„Miał świadomość tego, że dopóki nie kupi akcji, nie będzie wiedział, w jaki sposób zareaguje. Podobnie jak hazardzista, który nigdy nie dokonał zakładu, dopóki nie położy pieniędzy na stole, mamy tylko czczą gadaninę. Gdy trader wchodzi własnymi pieniędzmi, wszystko się zmienia. Livermore wiedział o tym doskonale. Dopiero wtedy gracz wkracza do gorącej dżungli własnych emocji. Miał świadomość, że ma pod kontrolą własny umysł. Wierzył w swoje umiejętności intelektualne. Nie miał jednak pojęcia, czy będzie potrafił kontrolować własne emocje.”
Czytając biografię J. Liveromore’a napisaną już przed paru laty przez Richarda Smittena („Jessie Livermore: World Greatest Stock Trader”) moją uwagę przykuł zacytowany fragment. Livermore, pracując w biurze maklerskim, jako młody chłopak (z niemal praktycznie zerowymi środkami) obserwował dziesiątki graczy. Opracowywał swoją własną metodę oceny i analizy akcji, prowadził notatki, z których wynikało, że jego podejście ma sporą szasnę sukcesu. A jednak, miał świadomość tego, że analiza i ocena rynku to jedno, a działanie to zupełnie odmienna sprawa. Przypominam sobie wiele rozmów z początkującymi graczami i inwestorami i chyba żaden z nich tak jednoznacznie nie wskazywał na własne ograniczenia, właśnie w sferze emocji. Może nawet coś tam mówiono o emocjach i zapanowaniu nad nimi, ale było to raczej mówione z przekonaniem, że „ja jestem lepszy niż inni”. Lepszy, to znaczy – racjonalny, nie poddaję się emocjom, jestem w stanie nad sobą zapanować, trzymam się wyznaczonych celów.
A później owe przekonania o własnej ponadprzeciętności pękały jak bańka mydlana, właśnie wtedy gdy pieniądze zaczęły wchodzić do gry. Nasze długoterminowe plany zaczęły być pod presją krótkoterminowych wrażeń – rozochoceniu i ekscytacji, gdy wszystko szło zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Czyli gdy zarabialiśmy pieniądze. I frustracii, zniechęceniu i lęku o własne pieniądze, gdy rynek okazał się jednak znacznie bardziej nieprzewidywalny, niż nam się wydawało.
Być może przewaga i samoświadomość Livermore’a wynikała z tego, że widział wielu traderów – zarówno doświadczonych, jak i nie – którzy w zetknięciu z rynkiem tracili zimną krew, a często pewnie i zmysły. Ktoś, kto nie ma tej możliwości żyje dłużej w przeświadczeniu o własnej wyjątkowości. Co więcej w zetknięciu z brutalną rzeczywistością, zaczynają często popadać w drugą skrajność – niewiary we własne umiejętności. Po napisaniu „Drogi inwestora”, wspólnie z Tomkiem Zaleśkiewiczem, dostałem kilka sygnałów i podziękowań od graczy. Po jej przeczytaniu oddychali z ulgą, bo mogli stwierdzić, że właściwie nie różnią się od innych. Nie są głupsi i mniej zdolni i dlatego tracą pieniądze. Problemem jest brak zrozumienia naszych własnych ograniczeń emocjonalnych.
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.