W niniejszej kontynuacji poprzedniego wpisu dowiemy się co stoi za sukcesem taktyki, polegającej na comiesięcznym przełączaniu forexowych strategii tradingowych.
Celem przypomnienia: co 20 dni roboczych liczono skuteczność 14 prostych strategii technicznych puszczonych na 14 parach walutowych w ciągu owych 20 dni, układając je w ranking wg. wskaźnika Sharpe’a (zyski w proporcji do zmienności) – zwycięska osiągała najwyższy jego poziom. Do gry realnej na kolejne 20 dni można wybrać np. tylko najlepszą z całej puli 196 strategii, albo dowolną ilość – 5 czy 10 z góry rankingu.
Pierwsza swoista cecha tego podejścia: strategie, które zajmowały 1 miejsce charakteryzowała najniższa częstotliwość transakcji – średnio tylko 13,75 wejść rocznie. Częstotliwość owa rosła z każdym kolejnym miejscem w rankingu aż do 42 miejsca (tam średnio 35,4 transakcje rocznie) po czym znów opadała.
Cecha druga: zyskowność strategii z biegiem czasu spada. Do lat 90-tych średnia zyskowność 5 najlepszych strategii sięgała nawet 18% rocznie, by zejść w latach 90tych niemal do zera, dziś wahając się w okolicy 5%. W okresie 1997-2010 w 11 na 14 latach ich wskaźnik Sharpe’a był dodatni (średnio 0,52). Co ważne – dywersyfikacja spełnia swoje zadanie bowiem podczas gdy roczne odchylenie standardowe każdej pojedynczej z owych pięciu najlepszych sięgało 9,1,-9,6% to użycie wszystkie łącznie zbijało owo odchylenie do 6,22%. Portfel był mniej zmienny co pozwala na wyższe pozycje w grze.
Do kolejnych ciekawych testów zaprzęgnięto dodatkowy rynek – indeks S&P500. Teoria wskazuje, że rynek akcyjny jest słabo skorelowany z walutowym więc włączenie go do gry powinno poprawić wyniki (korelacja z nim 10 najlepszych strategii walutowych sięga od minus 0,07 do minus 0,03). Tym razem jednak wbudowano również zarządzanie wielkością pozycji – bądź to dzielono kapitał w równej proporcji na każdą strategię, bądź strategiom wyżej w rankingu przydzielano proporcjonalnie większe pozycje. Okazało się oczywiście, że metoda zarządzania kapitałem poprawiła znacznie wyniki, najlepsze kombinacje podbijały wskaźnik Sharpe’a do 0,82-0,92.
Ale jest jedno ogromne rozczarowanie!
Otóż testy z i bez rynku akcyjnego wskazywały, że włączenie indeksu S&P500 pogarszało całościowy wynik! Poza okresem sporej hossy 1987-1998 rynek akcji nie wnosił żadnej wartości dodanej do tej metody, wręcz nawet obniżał zyskowność. Co gorsza – włączenie rynku akcyjnego ogromnie powiększyło zmienność wyników czyli ryzyko! W niektórych testach aż trzykrotnie rosło odchylenie standardowe. Unikanie rynków walutowych nie musi więc być racjonalnym pomysłem dla systemowców, przeciwnie do akcyjnych. Ale aby obraz był pełny – chociaż rynek akcyjny pogarszał efektywność to dawał niewielkie zyski w tak ułożonym modelu tradingowym, choć z biegiem lat spadające do zera.
Kolejna istotna wskazówka – testy nie wykazały przewagi którejkolwiek metody podziału kapitału, nie ma specjalnie znaczenia czy dzielimy go równo na wszystkie angażowane strategie czy ważymy go na korzyść tych wyżej wypadających w rankingu.
Następny wniosek nie będzie zaskoczeniem – zyskowność strategii wzrosła w ostatniej dekadzie tylko dzięki walutom krajów rozwijających się (jak rubel czy baht), gdyby liczyć skuteczność tylko dla walut krajów rozwiniętych to wypada ona negatywnie, chociaż to one królowały w zestawieniach do lat 90tych. Same lata 90te były natomiast złotym okresem dla strategii granych na walutach azjatyckich.
Które strategie wygrywały ranking najczęściej? Okazuje się że wybicie z kanału o okresie 10 dniowym! W 20% przypadków wygrywało owo wybicie stosowane dla Euro (a wcześniej marki niemieckiej), a w niemal 15% zestawień zwyciężał ten kanał cenowy na funta. Trzecie miejsce zajęła strategia carry trade na koreańskim wonie.
Gdyby prześledzić skuteczność tych metod w poszczególnych okresach to da się zauważyć pewną tendencję. Ponieważ waluty krajów rozwijających się nabrały znaczenia dopiero od lat 90tych więc do tego czasu królowała wspomniana wyżej strategia wybicia z kanału 10 dniowego, a tuż za nią przecięcia średnich 5 i 20 dniowych na rynku Euro (marki) i funta. W latach 90tych dominowała strategia filtra 0,5% od minimum/maximum na singapurskiego dolara, przecięcie średnich 5/20 na jenie oraz kanał 20 dniowy na bahcie. Z kolei ostatnia dekada należała do carry trade na koreańskim wonie oraz przecięcie średnich 1/200 oraz filtr 0,5% na rublu.
O ile do lat 90tych królowała taktyka wybicia z kanału, to w kolejnej dekadzie wypadła z łask, by wrócić w chwale ostatnio. Za to strategie carry trade w zasadzie nie miały znaczenia do połowy lat 90tych. Pozostałe metody pracują w zasadzie stabilnie i bez takich anomalii.
Co udowadnia w sensie statystycznym ta praca? Otóż przede wszystkim to, że przełączanie się pomiędzy strategiami znacząco poprawia zyskowność a przede wszystkim pomaga dostosować się do zmieniających się rynków, niemal jak w teorii Darwina. Jedne strategie i waluty tracą na znaczeniu, ale ich miejsce skutecznie zastępują nowe.
Po drugie – po raz kolejny pokazuję dowody na nieustannie ewoluujący rynek, który wymaga ciągłej adaptacji, jedna metoda techniczna może sobie z tym nie poradzić.
Po trzecie – dywersyfikacja strategii na wiele walut pomaga w skuteczności i obniża ryzyko. Nie wnosi nic do efektywności dodanie do portfela rynku akcyjnego, który wymaga innego podejścia, dlatego wiele funduszy traktuje oba rynki osobno.
Po czwarte wreszcie – nie jest prawdą, że techniczne metody nie sprawdzają się lub że przestały działać na rynkach walut.
To tyle z samej pracy. W kolejnym wpisie kilka słów komentarza i wskazówki ode mnie
–Kat—
14 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
” zmienność wyników czyli ryzyko!” – mozesz uzasadnic? LTCM to w takim razie kompletny brak ryzyka? Podobnie Niderhoffer?
Druga sprawa – w tych raportach o kontach foreksowych macie chyba blad we wzorze na odchylenie standardowe. Napisalem maila, ale nie dostalem odpowiedzi.
tylko zeby z ta zmiana strategii nie bylo tak, ze zmieinamy na ta, ktora akurat jest na fali i po zmianie na nia, okaze sie ze najlepsze czasy jej minely i jestesmy do tylu a akurat inna na fale wchodzi…
ci analitycy zapewne tez dalej nie wiedza kiedy zmienic i na ktora
@Lucky
Mógłbym uzasadnić:)
Ryzyk w tradingu jest cały katalog, rozpisywałem się o nich w historii bloga sporo choć nigdy nie będzie to dostatecznie.
Zmienność kapitału ma wpływ na ryzyko konkretnego i praktycznego typu: niezrealizowania oczekiwanych stóp zwrotu albo porzucenia strategii w najgorszym momencie na skutek zbyt dużego drawdownu. Natomiast od risk of ruin nie jest zwolniona żadna strategia.
A o ten błąd zaraz zapytam w BOŚ
@Adam
To jest właśnie największą niespodzianką. Jeszcze dziś poruszę to w kolejnym wpisie szerzej ponieważ dużo o tym myślałem.
„Zmienność kapitału ma wpływ na ryzyko konkretnego i praktycznego typu: niezrealizowania oczekiwanych stóp zwrotu albo porzucenia strategii w najgorszym momencie na skutek zbyt dużego drawdownu.”
No to ja się zapytam tak: A jakiego typu ryzyka (konkretnego i praktycznego) mają wpływ na zmiennośc kapitału?
Czy bowiem zmiennośc wyników (kapitału) uznajemy za ryzyko, czy może raczej to określone czynniki ryzyka (w tym i zmienność) powodują wynikową zmienność kapitału.
Coś mi tu pachnie myleniem przyczyny ze skutkiem!
„niezrealizowania oczekiwanych stóp zwrotu” Ladnie to ujales, ale klienci Madofa i LTCM tez nie zrealizowali oczekiwanych stop zwrotu. Byc moze sie czepiam, ale probuje walczyc z rozumieniem, ze zmiennosc == ryzyko. Wychodzi, ze strategie podazania za trendem sa bardzo ryzykowne? Bardziej niz sprzedawanie wysoko zlewarowanych golych putow.
@Lucky
Ten błąd na szczęście dotyczył tylko opisu metodologii a nie jej samej i został już poprawiony. Co do dłuższego czasu odpowiedzi to wyniknął on z faktu zaadresowania maila do konkretnego pracownika (zamiast dołączenia grupy analizator@bossa.pl) oraz przedłużonego weekendu. Niemniej jeszcze raz dziękuję za czujność i zwrócenie uwagi.
@ Lucky
„Byc moze sie czepiam, ale probuje walczyc z rozumieniem, ze zmiennosc == ryzyko.”
A czy nie lepiej zamiast walczyć poświęcić ten czas na lepsze poznanie przeciwnika, a wtedy moze okazac się iż wcale nie ma potrzeby walczyć?
No ale coż, podobno szczęśliwi czasu nie liczą! 🙂
Pisałem o tym wielokrotnie w przeszłości ale pewnie nie zaszkodzi powtórzyć:
literatura powszechnie używa zmienność stóp zwrotu lub nawet zmienność samego rynku jako synonim ryzyka i nie zmienimy tego żadnymi zaklęciami, połajankami, śmiechem czy czymkolwiek. Podpytywałem zarządzających dlaczego się uparli utożsamiać zmienność i ryzyko. Odpowiedź była niezmienna i ja poczułem się przekonany, a nawet sam znalazłem dowody w otoczeniu.
Otóż duża zmienność generuje w posiadaczach jednostek funduszy czy nawet inwestorów lęk na tyle duży, że zamykają pozycje, sprzedają jednostki ze stratą, bez względu na wszystko. A szczególnie na to, że zmienność (drawdown), szczególnie w granicach historycznej nie jest niczym szczególnym ani nie nieprzewidywalnym, a ciąg transakcji w długim terminie przynosi zyski. Znalazłem potem gdzieś w literaturze potwierdzenie tego rodzaju szczególnego ryzyka „zmiennościowego” i przestałem się czepiać, szkoda mi na to czasu i energii.
Może dlatego:
Empiryczne badania jak wysoka zmienność wpływa na CAGR pomimo że średnoroczny zysk z indeksu spółek z wysokim beta jest większy.
No i prosty wzór zależności między tymi zmiennymi.
http://falkenblog.blogspot.com/2012/01/is-arithmetic-return-bias-basis-of-low.html
I jeszcze troche nowszej empiryki w inwestowaniu w wysoką zmienność przydatne zwłaszcza na tzw. długi termin .
http://falkenblog.blogspot.com/2012/05/low-volatility-effect-in-emerging.html
A tu rozwinięcie tematu dla wytrwałych do postu
„Dnia 2012.05.09 15:14, pit65 napisał:”
http://papers.ssrn.com/sol3/papers.cfm?abstract_id=1664823
@szadora: Alez nic sie nie stalo. Tylko troche smieszne mi sie wydalo, ze jedno z najlepszych biur maklerskich w Polsce ryplo sie w prostym wzorze. Wstyd.
@kathay @lesser: Zdaje sobie sprawe, ze standard w tej branzy to mierzenie ryzyka jako zmiennosc i wlasnie dlatego mamy kwiatki jak LTCM i Niderhoffer. Rzeczywiscie powinienem przestac sie czepiac, w koncu kazdy moze wierzyc w co chce.