Forex straceńców, część 6

Dostałem zapytanie o to, dlaczego piszę, że ostrożnie użyty lewar pomniejsza jedynie ewentualne straty, ale nie powoduje przejścia stanu rachunku z zanurzenia do zysku.

 

Odpowiem w oparciu o jednocześnie oba wymienione przez mnie wcześniej zasadnicze czynniki o charakterze decyzyjnym, które odpowiadają za powstawanie strat na rachunkach tradingowych (nie tylko forexowych zresztą):

1/ Wadliwa metoda lub jej brak.

Jeśli metoda (strategia, system, pomysł) są prawidłowe i pozwalają osiągnąć przewagę na rynku to ich integralną częścią jest optymalna wielkość pozycji czyli nie przekraczający pewnego limitu lewar, zastosowany już przy projektowaniu i ewentualnie testowaniu. Każda metoda jest wrażliwa na zmiany wielkości pozycji więc nadmierne użycie lewara w pewnym krytycznym momencie niweluje zyskowność i przewagę metody, doprowadzając do nadmiernych i kumulujących się obsunięć. Mamy więc pewną równowagę, którą przyjmujemy już na wejściu czyli przy opracowaniu metody.

2/ Nieprawidłowa realizacja przyjętej metody

Stabilność zyskownej metody, której jednym z czynników działania jest wielkość pozycji, może zostać zaburzona przez szereg czynników, które skłaniają inwestora do kompulsywnego, przekraczającego założenia użycia zbyt dużego lewara. Te czynniki to choćby emocjonalne uniesienia. Jednak ważna jest tu kolejność: najpierw inwestor musi dysponować skutecznym pomysłem na grę, gdyż bez niego nie ma w zasadzie znaczenia jak bardzo i z jakich powodów będzie zmieniał lewar. Zmniejszenie go jak chciałby nadzór nie wpłynie na przejście ze strony stratnej do zyskownej kiedy brak metody gry, która daje szansę na zyskowność w określonych warunkach. Przysłowie „z tej mąki chleba nie upieczesz” ma tu jak najbardziej zastosowanie. Manipulowanie lewarem bez pomysłu na skuteczną spekulację nie prowadzi samo w sobie do długoterminowych zysków. Daje natomiast szansę co najwyżej na krótkoterminowe strzały.

Dodam tylko, ponieważ również dostałem zapytanie w tej sprawie, że istnieją dodatkowo czynniki poza decyzyjne powodujące straty, na które inwestor nie ma bezpośredniego wpływu, nie wchodzą więc w zakres tych analiz. To jednak zdarzenia jednorazowe, nie mające wpływu w długim okresie, np. zerwanie łącza internetowego, awaria komputera, błąd w danych itp.

Analiza sposobów lewarowania i ich wpływ na wyniki nie są w żadnym innym miejscu publicznym tak doskonale widoczne jak w kolejnym, krytykowanym działaniu jakim są zawody w spekulacji na forexie. Zarzuty dotyczą zwykle osiąganych rezultatów oraz sposobów ich reklamy.

Nie chciałbym rozpisywać się na temat tego drugiego, pomimo tego, że sam studiowałem również marketing. Poziom, trafność, estetyka, dobór środków i grupy docelowej w owych reklamach to temat na zupełnie inne forum. Tutaj bardziej interesuje nas przekaz. A ten w zasadzie jest dokładnie taki sam jak we wszystkich materiałach promocyjnych – pokazać się, zdobyć markę i klienta, ogłosić nowy produkt czy usługę, podkreślić swoje dobre strony i przewagę nad konkurencją, czyli wszystko co w biznesie reklamowym jest abecadłem.

Przekaz rozpisany na szczegóły w reklamach samego forexu jak i konkursów nie jest niczym nadzwyczajnym i mieści się w zakresie dopuszczalnego „koloryzowania” i nie łamie prawa, inaczej bowiem w tej branży szybko można stracić twarz, szacunek lub wręcz narazić się na śmieszność (kpiny i krytyka istnieją i tak zawsze). Zwykle niesie on treści typu: u nas jest szybko, małe spready, szeroki wybór rynków, duże zainteresowanie graczy, wysoki poziom, dobry serwis, mamy dodatkowe narzędzia itp.

A same wyniki konkursowe? No więc cokolwiek negatywnego by o nich nie myśleć i pisać, jak bardzo nie dowierzać, jak mocno byłyby niereprezentatywne, wyniki są odzwierciedleniem rzeczywistych osiągnięć zawodników, tym cenniejsze jeśli uzyskane w realnej grze a nie na demo. Rzetelnie liczone, raportowane i nagrodzone – przynajmniej w przypadku bossafx, gdzie nad wszystkim pieczę trzyma prawnik i stosowne działy nadzoru wewnętrznego i zewnętrznego. Pułap procentowy najlepszych osiągnięć może czasem oszałamiać, ale ich użycie do promocji jest ni mniej ni więcej reklamą tkwiącego w nim potencjału i dowodem jednego: po prostu forex daje takie możliwości a lewar potrafi zwielokrotnić wysiłki. Podkreślę: możliwości. Nie: gwarancje czy pewniki.

Istnieje szansa, że laik odbierze przekaz zbyt dosłownie, wybiórczo i bezrefleksyjnie, zupełnie jak reklamę proszku, który robi wszystko i jest jeszcze lepszy od poprzednika, który był już krańcowym cudem techniki i najlepszym produktem w branży. Czy znaczy to, że reklamowanie wszystkim chętnym powinno być z jakichś powodów zakazane lub naganne? A jeśli tak to branża sama powinna zadbać o reguły stosowności, etykiety czy dopuszczalnych norm i ostrzeżeń. Co zresztą niewiele pomoże tak samo jak nie pomoże żadne ostrzeżenie, że nóż służy wyłącznie do krojenia a nie zabijania czy kaleczenia. Różnica jest taka, że o właściwej i niewłaściwej funkcji noża informuje nas przekaz społeczny, o rzeczywistej funkcji forexu nie ma kto rzetelnie, w sposób w miarę przystępny i dostępny w ten sposób poinformować.

To pomówmy jeszcze przez chwilę nieco bardziej profesjonalnie między sobą, jak ludzie, którzy rozumieją, że do osiągnięcia dużej zyskowności są potrzebne umiejętności, wiedza, pomysł i kompetencje psychologiczne/behawioralne, a nie tylko chęć szczera.

W kwestii umiejętności nie musimy się wstydzić, są dostępne skoro nasi rodacy wielokrotnie wygrywali międzynarodowe konkursy forexowe lub plasowali się w ścisłej czołówce. Mamy potencjał nie gorszy niż inne narody, a 90% przegrywających na forexie nie jest żadnym światowym ewenementem. Zamiast ostrzegać postawiłbym na podkreślanie jak ważna jest edukacja i zdobywanie stosownych kompetencji, które są w długim terminie jedynym wyznacznikiem sukcesu w każdej grze, nie tylko walutowej.

Rozkłady wyników w konkursach są mniej więcej podobne jak na normalnym rynku – zyskowna, kilkunastoprocentowa czołówka i spory ogon przegranych. Teoretycznie w konkursach przewaga wygrywających z rynkiem powinna być relatywnie wyższa, z racji tego, że startują doświadczeni gracze, ale tutaj dochodzi czynnik rywalizacji, który skupia się siłą rzeczy w wielu przypadkach na wyższym lewarze. To rodzi konsekwencje opisane na wstępie wpisu, szczególnie widoczne w krótkim okresie (miesięczne czy trzymiesięczne konkursy), a bardziej spłaszczone i uwypuklające umiejętności (skills) w np. rocznych zawodach.

Podkręcenie lewara, jako w zasadzie główne remedium na taką właśnie strategię przeciwników, powoduje, że rywalizacja ze sfery przewagi wypracowanej metody przenosi się bardziej do sfery szczęścia i losowości. Jeśli bowiem strategia w tym krótkim czasie konkursu przechodzi okres obsunięcia kapitału to nadmierny lewar je zwielokrotni i katastrofa gotowa. Jeśli natomiast trafimy ze strategią na idealny dla niej stan rynku (flow) to lewar zdynamizuje zyski. W rzeczywistości niewiele to nie mówi i nie w pełni o rzeczywistych przewagach poszczególnych zawodników, czasem wypromuje fuksa, ale siłą rzeczy z pewnością uatrakcyjni rezultaty zwycięzców i emocje kibiców. Na szczęście wszyscy tutaj wiemy dobrze jak to działa i nie mamy powodów do chorobliwej ekscytacji. Jednakowy lewar dla każdego zawodnika jako zasada konkursu wyrównałby szanse pokazania rzeczywistej przewagi, ale przecież nie podbije emocji tłumu.

A poza tym – kto powiedział, że wszyscy muszą na forexie wygrać?

CDN

—kathay—–

5 Komentarzy

  1. Piętaszek

    Znałem pewnego człowieka, który razem ze swoją szajką grał w 3 kubki. Chodzili na targ, gdzie rolnicy sprzedawali swoje urządzenia, płody i inwentarz.
    Konkurs. Ze trzy dni wcześniej kolega się nie golił, w dzień targowy ubierał się w łachmany, pił kieliszek wódki i szedł udawać chłopa. Chodził i „wygrywał”. Celem jego działania było przekonanie, że każdy chłop może wygrać.
    Reklama. Każdy szczęściu dopomoże, każdy dzisiaj wygrać może! Czarna wygrywa, czerwona przegrywa!!! Darł się wniebogłosy ten co kubkami kręcił ściągając uwagę gapiów i potencjalnych ogolonych. W rzeczywistości sporadycznie zdarzało się, żeby ktoś spoza podstawionych wygrał.
    Mechanizm psychologiczny. Kolega, który niejednokrotnie okradał grających z dorobku lat pracy uważał, że nie robi nic strasznego. No bo frajer sam przyszedł, nie? Jest to pokłosie tendencji do obwiniania naiwnej ofiary o krzywdę jakiej doznała. Gasi ona bardzo niewygodne uczucie współczucia dla okradzionego człowieka, a samej szajce pozwala stanąć w neutralnej roli… proszę werble… DOSTARCZYCIELI PŁYNNOŚCI!!! Ta Dam!!
    Osobiście uważam, że świadome żerowanie na tej ludzkiej skłonności jest wyjątkowo perfidne. Uważam również, że oprócz drobniutkich różnic technicznych, jedyną różnicą pomiędzy szajką grających w trzy kubki, a wciąganiem w foreks, jest przyzwolenie prawne. Niektóre szajki się rozrastają i tworzą mafie…

    Na koniec napiszę, że likwidacja lub znaczna redukcja lewara oznaczać będzie koniec wciągania marzycieli do gry. Nie trzeba być wysokiej klasy specjalistą, żeby zauważyć, że reklama obiecuje wysokie zyski na niewielkim kapitale, jest zatem skierowana do marzycieli. Tacy nie mają wielkiego pojęcia o strategii i w ogóle rzeczywistości.

  2. lesserwisser

    @ Pietaszek

    „Osobiście uważam, że świadome żerowanie na tej ludzkiej skłonności jest wyjątkowo perfidne. Uważam również, że oprócz drobniutkich różnic technicznych, jedyną różnicą pomiędzy szajką grających w trzy kubki, a wciąganiem w foreks, jest przyzwolenie prawne.

    Niektóre szajki się rozrastają i tworzą mafie…”

    Zasadniczo to prawda, cała prawda, jednak z pewnym ale, bo ta gra była jednak mniej oszukańcza i perfidna niż zorganizowane foreksiarstwo.

    Wprawdzie ja również uważam, że świadome żerowanie na tej ludzkiej skłonności jest wyjątkowo perfidne jednak nie posunąłbym się do tego aby określić ten proceder, jakim zajmował się ten koleś, jako okradanie grających z dorobku lat pracy.

    Trzeba tu bardziej ważyć słowa, bardziej adekwatne byłoby określenie ogolić, oskubać, ogołocić, obrać do gołego (gołej skóry), obedrzeć ze wszystkiego.

    Kradzież to, według mnie, coś innego, tu gra była zasadniczo fair, z szansą jak 1/3, gdzie kubkarz miał tę przewagę (edge :)) nad frajerem, że po prostu był dobrym manipulatorem, potrafiącym zmylić zmysł obserwacji klienta. Ale na tym przecież polegała ta gra i klient od samego początku o tym wiedział i z tym się godził przystępując do gry, i oceniał że jednak da radę. Reguły gry były proste i niezmienne/

    Natomiast w przypadku forexu można nie wykonać zlecenia, oskubać na egzekucji, zawiesić chwilowo działanie platformy a ostatecznie zmienić nawet reguły gry. Klient tu nie ma żadnej kontroli nad manipulacjami foreksiarza, ani praktycznej możliwości wyegzekwowania swojej wygranej.

    „Ze trzy dni wcześniej kolega się nie golił, w dzień targowy ubierał się w łachmany, pił kieliszek wódki i szedł udawać chłopa.”

    A pracownik instytucji finansowej postępował tak samo choć odwrotnie, bo jego anturaż musi wzbudzać zaufanie i sugerować człowieka sukcesu. Musi być schludny i ogolony, ładnie pachnieć i być dobrze ubrany, nie pić przed zanętą (no najwyżej mała dawka koki by wejść na wyższe obroty). On nie udaje chłopa tylko faceta.

    „Celem jego działania było przekonanie, że każdy chłop może wygrać.
    Reklama. Każdy szczęściu dopomoże, każdy dzisiaj wygrać może! Czarna wygrywa, czerwona przegrywa!!! Darł się wniebogłosy ten co kubkami kręcił ściągając uwagę gapiów i potencjalnych ogolonych.”

    W przypadku oferujących łatwy zarobek też jest nęcenie pazernych i naiwnych ale dużo bardziej perfidne, bo robią to nie prości amatorzy tylko zazwyczaj reklamę zleca się specjalistom od PR-u i psychologii, którzy dobrze wiedzą jak trafić w słaby punkt klienta-frajera i wciągnąć go do gry.

    „w rzeczywistości sporadycznie zdarzało się, żeby ktoś spoza podstawionych wygrał.”

    A jak jest na foreksie, też ktoś poza branży sporadycznie wygrywa.

    I co gorsza to wszystko odbywa się legalnie, nie tylko za przyzwoleniem ale nawet pod ochroną prawa, więc jak się wszystko zważy to można powiedzieć że gra w trzy kubki czy też trzy karty to był, można powiedzieć, całkiem koszerny interes przy tym całym foreksie.

    PS

    Na koniec napiszę, że ten nieco przydługi wstęp Kathya spowodował, że już nie mogę się doczekać aż w CDNie ujawnie jak „ostrożnie użyty lewar pomniejsza jedynie ewentualne straty, ale nie powoduje przejścia stanu rachunku z zanurzenia do zysku”.

    Wynurzenia odnośnie zanurzenia – a więc życzymy sobie stopy wódy pod kilem! 🙂

  3. pit65

    3 karty.

    To jest kwestia naszej akceptacji lub nie.
    FX nie jest jakimś wyjatkiem, jest jakiś wybór uczestniczyć czy nie?
    A np:
    1. Cały oficjalny system bankowy pogrywa z nami w 3 karty i nie mamy tu nic do gadania jak przy FX- gęba na kłódkę.
    Zyski banków tych too Big… pokazuja im bardziej kryzysowo tym gra w 3 karty bardziej „rentowna”.
    Polski ślad:
    2.Parabankowcy z chwilówkami na tydzień np za 500zł oddajemy 530 .
    Gra w 3 karty jak ta lala za kilka tysiecy procent utrzymania rocznie 🙂

    Ciekawa zależnośc :
    Im bardziej systemowo zakotwiczona gra w 3 karty tym mniej utyskiwania i tym bardziej szwindel jest usprawiedliwiany przez ogół.
    Im więcej dobrowolności w uczestnictwie tym procederze tym zakres utyskiwań większy.
    Wniosek wiecej wolności wiecej świadomości co nie zawsze jedzie w parze z akceptacją co jest zrozumiałe 🙂

  4. Piętaszek

    @lesserwisser

    „Trzeba tu bardziej ważyć słowa, bardziej adekwatne byłoby określenie ogolić, oskubać, ogołocić, obrać do gołego (gołej skóry), obedrzeć ze wszystkiego.”
    Wiesz, jak pomyślę ile ważył słowa i jak potrafi je ważyć ten, co wymyślił dostarczanie płynności, to mi się biednemu Piętaszkowi proporcje Piętaszka do świata prostują.

    „Kradzież to, według mnie, coś innego, tu gra była zasadniczo fair, z szansą jak 1/3, gdzie kubkarz miał tę przewagę (edge ) nad frajerem, że po prostu był dobrym manipulatorem, potrafiącym zmylić zmysł obserwacji klienta.”

    Kulka podobno lądowała nieraz pod palcem zamiast w kubku. Kubkarz też miał swoją „edge”. 🙂

    „A pracownik instytucji finansowej postępował tak samo choć odwrotnie, bo jego anturaż musi wzbudzać zaufanie i sugerować człowieka sukcesu. Musi być schludny i ogolony, ładnie pachnieć i być dobrze ubrany, nie pić przed zanętą (no najwyżej mała dawka koki by wejść na wyższe obroty). On nie udaje chłopa tylko faceta.”

    A mnie udawanie chłopa bardziej „wg kryterium celu” przypomina konkurs, gdzie Filip z konopii wygrywa duże pieniądze w krótkim czasie. Liczy się wielkość próby, wtedy zawsze trafi się jakiś Filip. Ale cel jest ten sam. Skoro Filip może to ja też.
    Zresztą pracownik instytucji finansowej często jest jeszcze mniej rozgarnięty niż ten biedny naiwniak.

    No i na koniec zgoda. Poziom wyrafinowania w poszukiwaniu naiwniaków jest w przypadku foreksiarzy nieporównanie wyższy.

  5. Harry

    ‚W rzeczywistości niewiele to nie mówi i nie w pełni o rzeczywistych przewagach poszczególnych zawodników, czasem wypromuje fuksa, ale siłą rzeczy z pewnością uatrakcyjni rezultaty zwycięzców i emocje kibiców. Na szczęście wszyscy tutaj wiemy dobrze jak to działa i nie mamy powodów do chorobliwej ekscytacji. Jednakowy lewar dla każdego zawodnika jako zasada konkursu wyrównałby szanse pokazania rzeczywistej przewagi, ale przecież nie podbije emocji tłumu.’

    No i wlasnie tu jest pies pogrzebany!!! Forex nie jest miejscem do marzen i ekscytacji (w tym celu jedzie sie na tzw. ‚full satisfaction holidays’) i z kazdym kolejnym idiota, ktory chce zarobic w tym roku pierwszy milion, zle publicity bedzie roslo! Jak mowie znajomym, ze gosc, ktory wygral konkurs tradingowy po 3 tygodniach mial 4100% zaczynajac z 10 tysiakami, to mysla ze zwariowalem! Wyniki konkursow nie odzwierciedlaja realnych wynikow, poniewaz zawodnicy bazuja na jak najwiekszym lewarze. Jak zobaczylem, ze Pan Filip stracil 300 tysiakow w ciagu 1-2 dni, to wszystko bylo jasne – dzwignia na maksa i lecimy! Jakby nie stracil to pewnie zarobilby cala banke, a wtedy DM BOS moglby sie tym chwalic do konca swiata!

    Jesli chodzi o samo uzycie lewara to problemem jest chyba filozofia czasow w ktorych zyjemy – „I want it all NOW!” A tak naprawde wystarczy byc cierpliwym i realizowac swoja strategie i nadmierna dzwignia nie jest wcale potrzebna! Sam zaczynalem z kwota nieoszalamiajaca kwota i szlo mi lepiej lub gorzej. Zajelo mi troche opracowanie wlasnego systemu, ale gdy juz byl gotowy musialem przygotowac jakis risk management. Zalozylem, ze w pojedynczej transakcji nie zaryzykuje wiecej niz 1% kapitalu, a zmian (zwiekszenia lub zmniejszenia lewara) bede dokonywal na poczatku kazdego miesiaca. Oczekiwalem rowniez (po backtestingu), ze powinienem zarobic okolo 300-400 pipsow miesiecznie (mam swoja day job, wiec pieniadze zarobione na forexie zostaja na koncie i zwiekszaja kapital tradingowy). Zaczynalem handel z 2 minilotami, niedawno zwiekszylem wielkosc pozycji do 3 i jesli nic sie nie zmieni, to za 1-1.5 roku (dokladajac pieniadze zaoszczedzone z day job) bede robil traksakcje jednym lotem! W tej sytuacji przy zalozeniu 300-400 pipsow miesieczie mam wystarczajaco zeby zostawic swoja day job (czego pewnie od razu nie zrobie, tak aby zwiekszyc kapital do naprawde znaczacyc rozmiarow) i zrobic to co zawsze chcialem!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *