W ostatniej notce na blogu pozwoliłem sobie wyrazić dystans do szeroko powtarzanych tez, iż ostatnie lata zwyżek na giełdach to efekt baniek spekulacyjnych. W mailu od jednego ze stałych czytelników dostałem komentarz, w którym słusznie rozdzielił mój stosunek do idei bańki spekulacyjnej od byczej postawy wobec rynku. Rozróżnienie jest na tyle ciekawe, że muszę skorzystać z okazji i odpowiedzieć notką.
Jeszcze raz diagnozując zachowanie giełd akcji podkreślę, iż zwyżki obserwowane w ostatnich dwóch latach nie były wydarzeniem bez precedensu. Na blogach sygnalizowałem już, iż analogicznie wzrosty na Wall Street oberwaliśmy w latach dziewięćdziesiątych XX wieku i to na długo przed wybuchem bańki spekulacyjnej pod flagą piratów z Doliny Krzemowej. Indeksy w USA rosły wówczas z dynamiką porównywalną do dzisiejszej i znajdowało to uzasadnienie w bumie gospodarczym, jaki przeżywała globalna gospodarka po zakończeniu zimnej wojny. Oczywiście głównym silnikiem napędowym ówczesnej hossy była wielki wzrost inwestycji w środki trwałe przez firmy a nie tylko uwolnienie się świata od wyścigu zbrojeń.
Wracający do pytania z tytułu notki i odpowiedzi o mój stosunek do przyszłości rynku. Kluczem do mojego dystansu wobec obozu niedźwiedzi i zwolenników nadciągającego krachu jest banalna teza, iż globalna gospodarka pozostaje na wczesnym etapie kolejnego cyklu koniunkturalnego. Firmy w dużej mierze dystansowały się do oznak ożywienia i kluczowy dla koniunktury okres inwestycji jest dopiero kwestią przyszłości. Zakładam, iż optymizm gospodarczy, który niedawno objawił się we wskaźnikach koniunktury w przemyśle (ISM w USA i PMI na świecie) sygnalizuje początek nowego procesu inwestycyjnego, za którym pójdzie wszystko to, co wiąże się z fazą zdrowego wzrostu gospodarczego.
Kolejnym elementem, który lokuje mnie w obozie byków jest stosunek do wycen spółek. Oczywiście, że po dwóch latach mocnej hossy, za którą nie szło równie dynamiczne ożywienie gospodarcze, spółki obserwowane przez wskaźniki fundamentalnie nie mogą prezentować jednoznacznego obrazu. Rynek może jawić się, jako mocno przegrzany, ale na wskaźnikach takich, jak C/Z indeksowi S&P500 daleko do szczytu z roku 2000, kiedy świat oszalał na punkcie akcji. Przypomnę, iż załamanie hossy w roku 2008 poprzedziła bańka spekulacyjna na rynkach towarowych i rynku nieruchomości a akcjom – zwłaszcza na rynkach rozwiniętych – daleko było do jakiegoś fajerwerku. To nie krach na rynkach akcji był genezą kryzysu po roku 2008.
Mógłbym dalej szukać argumentów za kontynuacją hossy, ale wówczas popadłbym w przesadę, którą widzę u zwolenników scenariusza przeciwnego. Odnotuję tylko, iż nie widzę również zagrożenia ze strony zakończenia trzeciej rundy luzowania ilościowego. Jeśli moje założenie o początku nowego cyklu gospodarczego jest poprawne, to naturalną konsekwencją tego jest teza, iż faza zacieśnienia polityk monetarnych w głównych gospodarkach świata jest kwestią dalszej przyszłości. Wskazują na to nie tylko prognozy zmian w stopach procentowych, ale również zmienne, którymi zwykliśmy mierzyć inflację. Inaczej mówiąc również na tym polu widzę przepaść, jaka dzieli mnie wobec niedźwiedzi.
Oczywiście dostrzegam ryzyka dla scenariusza wzrostowego, ale giełda to miejsce, w którym zawsze przychodzi moment, w którym trzeba wybrać scenariusz, jaki się gra w perspektywie kilkunastu kolejnych miesięcy. Mój zakłada konieczność powiększanie zaangażowania w akcje na korektach. Nie popełnię zbrodni hurraoptymizmu i nie zalecę zgody na mój punkt widzenia. Po ostatnich dwóch latach rynek stał się trudniejszy. W bliskiej przyszłości nie oczekuję już spektakularnych zwyżek – raczej powrotu do standardu – i spodziewam się, że kilka osób straci pieniądze mimo ogólnej tendencji wzrostowej, ale to już problem tych, którzy w ostatnich latach oczekiwali spadków a nie wzrostów.
22 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
dla tych co jeszcze nie obstawili bądź nie wiedzą jak sie do tego zabrać:
http://www.quantpedia.com/Screener
tu są chyba wszystkie strategie warte uwagi z tym ze niestety trzeba zapłacić za większość ale są też i za darmo.. wszystkie mają naukowy backgroud za sobą.. Jest ich więcej niż palców u jednej ręki..
Generalnie zgoda. Jednak SP500 tani nie jest i nawet jeśli zostały mu dwa lata hossy to dużo wyżej nie poleci. Na razie wręcz prosi się o korektę. W przyszłym roku 2000 powinien przekroczyć. Ale 2500 to chyba dopiero za wiele lat, podczas następnej hossy. Szczyt obecnej widziałbym na 2200-2300 w 2016 roku.
Z kolei WIG ma potężny potencjał wzrostu. Nawet 100k mnie nie zaskoczy. Jednak zakładam że będzie to „tylko” 75-80k, bo OFE brużdżą.
Na razie powoli kończą brużdżenie celem przypodobania się dokonującym wyboru obywatelom, ale potem znowu zaczną wywalanie akcji. Wątpię aby dostosowały się do benchmarku z 80% akcji. Raczej zejdą na 40-50% jak funduszom emerytalnym przystało. Przynajmniej niektóre z OFE tak zrobią.
A ja stawiam na Tolka Banana! Nawet, jeśli na koniec okaże się, że to tylko Szymek Krusz, harcerz – misjonarz, naprowadzający trudną młodzież na słuszną drogę….
co ciekawe, w tych ‚naukowych’ systemach każdy mechanizm ma uzasadnienie w przeciwieństwie do wyszukiwania ‚formacji’ na danych historycznych.. zapoznając sie z tymi systemami można dojśc do wniosku że trading to w zasadzie wyszukiwanie anomalii co sprowadza używanie tych wszystkich wskaźników naiwnej AT jako ewentualnego narzędzia kwantyfikującego a nie miejsca będącego samym w sobie źródłem ‚przewagi’ na rynku..
@ wacław
Wierzysz w przewagę, dawaną przez internetowe „systemy”, niechby i nawet płatne(dużo płatne)? A niech sobie będą naukowo podbudowane! Nie takie rzeczy w uzasadnieniach systemów transakcyjnych widziałem!
Z ciekawszych – np. system cykli P.Q. Wall’a wywodzony bezpośrednio z…..tekstów filozofów greckich w rodzaju Platona 🙂
Jeśli sam sobie nie dasz przewagi poprzez odpowiednie używanie mózgu własnego, zapomnij o tym, że jakikolwiek automat Ci ją da!
Mózg jest Twoją jedyną (ale wielką) bronią na rynku. To, czy ostrzysz ją co dziennie, czy pozwalasz by się stępiła i zardzewiała, może zadycydować o sukcesie lub porażce
@ dlaczego stawiam na Czarnego Łabędzia 😉
Kilka dni temu ktoś na blogach zlinkował artykuł Krzysztofa Kolany z Bankiera. Sorry, że powtórze link, ale tutaj jest bardziej nawet na miejscu:
http://www.bankier.pl/wiadomosc/5-przeslanek-nadchodzacego-krachu-3027548.html
Argumenty do rozważenia. Autor odnosi się tam m.in do wyceny spółek. Mimo, że cykl inwestycyjny w gospodarce USA już ruszył, to „dogonienie” wycen przez zyski może być trudne.
„Przypomnę, iż załamanie hossy w roku 2008 poprzedziła bańka spekulacyjna na rynkach towarowych i rynku nieruchomości a akcjom – zwłaszcza na rynkach rozwiniętych – daleko było do jakiegoś fajerwerku. To nie krach na rynkach akcji był genezą kryzysu po roku 2008.”
O, i to jest ciekawe pytanie – czy samo przewartościowanie rynków akcji może być uważane za bańkę spekulacyjną. Czy ona musi obejmować inne rynki, chociażby towarowe.
Co do nowego cyklu inwestycyjnego – jest takie badanie FED z St. Louis, że amerykańskie przedsiębiorstwa gromadzą gotówkę głównie z powodu ryzyka politycznego. Trudno prognozować ustanie akurat tego czynnika, więc rachuby na uwolnienie „hoarding cash” w kierunku inwestycji mogą być przesadzone (część się uwolni).
> ryzyka politycznego.
Jeśli chodzi o Waszyngton, to chyba jednak będzie mniejsze po ostatnich porozumieniach w parlamencie. Przy okazji, kolejny pomijany czynnik – w tym roku gospodarka amerykańska nie będzie odczuwała zamieszania związanego z cięciami wydatków, zamrożeniem administracji. To pomijany czynnik w ocenach kondycji gospodarki w zakończonym roku, bo nie zrobił większej krzywdy, ale są szacunku mówiące, że ten szum i cięcia wydatków kosztowały 1,5 procent PKB.
Byk giełdowy pochodzi domyślnie z gotyckiego wertykalizmu pionowego, z heliotropizmu świata roślin, z”Wysokich drzew” Leopolda Staffa.
Zarobiony na krótkich będzie musiał weryfikować pogląd o budowaniu wartości w odpowiednim miejscu i stosownej porze. Każda wygrana ma przypiętą metryczkę czasu. Budowane w złym miejscu i w złym czasie ma już wpsany genetycznie termin upadku. Apis łazi za mną po mieście ale okoliczności zmuszają, abym udawał, że go nie widzę albo wypierał się przed stróżami porządku, że go nie znam, bądź to że do mnie nie należy.
Raport ma datę lipiec/sierpień 2013, ale OK, zgadzam się, że ryzyko polityczne zmalało. Pozostają jednak argumenty z art. Kolany’ego: Shiller’s P/E i mocna dojrzałość trendu.
> mocna dojrzałość trendu
Rozwiniesz ideę dojrzałości trendu w tym wypadku? Patrząc tylko na wykres S&P500 to wedle idei dojrzałości lata 90 nie powinny mieć miejsca.
Generalnie „dojrzałość” trendu badałabym odchyleniem od średnich różnej wielkości, a zasady nieuniknionej regresji do średniej ominąć się nie da (prędzej czy później, patrz wykres linkowany niżej).
Jeżeli mowa o długoterminowym przebiegu S&P500, to warto spojrzeć na niego w wartościach realnych:
http://seekingalpha.com/article/1778232-at-new-highs-s-and-p-500-still-below-real-peak
Okaże się, że inwestorzy wchodzący w fazie „dojrzałej” mieli przed sobą kilkanaście lat realnej straty, i to trzeba mieć na uwadze myśląc o latach 90-tych.
Przede wszystkim jednak trzeba zastanowić się, jakie czynniki fundamentalne działały w latach 90-tych. Clinton żegnał Amerykę sporą nadwyżką budżetową a dodatkowo zwycięski koniec zimnej wojny dał światu mocny impuls rozwojowy. Włączenie się Chin (także innych krajów) w gospodarkę globalną zapewniło wiele lat silnych tendencji deflacyjnych (niskie koszty produkcji). Wiele lat obniżania stóp procentowych. Miejsce do wykreowania dwóch baniek spekulacyjnych (internetowej i nieruchomości).
Te czynniki makro sa już wspomnieniem. Pytanie, jakie „naczynie” da się teraz napełnić długiem – czy będą to firmy (tzn. czy zaczną inwestować), bo reszta gospodarki (konsumenci) lewarować się nie może.
@ _dorota
Bez budowania modelu czynniki fundamentalne to zmienne, które można dopierać w dyskusjach jak się chce i to właśnie robią czy wszyscy łapacze krachu od trzech lat. Miała być deflacja, później inflacja a później jeszcze upadek dolara, eurolandu – jak mówił klasyk – niczego miało nie być.
Nic nie wyszło. Teraz ma być brak możliwości lewarowania się przez dekadę. Dane pokazują, że proces delewarowania się konsumentów w US zaczął wygasać. Kolejna sprawa, to demografia. Kolejna dekada to pewnie 30 mln nowych konsumentów tylko w US. Myślisz, że pamięć o kryzysie przetrwa kolejne 10 lat?
Dla jasności, nie szukam tu wyłącznie kontrargumentów przeciwko spadkom, bo to zawsze zmienia się w parodię dyskusji. Niemniej miło jest oglądać kolejne tezy o tym, że już za chwileczkę wszystko się znów zawali. Kryzys 2008 roku – jak każdy – był mimo wszystko oczyszczający.
„W bliskiej przyszłości nie oczekuję już spektakularnych zwyżek – raczej powrotu do standardu – i spodziewam się, że kilka osób straci pieniądze mimo ogólnej tendencji wzrostowej”
Ludzie tracą codziennie pieniądze, niezależnie czy na zwyżce czy na zniżce. Rozumiem, że autor licząc na to, że „kilka osób straci”, to on wtedy zarobi. Przynajmniej ja na to liczę, że kilka osób zarobi pieniądze, w tym autor wpisu i oczywiście ja!
@ ktoś_taki
Rozumiem, że autor licząc na to, że „kilka osób straci”, to on wtedy zarobi. Przynajmniej ja na to liczę, że kilka osób zarobi pieniądze, w tym autor wpisu i oczywiście ja!
Uczyńmy blogi wolnymi od argumentu od złych intencji. Adam zauważył po prostu, że nie każdy zarabia na zwyżkach. Gdybym miał zgadywać to miał na myśli inwestorów rozpaczliwie goniących wtedy rynek, zwłaszcza takich co ostatnie 4 lata stali z boku. Nie ma sensu dorabiać do tego zdania jakiejś mrocznej ideologii.
@dorota
” Pytanie, jakie „naczynie” da się teraz napełnić długiem”
No właśnie bo dotkneliśmy bariery popytu na dług.
Wiekszośc „naczyń” jest wypełniona .
Inna sprawa .że jest to żadne alibi do powiązania wzrostów czy spadków na rynkach w danym okresie . Wielcy gracze na rynkach szachują /hedgują/ się wzajemnie w wirtualnym matriksie popytu i podaży utkanym z liczb, które nie maja większego powiązania z z realem, aczkolwiek na ten real znacząco wpływając.
Między innymi dzieki temu pełne naczynia mają się dobrze i tylko interwencja nadzwyczajna QE dla wybranych /too big/ daje chwile wydechu.
@ któś_taki
>autor licząc
Autor nie liczy tylko diagnozuje, że jak się goni za rynkiem to zadanie jest zawsze trudniejsze.
@ Dorota
Argumenty Kolanego za krachem uważam za kiepskie.
ad.1-2.Brak strachu i ostra trajektoria wzrostu wykresu SP500 to całkiem dobre argumenty do korekty, ale niekoniecznie do krachu.
ad.3.Na Wall Street jest drogawo, ale na pewno nie jest bardzo drogo.
Trailing p/e=19 i estimated p/e=16 to są zupełnie normalne poziomy.
Z kolei WIG całkiem tani.
ad.4.To jest trafione, ale też niecałkiem, ponieważ na przestrzeni lat wzrasta relatywne znaczenie rynku giełdowego i 2.5%PKB dzisiaj a 2.5%PKB kilkanaście lat temu to nie to samo.
ad.5.Całkiem nietrafione. Inflacji zupełnie nie ma. Yelen bardziej gołębia od Bena (nawet nie wiedziałem że to możliwe ;-)). Od strony polityki pieniężnej na razie nie ma zagrożenia.
@ ogif
Na innym blogu wyraziles opinie o deflacji, jakoby nie miala wplywu na pozbawianie ludzi pieniadza.
Systemy emerytalne bazuja na procencie skladanym. Niskie stopy ( podaczas deflacji )
powoduja mierne wyniki finasowe funduszy emerytalnych ( obligacje daja niska rentownosc ).
Producenci Maja nizesze marze, poza tym, w deflacji psychologicznie panuje wstrzemiezliwosc konsumecka, bo czekaja , kiedy bedzie jeszcze taniej. ( mowi o rynkach normalnych, a nie o Polsce ).
Kapitalisci trzymajacy oszczednosci w formie tradycyjnej ( lokata, ksiazeczka oszczednosciowa itd. ) otrzymuja niski procent.
Na dodatek oficjalna inflacja jest zanizana, wiec ich stopy zwrotu sa nawet ujemne.
W DE towarzystwa ubezpieczeniowe wyplacaja juz tylko procent gwarantowany w przypadku Polis na zycie „Kapitallebensversicherung”.
Jedynym zrodlem dochodu z kapitalu w fazie niskich stop % byly przez ostatnie lata rynki akcji i surowcow.
Tylko na tym przykladzie nie mozna twierdzic, ze deflacja wszystkim wychodzi na dobre.
@ Ogif
Próżno tu rozważać, czy Shiller (Kolany) ma rację, czy Ogif; nie rozstrzygniemy. Pozostawmy to wyliczenie argumentów po obu stronach.
Dodam tylko, że bardziej prawdopodobna wydaje mi się silna, (w)strząsająca korekta niż odwrócenie długoterminowego trendu wzrostowego. Widzę warunki do takiej korekty a zarazem widzę potencjał inwestycyjny w przedsiębiorstwach.
@astańczak
„Kryzys 2008roku (…) był oczyszczający.
Nie tylko był ale będzie i jest lekko poza 2020.
Toteż za każdym razem, gdy Dorota oczekuje przelotu czarnego łabędzia, za każdym razem – moim zdaniem – ma ona rację.
Oczyszczający charakter omawianego kryzysu bierze się stąd, że dzieje się na planie krzyża. Ponieważ ‚metryka” USA zapisana jest również na planie krzyża (kardynalnego) to dlatego właśnie Wall Street i jej gospodarka pozostają wdzięcznym polem obserwacji i ilustracji.
Pozostaje mi tylko wyznaczyć w czasie najbliższy przylot ( i odlot ) fascynującego ptaka. Dzisiaj uwięziony w krótkim horyzoncie czasowym z powodu zaangażowania na rynku kontraktów nie pobiegnę po horyzont na spotkanie z królewskim mieszkańcem wodnego przestworu, aby zobaczyć się z Dorotą. Pozdrawiam serdecznie.
Uwięziony w tym krótkim horyzoncie…
Posłaniec królewski wyłoni się z mgieł otulających Warszawę już jutro w sekwencji 3 d., budząc sensację wśród stołecznych sokołow.
Czytający codzienny komentarz Kamila Jarosa ( mój autorytet) nie będą porażeni oryginalnością mej prognozy. I słusznie. Ja tylko wziąłem do ręki kalendarz i zakreśliłem na trzy pa, naśladując z kolei sześciotrójkowy WIG40 z zmknięcia piątkowego.
„nie widzę również zagrożenia ze strony zakończenia trzeciej rundy luzowania ilościowego”
No fajnie, że drukują i indeks idzie im w górę. Ale kiedy u nas tak będzie?
Kiedy wreszcie u nas ktoś zacznie drukować pieniądze żeby WiG20 też poszedł w górę?