Na przestrzeni ostatnich miesięcy na blogach bossy wielokrotnie pojawiały się ostrzeżenia, iż inwestorzy są mocno rozpieszczeni niską zmiennością i brakami poważnych korekt. Starczyło lekkie uderzenie podaży, by rynek zatrząsł się od spekulacji na temat końca hossy i przywoływał pojęcie krachu. Pozwolę sobie na argumenty, które wskazują, iż skończy się tylko na dawce zapomnianego strachu.
Nie wiem, czy literatura przedmiotu zawiera powszechnie akceptowaną miarę krachu. Najlepszą miarą jest zapewne spadek procentowy, ale historia podpowiada, że zawodną. Historycznie ważne procentowe spadki DJIA z lat trzydziestych ubiegłego wieku – trzy krachy z października i listopada 1929 roku – były zbliżone lub większe od 10 procent. Krachy z 1932 i 1933 roku były zbliżone do 8 procent. Dwa krachy z października 1987 roku odebrały DJIA najpierw 22,6 procent, a później 8 procent. Krach z października 2008 roku zabrał DJIA blisko 8 procent, ale flash crash z maja 2010 roku ledwie 3,2 procent.
Powyższe wyliczenie wskazuje, iż krachem jest coś, co zbliża się raczej do 10 procent niż do 5 procent. Problem w tym, iż we wtorek tokijski Nikkei tracił około 7 procent, więc można było mówić już o jakiejś formie krachu, ale całość rozeszła się „po kościach”. Amerykańskie średnie traciły ostatnio po 4 procent, więc nie mieliśmy do czynienia z klasycznym krachem, ale wydarzeniem poważniejszym niż flash crash z 2010 roku. Niektórzy mówią, że temat jest poważny. Wyjątkiem jest prezydent Donald Trump, który – jak zwykle – wie lepiej i ćwierka, iż rynek jest w błędzie.
Najważniejszym argumentem za spokojnym podejściem do ostatnich spadków i traktowania cofnięcia w kategoriach korekty są dane makro. Poniższy wykres pokazuje szacowaną dynamikę PKB w latach 2017, 2018 i 2019 (dane MFW). Jeden z najważniejszych fundamentów kontynuacji hossy – wzrost gospodarczy na przestrzeni kolejnych 8 kwartałów – jest stale obecny. Inaczej mówiąc obserwowane ostatnio cofnięcie zdaje się mieć więcej wspólnego z układem sił na rynkach niż z prognozowaną kondycją gospodarki. Niedźwiedź zadrapał, ale argumenty ma ciągle słabe.
Oczywiście prognozy mogą minąć się z rzeczywistością i za rogiem może już czaić jakaś zadyszka czy nawet recesja, których w danych jeszcze nie widać, ale na dziś nie ma naprawdę powodów do panikowania. Rynki zwyczajnie zapłaciły cenę za jednokierunkowy handel, który rozciągał wyceny i budował przesadny optymizm wobec potencjału dalszych zwyżek. Dynamika podejścia była zwyczajnie nie do utrzymania (kontynuacja styczniowego wzrostu dałaby zwyżkę S&P500 o ponad 100 procent do końca roku) i stąd mocne strzepnięcie, które ma wszystkie cechy zdrowej i potrzebnej korekty.
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.