W ostatnim tekście Trystero poruszył bardzo ważny aspekt tradingu – cienkiej linii, jaka dzieli dyscyplinę, dzięki której zarządzający postępuje zgodnie z ustaloną wcześniej strategii, a uporem, gdy sprawy nie idą zgodnie z naszym planem, ale wciąż jesteśmy przekonani, że dzięki twardemu przestrzeganiu wcześniej ustalonych zasad ostatecznie wszystko skończy się dobrze.
No chyba, że wcześniej skończy się nam kapitał.
Kwestia zasygnalizowana w przypadku funduszy Greenlight Capital nie jest sprawą, która wyłącznie dotyczy profesjonalistów. To cień, który od początku działalności na rynkach ciąży na naszej aktywności. Bez względu na to, czy jesteśmy amatorem, profesjonalistą, czy handlujemy na własny rachunek czy dla instytucji.
Wyobraźmy sobie prostą sytuację – zaczynamy handel systemem, nad którym rzetelnie pracowaliśmy, testowaliśmy go, chodził przez jakiś czas „na sucho”, czyli na niewielkich kwotach. Dotychczasowe wyniki (na podstawie testów historycznych) są dla nas satysfakcjonujące. System jest agresywny, daje wysokie stopy zwrotu, a tym samym, co nie powinno być zaskakujące, widać to również we wskaźnikach ryzyka.
„Ciemna strona systemu” sugeruje, że historycznie doświadczył on 35 procentowego obsunięcia oraz, że od czasu do czasu zdarzają mu się długie serie strat. Maksymalna seria to osiem strat z rzędu. Większość osób, która testowała kiedykolwiek systemy wie, że obserwujemy te dane, analizujemy je i zwykle przyjmujemy do wiadomości nawet wyjątkowo wysokie wskaźniki ryzyka, zwłaszcza jeśli od największego obsunięcia, albo długiej serii strat minął już spory okres. Wówczas bardzo często zachowujemy się, jakby to było jednorazowe zdarzenie, które (mamy po cichu nadzieję) więcej się nie powtórzy.
Tymczasem przy danych parametrach możemy się spodziewać, nie tylko, że podobna sytuacja jeszcze się zdarzy, ale nawet może być jeszcze gorsza. Skoro historycznie obsunięcie wyniosło 35 procent, to przy pewnych okolicznościach rynkowych może pojawić się 40, a nawet 45 procent. A może więcej. Seria ośmiu strat z rzędu, mogła mieć miejsce pięć lat temu, ale to nie oznacza, że niw wystąpi ponownie i że nie będzie to dziewięć lub dziesięć stratnych transakcji.
I w tym momencie dochodzimy do sedna. Mamy sprawdzony, przetestowany system. Od jakiegoś czasu działamy już zgodnie z nim. Wiemy, że cierpliwość i dyscyplina są kluczem i raczej nie mamy problemu z trzymaniem się zasad. I wchodzimy w „strefę mroku”. Rynek właśnie wszedł w okres, który dla naszego systemu okazuje się zabójczy. Może to być choćby jakiś okres wysokiej zmienności, z licznymi pułapkowymi sygnałami. Od pół roku przynosi straty. Właśnie przekroczył poziom historycznego maksymalnego obsunięcia, które w danym momencie wynosi 33 procent. Dodatkowo mamy szóstą stratę z rzędu, zaś sam układ wykresu nie sugeruje, żeby w najbliższym czasie coś uległo zmianie. Najbliższa przyszłość nie przedstawia się różowo, a nasza pewność siebie koroduje z dnia na dzień, po kolejnej słabej sesji.
Dyscyplina dyscypliną, ale my osiągamy właśnie limity ryzyka, które jesteśmy w stanie zaakceptować. Plan planem, ale w głowie pojawia się myśl o tym, co będzie jeśli obsunięcie zacznie przekraczać czterdzieści procent. Cierpliwość cierpliwością, ale w naturalny sposób zastanawiamy się nad tym, czy rynek nie zmienił przypadkiem trwale charakteru lub czy nie doszło do „zużycia” naszego systemu. Takie rzeczy się zdarzają, stąd w wielu przypadkach monitoruje się systemy i okresowo stara się je „tuningować” (pisał o tym choćby Larry Hite w Czarodziejach rynku). Nie ma to nic wspólnego z optymalizacją pod dane historyczne. Często dotychczasowe systemy zastępuje się nowymi, zmienia się strategie, rozszerza lub zmienia rynki, na których handlujemy. Można powiedzieć, że kluczem jest jak najszersza dywersyfikacja. Nie tylko aktywów, ale również stosowanych metod.
Co można poradzić, gdy znajdziemy się w tak krytycznej sytuacji? Trzymać się twardo planu, czy może pozwolić sobie na jego złamanie. A co jeśli po pierwszym tego rodzaju odejściu od wcześniejszych założeń, takie myśli będą pojawiały się w przyszłości coraz częściej, gdy tylko pojawią się negatywne wyniki? Na każde z tych pytań nie ma prostej i jednoznacznej odpowiedzi. To równocześnie sprawia, że marzenie wielu osób o automatyzacji handlu, które ma eliminować problemy z emocjami, podejmowaniem decyzji jest właściwie nierealne. W miejsce jednych problemów pojawiają się inne. Równie trudne do rozwiązania i wciąż znajdujące się w sferze podejmowania decyzji i emocji, jakie te decyzje wywołują.
6 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Można poprosić o korektę. Tekst bardzo "kole oko".
Literatura na temat śmierci systemów jest trudno dostępna, przynajmniej mi trudno jest coś znaleźć (poza nieśmiertelnymi tipsami typu Dennis uwalał system jak zanotował 50% obsunięcie). Jakiś artykuł na blogu byłby przydatny 🙂
Przed emocjami można zawsze można się próbować ratować na etapie tworzenia systemu.
* ustalić warunki śmierci drawdown/czas drawndownu/czas braku minimalnych akceptowanych zysków/… i algorytm przyszłych aktualizacji
* mając historyczne np obsunięcia zawsze można skonstruować funkcję prawdopodobieństwa szansy na wysokość przyszłego maks obsunięcia. "Realne" przyszłe maks obsunięcie może wyjść inne niż historyczne
* do tego co wyjdzie dołożyć xx% na zapas (i do tego dopasować ryzyko oraz nieemocjonalny warunek śmierci systemu).
Wszystko się zgadza. Ale na te najgorsze scenariusze mało kto potrafi się przygotować. Nie pamiętam już kto, napisał, że jeśli w testach wychodzi ci jakiś poziom obsunięcia, załóż, że może zdarzyć się dwa razy większe. Przy takim podejściu część ludzi zacznie "poprawiać" albo szukać systemy, tak aby max DD nie był większy niż -15%.
A tak naprawdę w tym założeniu znajduje się prosta uwaga – bądź gotów na wszystko. Nie wierz wyłącznie historycznym testom/wynikom.
Skrajnie komiczna wersje prob automatyzacji obserwuje na rynkach forexowych, gdzie czesto ktos chce "napisac bota", bo ma swietny pomysl, albo, ma juz bota, ktory swietnie dziala. A tu nagle jakos przestal zarabiac w realu.
Bardzo kluczowa kwestia, poza aspektami technicznymi, jest dopasowanie mentalne do konkretnej metody. Przykladowo, stary trend following, usmiercany wielokrotnie, nie "zadziala" komus, kto nie bedzie w sobie mial cierpliwosci. Duzo cierpliwosci. To niby banal, ale np. Tom Basso, trend follower, mowi, ze cierpliwosc, to jedna z jego glownych przewag na rynku.
patrzę na fora fx,krypto i nie mogę pozbyć się wrażenia, że jestem gdzieś w okolicach końca lat 90 na GPW. Te same pytania, te same problemy, te same rewolucyjne odkrycia metod
Jaka jest w zasadzie konkluzja tego tekstu? Na przyklad w zakresie tego uporu i konsekwencji? Bo trudno ja odszukac, nie sa nia chyba kolejne stawiane pytania?