Wczorajszy komunikat Rezerwy Federalnej kolejny raz powiązał stopę procentową z poziomem bezrobocia. Oczywiście uwaga rynków skupiła się na przyszłości QE3, co jest w pełni zrozumiałe, gdy przyjąć założenie, że np. rynki walutowe operują raczej w krótkiej perspektywie a akcje raczej w średniej perspektywie.
Tytułem wyjaśnienia, przez krótką perspektywę rozumiem okres do roku a przez średnią od roku do lat trzech. Tak patrząc przyszłość QE3 ma znaczenie dla większości graczy operujących na rynku walutowym, gdy grający na rynkach akcji mają gwarancję taniego kredytu na przestrzeni pełni obejmowanej perspektywy, gdy przyszłość QE3 liczy się głównie dla tych, którzy operują w krótkiej perspektywie. Dlatego warto zadać pytania, czy cele, jakie postawił Fed a więc utrzymanie taniego kredytu aż do spadku bezrobocia do 6,5 procent są do pomyślenia nawet w perspektywie 3 lat.
Na początek rzućmy okiem na powyższy wykres bezrobocia w USA od 1948 roku. Do wykresu ze strony Departamentu Pracy pozwoliłem sobie dorysować linię łączącą okresy, w których gospodarka pędziła już nie tylko w kontekście pełnego zatrudnienia, ale właściwie przy deficycie rąk do pracy. Jak widać, na przestrzeni przeszło 50 lat gospodarce coraz trudniej było kreślić nowe dołki po poprzednich recesjach. W istocie po II Wojnie Światowej tylko trzy razy udało się na tyle zmienić trend na rynku pracy, by stopa bezrobocia spadła poniżej poprzedniego dołka, ale już ostatnie ożywienie nie zdołało obniżyć bezrobocia do poziomów z końca dwudziestego wieku. Linia zielona to obecny cel Fed.
Inaczej mówiąc cały boom ostatniej dekady okazał się niewystarczający na to, by amerykańska gospodarka była wstanie zbić bezrobocie do nowego dołka. Dla nikogo nie będzie to zaskoczeniem. Po 2000 roku świat przeżył bezprecedensową skalę outsourcingu miejsc pracy z gospodarek rozwiniętych do gospodarek wschodzących, czego efektem była mniejsza presja na zatrudnienie właśnie w USA. Oczywiście dane należy też uzupełnić o zmienne kulturowe, jak np. większa partycypacja kobiet na rynku pracy niż np. w latach 50, które nie mogąc znaleźć zatrudnienia zmieniają odczyt stopy bezrobocia. Niemniej trend wydaje się czytelny i trudno nie zadać pytania, czy Ameryka zostanie zmuszona do pogodzenia się z nową definicją pełnego zatrudnienia.
Jeśli przyjąć założenie, że społeczeństwo i klasa polityczna w USA nie pogodzą się z faktem, iż nawet w okresie prosperity bezrobocie w USA nie spadnie już poniżej 5 procent, to podwójny mandat Fed – raczej wcześniej niż później – jeszcze mocniej utrudni prowadzenie polityki monetarnej zakładającej zarówno niską inflację, jak i wysokie zatrudnienie. W efekcie owe 6,5 procent dla stopy bezrobocia będzie poziomem, z którego do kolejnego szczytu koniunktury na rynku pracy – a więc dna stopy bezrobocia – będzie ledwie kawałek drogi. W praktyce Fed może zostać zmuszony do utrzymywania niskiej ceny kredytu nawet w okresie, którym gospodarka będzie miała się lepiej, ale rynek pracy nie spełni pożądanej przez wszystkich definicji pełnego zatrudnienia.
Ów rozkrok Rezerwy Federalnej wywołany podwójnym mandatem zapisanym również w Full Employment and Balanced Growth Act i presją ze strony społeczeństwa oraz klasy politycznej będzie znacząco utrudniał prowadzenie polityki monetarnej w perspektywie kolejnych kilku lat. Możliwe, iż Fed zostanie zmuszony do przegapienia punktu, w którym wskaźniki inflacyjne zaczną rosnąć właśnie przez skupienie na słabości rynku pracy. Efektem byłaby przyszła pogoń za inflacją i równie radykalne zacieśnianie polityki monetarnej, jak dziś przywiązanie do jej łagodzenia. Wydaje się, że raczej wcześniej niż później Fed dojdzie do wniosku, iż dotarł do granic własnych możliwości w poprawianiu rynku pracy i uzna nową rzeczywistość. W efekcie kolejnym po końcu QE3 rynkowym straszydłem będzie sygnał, iż pełne zatrudnienie ustępuje pola walce z inflacją.
7 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Może ten delikatnie rosnący trend stopy bezrobocia to nie tylko outsourcing i zmienne kulturowe, ale po prostu przejaw „technological unemployment” (ryzykuję posądzenie o luddyzm).
A jeżeli to właśnie to, to przyjdzie się przyzwyczaić, czy kto chce, czy nie. FED nie może gonić za mrzonkami.
Jednak ostatnim razem bezrobocie spadło poniżej 5 proc. To nie jest zły rezultat.
Jakkolwiek przybywa opinii, że praca będzie przywilejem. W takim wypadku cieszmy się, że trend jest dość łagodny.
@ _dorota i ye
Bawimy się nieprzewidywalnym, ale może zajść jeszcze jeden proces – wzrost znaczenia osób, które określa się, jako Hispanic i Latino. Tu drobne akcenty w ich modelu rodzinnym (np. większa dzietność, niższe wykształcenie na tle populacji czy słabsze szanse na rynku pracy kobiet) przełożą się na wskaźniki i bezrobocie spadnie, bo spadnie udział szukających pracy. Oczywiście mówimy o znacznie dłuższej perspektywie niż bieżący cykl koniunkturalny – powiedzmy 30 lat.
Z drugiej strony, jak gospodarka amerykańska odzyskałaby siłę, byłby wzrost PKB o 3,5 procent, rosłyby ceny nieruchomości, płace czy np. akcje, to politycy przypomnieliby sobie o bezrobotnych dopiero w kolejnej recesji nawet przy stopie bezrobocia niewiele niższej od progowej dla zmiany polityki Fed.
Niemniej ciekawe będzie położenie Fed jeśli bezrobocie długo nie spadnie poniżej 6,5 procent a inflacja zacznie rosnąc. Kolejny szef Fed może mieć tu niezły zakalec.
„ostatnim razem bezrobocie spadło poniżej 5 proc. To nie jest zły rezultat”
Ale trzeba mieć na uwadze, że to jest U3 (prawda, drogi Autorze? 😉 ).
@ _dorota
Dobre podkreślenie z tym U3. W Polsce bardzo rzadko pojawia się analiza amerykańskiego bezrobocia z podziałem od U1 do U6, która mówi znacznie więcej o kondycji rynku pracy.
FED w rozkroku – czekam na pełny szpagat 🙂
„Z drugiej strony, jak gospodarka amerykańska odzyskałaby siłę, byłby wzrost PKB o 3,5 procent,”
Odzyska właczy sie panie harujące po nocy, handel drugami i co tam jeszcze się nawinie co jest zyskowne w warunkach doprowadzenia do totalnej niemocy oficjalnynych przemysłów.
W końcu gdzieś ludzka działalnośc nawet tych „bezrobotnych” sie kanalizuje /nawet z dłubania w nosie kreatywny naukowiec może dodac promil do PKB/ i przynosi im dochód , a jak im – to od czego analiza ilościowa w kontekście całości i sie da.
Jak sam kiedyś rzekłeś „liczy sie warsztat” bez wnikania co i zacz , a matematyka ekonomiczna dostarcza cudowne formuły. Jak postawisz 3.5% po prawej stronie równania to tylko kwestia odpowiedniego dobrania komponentów po lewo i liczby sie zgadzają równanie rozwiązane global PKB OK,podobnie z bezrobociem zmienia się podział z U1 do U6 i procenty juz nie straszą pułpełny wirtual gorzej z życiem , ale tego nie widac przez warsztatowo-liczbowe okulary . Będzie gites.
@ pit65
W przypadku Fed łatwiejsze od pokrętnego interpretowania statystyk będzie po prostu wyjaśnienie, że wyższe bezrobocie jest standardem. Jeśli dobrze pamiętam w US już teraz funkcjonuje zgoda, że pełne zatrudnienie oznacza bezrobocie na poziomie 3 do 4 procent, ale na przestrzeni 50 lat nigdy nie udało się osiągnąć tego celu.
Zresztą definicja „pełnego zatrudnienia” zupełnie nie przystaje do dynamiki gospodarki i właściwe koliduje z modelami ekonomicznymi. Dlatego należałoby wyznaczać punkt graniczny, za każdym razem w innym miejscu i w kontekście każdej z gospodarek. Politycy mogą sobie próbować definiować parę spraw, ale należy je traktować, jako azymuty.
Niemniej zgoda – wygląda na to, że przyjdzie moment, w którym Fed będzie musiał coś zmienić, bo tego szpagatu obecne portki są już za ciasne.