
10.000 + 20.000 = 30.000 zł
30.000 / 2 osoby=15.000 zł
Proste. Ciekawostka: obaj przegrani inwestorzy posiadali łącznie 20.000 zł, ale w sumie przegrali 30.000 zł jak widać z równań. Proszę się nie dziwić teraz, że autor odkrył pilnie strzeżoną tajemnicę inwestowania. Im więcej wygrywasz „drogi” inwestorze, a potem tracisz, tym bardziej przyczyniasz się pogorszenia giełdowych statystyk!
A teraz zagadka.
Jak rozumiesz Czytelniku stwierdzenie: „strata inwestora X na giełdzie wyniosła 50%”?
Czy może po poprzednim przykładzie zaczynasz odczuwać niepokój w umyśle i nie wiesz już, co o tym myśleć i jak odpowiedzieć?
To ja ułatwię nieco tok myślenia. Masz do wyboru zasadniczo 2 warianty:
1. Inwestor X stracił 50% ze swojego kapitału początkowego wniesionego do inwestowania.
2. Inwestor X stracił 50% licząc od najwyższego poziomu linii kapitału, na którą składa się osiągnięty w najlepszym momencie zysk + kapitał początkowy.
Może są jeszcze wariant 3 i 4, ale bez znaczenia dla tych rozważań (choć być może komuś uda się mnie przekonać, że jednak jest jakiś wariant istotny w tym problemie strat).
Otóż większość inwestujących wybiera wariant numer 1. W sumie nie popełniają błędu, ulegają co najwyżej pewnej psychologicznej pułapce, o której nieco więcej w dalszej części.
Aby wzajemnie się rozumieć w rozważaniu problemów giełdy potrzeba w tym punkcie dużo bardziej precyzyjnych określeń. Bo strata w wariancie nr. 1 to „zwrot na kapitale”, akurat w tym przypadku ujemny, a w wariancie nr. 2 to „obsunięcie na krzywej kapitału”. Tym drugim posłużył się autor artykułu by zrobić piorunujące wrażenie na niedowiarkach i laikach.
Czasami prowadzić to może do jeszcze większych absurdów, które prześledźmy w kolejnym przykładzie.
Przykład 2
Ponownie 3 inwestorów i każdy dysponuje 10.000 zł kapitału początkowego. Inwestor A przegrywa całość, którą przejmuje inwestor B. Potem ów inwestor B traci 5.000 zł na rzecz inwestora C. Za jakiś czas udaje mu się jednak zarobić 2.000 zł kosztem straty Inwestora C. W tym momencie stan rachunków wszystkich z nich wygląda następująco:
Inwestor A – strata 10.000 zł (-100%)
Inwestor B – kapitał obecnie 17.000 zł, w tym zysk na kapitale początkowym 7.000 zł (+70%), a jednocześnie obsunięcie kapitału 3.000 zł od najwyższego poziomu linii kapitału (czyli obsunięcie= 15%)
Inwestor C – kapitał obecnie 13.000 zł, w tym zysk na kapitale początkowym 3.000 zł (+30%), a jednocześnie obsunięcie kapitału 2.000 zł od najwyższego poziomu linii kapitału (czyli obsunięcie= 13,3%)
Jeśli liczyć straty wzorem autora artykułu z Krytyki, to wyglądają tak:
Łączna wielkość strat wszystkich 3 inwestorów to:
10.000 zł + 3.000 zł + 2.000 zł = 15.000 zł
Średnio na jednego wychodzi:
15.000 zł/3= 5.000 zł.
I co ciekawe – 100% inwestorów teraz traci! Każdy bowiem zalicza aktualnie albo obsunięcie albo utratę kapitału początkowego. Nie ma w tym znaczenia to, że przecież inwestor B siedzi na zysku 70%, a inwestor C na zysku 30% licząc od kwoty początkowej na rachunku. A inwestując, niemal non stop tkwimy przecież w jakimś obsunięciu kapitału, ponieważ na nowe szczyty linii kapitału wchodzimy dość rzadko. Gdyby więc dzisiaj podliczyć wszystkich inwestorów na giełdach i forexie okazałoby się, że jakieś 99,99% traci (w tym pewnie i Buffett po ostatnich spadkach w USA). I to tracą znacznie więcej niż ich kapitał początkowy wprowadzony do gry.
I tak oto mamy świetny materiał na jakiś kolejny artykuł anyliberalny.
Ale uwaga! W tym wszystkim logika jest wprawdzie zachwiana, ale tak całkowicie nie można jej ignorować, o czym w kolejnym wpisie.
–kat–
4 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
"Natomiast osoby, które na giełdzie na początku coś zarobiły, zazwyczaj za zarobione pieniądze kupują kolejne akcje – tak długo, aż w końcu też stracą i zniechęcą się do gry. Zjawisko to, które znacznie zwiększa przeciętną stratę osób grających na giełdzie, występuje też w grach hazardowych.” Wbrew pozorom, to zdanie wcale nie zasługuje na wyśmiewanie, co szanowny autor raczył zrobić. W ostatnich latach, powszechnie na naszej giełdzie mieliśmy, i dalej mamy do czynienia ze spółkami które na wysokich obrotach, z książkowymi korektami są pompowane, po czym następuje zjazd do wartości niewyobrażalnych, często do przysłowiowego jednego grosza. Ten zjazd już odbywa się nie "książkowo", tylko tak, aby złapać jak najwięcej kapitału w swoje sieci. Prym w tym procederze wiodą spółki Patrowicza, ale nie tylko one. Jest wielu naśladowców. Nadzór oczywiście nie widzi w tym nic zdrożnego, ot gra rynkowa popytu z podażą. "Po coś kupował jakieś lewe spółki" zdaje się mówić KNF i wszyscy mądrale, przepraszam – obserwatorzy rynku. Trzeba było kupować dobre sprawdzone firmy z WIG20, albo jednostki funduszy zarządzanych przez prawdziwych fachowców. I tak oto mamy to co mamy: fatalna opinia rynku akcyjnego, spadek obrotów, głębokie zniechęcenie i poczucie oszukania wśród drobnych akcjonariuszy i spadki kapitalizacji spółek i ich masowe wycofywanie z obrotu. Jednym słowem mamy bessę, gdy na świecie króluje hossa. Oczywiście to zjawisko to tylko drobny przyczynek do całego obrazu GPW.
Manipulować cyferkami można nie tylko, pokazując straty, ale też i nieistniejące zyski.
Cały system indeksowania giełdowego, jest po trosze „zmanipulowany” i niezbyt nadający się
do długoletniej analizy rynku pod względem atrakcyjności dla przeciętnego inwestora.
Przytaczanie danych statystycznych (dotyczących indeksów WIG) z lat poprzednich,
obarczone jest poważną wadą, dotyczącą sposobu tworzenia i wyliczania tych indeksów.
Przykładem może tu być nasz WIG20.
W związku z warunkiem „sine quo non” wejścia do indeksu, znajdują się w nim spółki
osiągające określone obroty i kapitalizacje.
Są to zazwyczaj spółki „wygrane”, w fazie „pełnego rozkwitu”.
Natomiast spółki nieosiągające progowych warunków są z indeksu usuwane.
Taki sposób tworzenia indeksu może mówić wiele o kondycji giełdy jako platformy do
handlu. Niestety przekłamuje, lub mówi mało o kondycji gospodarki i możliwych stopach
zwrotu dla akcjonariuszy.
Biorąc pod uwagę średnią rotację składu WIG20 na poziomie ok.2- 3 firm rocznie, już po
trzech latach wyniki akcjonariusza długoterminowego, posiadającego akcje firm z WIG20 (w
związku z coroczną aktualizacją składu indeksu) mogą się krańcowo różnić w porównaniu do
indeksu.
@ Krzysztof
Znane mi badania pokazują, że indeksy zaniżają wyniki rynków. Komitety indeksowe to słabi inwestorzy można powiedzieć. Taki był Twój argument?
Moim zdaniem, usuwanie z indeksu najsłabszych spółek, sztucznie „odmładza” indeks i
zawyża jego wyniki w stosunku do wyników przeciętnych inwestorów.