Jakkolwiek zabawnie brzmi tytuł tego wpisu, a zarazem tytuł książki, o której chciałbym w nim napisać, inwestorzy wiedzą, że Żółw to w świecie tradingu symbol sukcesu i systematycznego podejścia do rynku.
Oryginał pod angielskim tytułem „The Way of the Turtle” („Droga Żółwia”) kupiłem na Amazonie zaraz po ukazaniu się i było to dobrze wydane kilka dolarów 🙂 Poniżej kilka słów o tym dlaczego //poza tym, że sięgałem do tego źródła niejednokrotnie w poszukiwaniu argumentacji uzasadniającej niektóre moje wpisy w przeszłości//.
Nie chciałbym męczyć Czytelników przytaczaniem kolejny raz szczegółów eksperymentu sprzed ćwierć wieku ale chyba nie ma innego wyjścia dla celów lepszego zaprezentowania całości. Więc dosłownie w kilku słowach dla zbudowania tła:
W 1984 roku dwóch dżentelmenów z Chicago biegłych w giełdowym rzemiośle – Richard Dennis i William Eckhardt – postanowiło zainwestować w proces błyskawicznego wyuczenia skutecznych traderów, po czym wyposażyć ich w niemałą gotówkę (1 mln $ na twarz) i posłać w bój na rynek kontraktów terminowych. Tak narodziła się legenda o grupie nazwanej przez swoich pryncypałów niekonwencjonalnie: „Turtles” (Żółwie). Nie chodzi o ich szybkość bynajmniej ale o zabarwione przenośnią podobieństwo do hodowania tych zwierzątek na farmach w Singapurze (zresztą każda inna nazwa zwierząt hodowlanych brzmiałaby pewnie dość kuriozalnie w tych warunkach 🙂 )
Spośród tysiąca chętnych, którzy odpowiedzieli na ogłoszenie w branżowej prasie w jesienią 1983 roku, Dennis i Eckhardt wyselekcjonowali uzdolnioną trzynastkę, poddaną następnie dwutygodniowemu szkoleniu. Kolejna dziesięcioosobowa klasa rok później odbyła już tylko tygodniowy instruktaż. Program zakończył się po 4 latach finansowym sukcesem – uzyskali średnio 80% zysku rocznie, powiększając majątek obu sponsorów o około 100 milionów $$$ i swój jako grupy o połowę więcej.
Kluczem do sukcesu ale i źródłem niejednorodnej wielkości zysków poszczególnych wychowanków miała okazać się przede wszystkim dyscyplina zastosowania przyswojonych zasad, lekcja, którą każdy trader odrabia zwykle najdłużej i najboleśniej. Szybko okazało się, że to najmłodszy, 19. letni, niedawny programista miał stać się liderem programu i rankingu dochodów. Był nim autor opisywanej książki – Curtis Faith.
Zbieg kilku okoliczności doprowadził do zakończenia eksperymentu w październiku 1987 roku. Część członków rozwiązanego zespołu posłużyła się zdobytą wiedzą dla prowadzenia własnych firm zarządzających kapitałami na zlecenie, jednak wszystkich obowiązywała dwudziestoletnia klauzula milczenia na temat reguł poznanej strategii. Wszystkie oryginalne zasady po raz pierwszy w pełnym wymiarze i niekomercyjnie ujawnił światu właśnie Faith. Znajdziemy je w ostatnim rozdziale rozpisane na wiele fascynujących detali i z wyliczeniami. Zdaje się, że ta wersja jest odrobinę bardziej wzbogacona w stosunku do tej, którą on sam kilka lat temu wpuścił w internet.
Swój udział w eksperymencie serwuje nam na początku książki. Ale nie zagłębia się w same historie bo nie one stanowią siłę tego eksperymentu. Potęgę tę bowiem buduje filozofia systematycznego podejścia do rynku, sposób myślenia o ryzyku i sposobie użycia kapitału. I te właśnie wątki stanowią osnowę książki. Prawdziwą ucztę znajdą tu konstruktorzy systemów transakcyjnych, analitycy techniczni o systematycznym podejściu i inwestorzy węszący za inspiracjami. Ale w perspektywie szukania i budowania własnej przewagi to lektura dla każdego inwestora poszukującego swojej drogi na giełdzie.
Trzeba pamiętać że w tamtych czasach derywaty były domeną spekulantów opierających swoje podejście na analizie fundamentów, intuicji, prognozowaniu, aribitrażu lub po prostu ‘polowaniu na jeleni’. W takie środowisko weszła grupa młodych, kreatywnych ludzi, którzy swoje decyzje oparli na przekazanych przez mentorów innowacyjnych (wówczas jeszcze) sposobach analizy wykresów, relacjach cenowych, systemie (wtedy jeszcze tylko papierowym) implementującym tzw. kanał Donchiana. To wszystko wzbogacone nowatorskim i żywym do dziś, ujednoliconym sposobem wyznaczania wielkości pozycji oraz kontroli ryzyka opartych na zmienności czy piramidowaniu. I to wszystko na wielu rynkach jednocześnie!
Po latach w książce prezentuje się to jeszcze bardziej dojrzale, jak w przypadku wina, gdyż sam Curtis wiele od tego czasu przeszedł a postęp technologiczny umożliwił weryfikację tamtych pomysłów i wpasowanie ich w 21. wieczne podejście. Dostajemy więc wiedzę o tym jak wyszukiwać i testować nieefektywności ukryte w cenach instrumentów w celu znalezienia przewagi nad rynkiem; mierzyć, kontrolować i dywersyfikować ekspozycję na ryzyko; radzić sobie z psychologicznymi a jakże często nieuświadamianymi pułapkami pojawiającymi się w warunkach niepewności, emocji i nadmiaru informacji. Do tego autor dorzuca nową metodę mierzenia efektywności systemów, pokazuje wpływ zakresu danych na ocenę systemu, paradoks optymalizacji czy złudność niektórych statystyk.
Od czasu gdy zespół Żółwi brylował na giełdowych parkietach, rynki przeszły znaczące zmiany zarówno w strukturze oraz organizacji jak i dynamice działania. To spowodowało wprawdzie, że oryginalne parametry z ujawnionej strategii straciły na sile w generowaniu zysków na rynkach, dla których je pierwotnie zaprojektowano, ale sama konstrukcja zasad i taktyka prowadzenia ryzyka wydają się być na tyle ponadczasowe, że do dziś z sukcesem stosuje je tzw. „kolejne pokolenie Żółwi”, i na tyle uniwersalne, że wielkość kapitału i rodzaj rynku nie mają już dziś znaczenia dla zyskownego ich wykorzystania.
P.S. Otrzymałem informację, że czytelnicy blogów bossa.pl zostaną docenieni rabatem w wysokości 10 zł przy zakupie opisywanej książki na stronie jej wydawcy –> LINKA
Warunek- wpisujemy słowo
bossa
przy zamawianiu, bez cudzysłowów, małymi literami.
I tylko do dnia wygasania obecnej serii kontraktów czyli 17.06. 2011 🙂
—*Kat*—
37 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
He, he he znów się muszę trochę poczepiać. Tym razem to i tłumacza.
„Trzeba pamiętać że w tamtych czasach derywaty były domeną spekulantów opierających swoje podejście na analizie fundamentów, intuicji, prognozowaniu, aribitrażu lub po prostu ‘polowaniu na jeleni’.”
Ciekawe, bo inaczej to pamiętam. W tamtych czasach derywatywy były domeną profesjonalistów, opierajacych swoje decyzje zarówno na fundamentaliach jak i analizie techicznej oraz znajomości technik rynkowych, arbitrażu wszelkiej maści nie wyłączając.
Dziś zresztą jest podobnie, choć w mniejszym stopniu używa się własnego mózgu a w większym stopniu polega się na mózgach elektronowych.
No i sama znajomość tradingowego rzemiosła jest chyba mniejsza przez tę całą mechanizację „upraw” i to mime tego całego zalewu publikacji podpowiadajacych jak stać sie szybko rynkowym asem, zostac milionerem w tydzień i opanować niezawodne systemy w weekend a nawet w czasie 20 minut lub w trakcie snu.
Jesi zaś idzie o te „polowania na jelenia” to nie bardzo wiem, kto i jak i na kogo wtedy polował? A chęnie bym się dowiedział, więc może se tę książke kupię!
Jednak myślę, że w kwestii jelenii to chyba niewiele sie zmieniło, bo
czyżby obecnie to „sezon na leszcza” był odwołany?
No ale nie wiem czy sobie te książkę kupic bo mnie trochę tytuł odstręcza. Według mnie powinien on raczej brzmieć „Metoda żółwi”, „(Na) Sposóbem żółwi”, „Na modłę żółwi”, a nie „Droga żółwi” bo w tym kontekście „way” znaczy (jak dla mnie): metoda, sposób (tradingu), sposób podejścia do zagadnienia, problemu etc.
Wypada mieć nadzieję, że w innych kwestiach tłumacz spisał sie lepiej
i można mu życzyć złotego krzyżyka na drogę, czyli szczęśliwej drogi.
Była kiedyś taka piosenka z polskim tytułem „Moja droga ja cię kocham” co przetłumaczono żartobliwie „I love you my way”. 🙂
To tak by the way, a teraz ruszam w drogę, bo komu w drogę temu czas.
…a ja polecam,jak dla mnie rewelacja…klasyka…często do niej wracam i zawsze coś odkryję ciekawego
Lesser, cios poniżej pasa, kolejny. To nie ma związku z blogiem. Co Ty wyprawiasz????
@ Ana
Co ja wyprawiam? No, sam się sobie dziwię. Latoś lato wcześnie przyszło to widać mnie już nosi ale trochę to też wina Franka i bufetu (wino, kobiety i śpiew) .
No bo Franek wciąż podśpiewuje „I will do it my way” więc mi w głowie utkwiło to „Zrobię to po swojemu (mojemu)” a do głowy uderza też mocno ” A W. Buffet way” – „Na sposób W. Buffetta”.
No a do czego mogłem się przyczepić? Do tego, że Curtis Faith dostał 2 miliony dolarów na twarz, czyli po milion na każdy policzek, co inne Żółwie, co to dostały po „1 mln $ na twarz”., mogły potraktować jako swoisty policzek?
A ponieważ dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach więc musiałem coś napisać żeby był ruch w interesie, „Jakkolwiek zabawnie brzmi tytuł tego wpisu, a zarazem tytuł książki,..”
„To nie ma związku z blogiem”???
Co nie ma, jak nie ma! A to, to co?
„Nie chciałbym męczyć Czytelników przytaczaniem kolejny raz szczegółów eksperymentu sprzed ćwierć wieku ale chyba nie ma innego wyjścia dla celów lepszego zaprezentowania całości.”
Nie chciał męczyć, ale męczy i dręczy i ani szczegółów ani samej esencji nie podaje. Tylko same fusy, taką cieniutką herbatkę, o barwie słomkowego kapelusza.
A gdzie jest obiecane nitty gritty? Gdzie jest samo suche? Się pytam!
Natomiast to pomówienie ( o zadaniu ciosu poniżej pasa) uważam za wielce krzywdzące i zupełnie nieuzasadnione. No, może i ręka zeszła mi o te parę centymetrów, ale do słabizny to jeszcze było daleko.
Ale to, że był to „kolejny” taki cios to ubodło mnie najbardziej, więc urażony zabieram zwoje zabawki i zjeżdzam z tej piaskownicy!
Jeszcze zawołacie Lessie wróć. Jeszcze zawołacie!
Musiałem sobie ulżyć bo ostatnio jestem poddawany jakiejś dziwnej presji z tymi rożnymi żółwiami. A to okazuje się, że budowa stadionów idzie w żółwim tempie, a to żółw utknął na swojej drodze A2 i może nie zdążyć na Euro 2012.
A to Zółwia Curtisa Faitha szkaluje niejaki Michael Covel, co to się uważa za „„The complete Turtle trader”, etc, etc, a na ten temat tu cicho, jak nie przymierzając o zmierzchu.
PS
Ale nie martwcie się, bo zjeżdzam w żółwim tempie, i jak mi przejdzie lub się odwidzi to mogę tu wrócić, a zawszę będę miał bliżej.
🙂
Wypadaloby dodac, ze Faith jest zwolennikiem uzywania intuicji na gieldzie i tradowania na podstawie „feel”, podczas eksperymentu z zolwiami uzywal innej metody z duzo za duzym ryzykiem, mial klopoty z nadzorem finansowym, i stracil wszystkie pieniadze zarobione na gieldzie. 😉
Nagle rysuje sie inny obrazek.
A łyżka na to, niemożliwe.
http://www.curtisfaith.com/ -link do strony Curtisa Faitha. Możecie mu nawrzucać bezpośrednio. W końcu Polak potrafi – w marudzeniu i narzekaniu jest zwykle mistrzem. Przynajmniej w tym.
Aha – zapomniałem dodać materiał na nie 🙂 http://www.turtletrader.com/curtis-faith-performance.html
„Czy życie autora powinno wpływać na ocenę jego dzieł? Innymi słowy: jeśli autor był gnidą, czy wywalamy jego ksiązki z kanonu? ALbo jak to ujął New York Times, pisząc o Hermanie Melville’u: „Zostawmy wieloryba na boku. Kwestia zasadnicza brzmi: bił żonę, czy nie bił””
Ten problem rozważa Anne Fadiman w jednym ze swoich wyśmienitych esejów. CO prawda w odniesieniu do literatury innego rodzaju ale chyba nie ma to znaczenia.
W tym kontekście cała historia Faitha, Żółwii, tego jak jedni pamiętają tamte wydarzenia, a jak inni jest jeszcze ciekawsza.
Jak również to, czy Faith pakował się w kłopoty biznesowe z powodu jakichś „własnych cech osobowościowych” czy z zupełnie innego powodu.
Co nie zmienia wartości samej książki.
Sytuacja jest bardzo podobna (w mojej opinii) jak z Tharpem, który pisze przedmowę do „Drogi Żółwia”, a który w nowej ksiązce „Super Trader” wspomina, że przed dziesięcioma laty zawalił mu się trochę świat i musiał wiele rzeczy przemodelować.
Osoby zorientowane wiedzą, że może chodzić o Davida Mobleya – jednego z uczniów Tharpa, który pisał słowo wstępne do jego pierwszej książki (nie licząc kursów). „Najzdolniejszy uczeń Tharpa” okazał się oszustem, który „rysował wyniki” i przewalił pieniadze klientów.
Czy to oznacza, że techniki, metody, koncepcje proponowane przez Tharpa są do kitu? Dla jednych tak, dla innych nie.
Mi najbardziej nieodpowiada jego skrzywienie w kierunku NLP, ale wiele innych rzeczy było pomocne w opracowaniu własnego konceptu i nastawienia do rynku.
Podobnie jest z Faithem (jak również Dennisem, NIederhofferem i wieloma wieloma innymi) – możemy się od nich uczyć, co nie oznacza że są nieomylni i pokazują „jedyną słuszną drogę”, a gdy zaliczą wpadkę z satysfakcją będziemy wytykać palcami.
Co do tytułu. Zawsze to jest troche problem jeśli tytuł jest osadzony w jakims języku.
Mi „Droga Żółwia” odpowiada, choć po tym co lesser napisał chyba równie chętnie przychyliłbym się do „Metody Żółwia”. Mógłbym rzucić kostką. Ale nie podoba mi się np. „Na sposób W. Buffetta”.
Swoją drogą problem z tytułem widać po ankiecie przy okazji tytułu Super Trader, co najlepiej będzie brzmiało w uszach Polaka Super TRader, Super Gracz, a może Trader Doskonały, Handlarz WYśmienity itp. itd.
Wracając do Faitha. Covel mówi o sobie „Complete Turtle Trader”, Faith „Original Turtle”, a gdzieś w tle są warunki ich umowy z Dennisem i Eckhardtem dotyczące ujawnienia szczegółów i to, że któryś zrobił to pierwszy, inny zarządzać kasą klientów, inny zaczął sprzedawać soft, inny szkolenia itp itd. Czyli kasa, kasa, kasa.
I dowód na to, że zakład nie został rozstrzygnięty 😉
„Wypadałoby dodać, ze Faith jest zwolennikiem używania intuicji na giełdzie i tradowania na podstawie „feel”.
Oto co Faith wyfeelował:
Curtis Faith Announces Abraham Lincoln ‚Gay’ (2010)
„Curtis Faith, after recently announcing a gut feel ‚sell call’ of all world markets, announced in the following video that Abraham Lincoln was gay. The video shows Faith seemingly impaired:”!!!
Już dawno to podejrzewałem więc zamierzam dziś wybrać się na Paradę Równości, z jakimś pomarańczowym gadżetem, może spotkam tam jakiegoś naszego Abrahama. 😉
Maybe this time is different?
PS
Swoją drogą to „I love you may way” = kocham cię po swojemu.
Less;) Buffet jest w odcieniach pomarańczy;) Nic już nie piszę, bo mi znów zarzucą klimaty łazienkowe.
@ gzalewski
„Co do tytułu. Zawsze to jest trochę problem jeśli tytuł jest osadzony w jakimś języku.”
Właśnie chodzi o to by oddać jak najwłaściwiej to osadzenie, chyba tłumaczy tłumacz, a nie tłumok za przeproszeniem, więc powinien się starać oddać to jak najwierniej i trafniej. Od tłumacza należy wymagać precyzji warsztatowej bo tytuł książki, filmu, sztuki, piosenki jest bardzo istotny.
Oto przykład dobrze chyba ilustrujący ten aspekt.
„The way of life”, nie znaczy wcale „droga życiowa”, jak się to często tłumaczy, ale styl życia czy też sposób życia – przyzwyczajenia, rytuały, zainteresowania,etc – (domator, samotnik, podróżnik, sportowiec, kobieciarz, hulaka, hazardzista, nierób, pracuś etc).
Natomiast „path of life” to nasza droga życia, ścieżka życiowa.
Przecież to są względnie łatwe rzeczy do wykumania zaś gorzej jest z tłumaczeniem części fachowych – nomenklatura oraz takie rozumienie istoty sprawy aby ją właściwie oddać odbiorcy. Nie ma letko panie Grzesiu, nieprawdaż.
„Ale nie podoba mi się np. „Na sposób W. Buffetta”. Mnie, aż tak, nie przeszkadza i myślę, że równie dobry byłby „W stylu W.B.” czy „Na modłę W.B”.
Choć jeśli, jak sugeruje Ana, Buffett jest różowy, to może jednak nie warto go naśladować. 😉
A może chodzi tu o kogoś innego, np. Warrena B?
a tytule
Dla mnie Droga Żółwia jest OK. Oddaje filozofię tej metody.
W przypadku Van Tharpa – w kontekście planów Grześka – tłumaczyłbym bez kombinowania, jako Super trader.
Temat książek w kontekście wyczynów ich autorów wart jest kolejnego wpisu, wręcz nawet wymaga tego 🙂
Mnie po lekturze tej książki zastanawia jedna rzecz:
Curtis Faith był w momencie rozpoczęcia eksperymentu najmłodszy – miał tylko 19 lat i nigdy wcześniej nie grał na giełdzie. Miało to chyba wpływ na jego grę, bo zarobił najwięcej i jako jedyny dostał rachunek z dwoma mln dol.
„Temat książek w kontekście wyczynów ich autorów wart jest kolejnego wpisu, wręcz nawet wymaga tego”
Ja zaproponowałbym roboczą tezę, iż najpłodniejsi są z reguły ci, którzy nie mają wiele do powiedzenia.
Ja na przykład chętnie przeczytałbym jakąś książkę innego Żółwia – Jerry’ego Parkera. Niestety chłop zamiast zarabiać pieniądze sprzedając reguły oryginalnego systemu Żółwi czy książki pełne frazesów, siedzi w swoim biurze i zarabia miliony na rynku.
osamoroso, jak obronisz swoją tezę w kontekście książek Sorosa, Sperandeo, Lyncha, Raschke i wielu wielu innych?
🙂
lesser swoja droga – masz jakis dzialajacy mail?
@ gzalewski
Ten adres mailowy już powinien już działać, musiałem przekarczować dróżkę bo trochę zarosła. 🙂
@gzalewski
Będę jej bronił twirdząc, że to tylko wyjątki potwierdzające regułę 😉
Jest jednak trochę błędów w tłumaczeniu z oryginału. W niektórych miejscach błędy, które są w oryginale są tak samo tłumaczone, dotyczy to opisu niektórych wykresów. A najciekawszy zauważyłem w podsumowaniu na końcu książki:
„Perhaps the best evidence that this is true is the performance of
the Turtles: Many of them did not make money.”
„Najlepszym chyba potwierdzeniem prawdziwości tych słów są wyniki samych Żółwi. Nie każdemu z nas udało się zarabiać.”
Nie każdemu …
Jacku, jesli mozesz to daj znac (moze byc na priv) o bledach, ktore wychwyciles.
A co do tlumaczenia – nawet tego konkretnego zdania – rozmawialem niedawno z T. Zaleskiewiczem, wlasnie o tlumaczeniu i o tym jak ciezko jest znalezc tlumaczy, ktorzy beda pisali po polsku, a nie „transponowali” angielskie zdania.
W tym konkretnym przypadku mozna by zrobic „wielu z nas nie zarobilo pieniędzy” (zwroc uwage, ze powinno byc „wielu z nich…” ale nie za dobrze brzmi to po polsku, jesli autor byl rowniez w tej grupie), ale czy w istocie rozni sie to az tak bardzo od „Nie każdemu z nas udało się zarabiać.”. Chyba nie. A reszta to juz spór, o to co brzmi komu lepiej w uszach, czy w mowie.
gz@bossa.pl ?
nie mogłem znaleźć maila..
właściwie to teraz pamiętam tylko 1 błąd – Na str. 156 Diagram 12.1. Opis – pierwotne daty testu i nowe daty testu. Powinno być odwrotnie.
Innych nie pamiętam, musiałbym jeszcze raz sprawdzać całą książkę.
Nie ma ich za dużo.
Ogólnie książka jest OK. O niektórych zasadach czytałem z pewnym zaskoczeniem, bo są podane na gotowo – wystarczy tylko przeczytać
i stosować, a ja do nich dochodziłem przez wiele lat.
Poza tym – wielu graczy stosuje inne metody gry, ja akurat staram się stosować trend following, więc musiałem mieć tą pozycję 😉
moze byc na poczta (w domenie) wydawnictwolinia.pl
Zerkne, bo pamietam, ze kilka bylo wychwyconych (jeden diagram w oryginale na pewno byl powielony dwukrotnie z innymi opisami).
Ale w kazdym razie dzieki
Grzegorz planujesz wydawanie książek w formie elektronicznej ?
@ Dapi
caly czas rozwazam za i przeciw
i sie waham
Wydaje mi się że jest to kierunek na przyszłość jedyny…
Odkąd zacząłem mieć scysje z małżonką i kolejne regały na książki nabyłem ipada i…. nie wyobrażam sobie że może być inaczej.
Bałem sie czy dam radę czytać i okazało się że jest fajnie 🙂
Tylko amazon zaczął na mnie o wiele większe pieniądze zarabiać bo zakup jest tak prosty i szybki jak posługiwanie się w życiu karta kredytową, co jak wszyscy wiemy generuje o wiele większą łatwość w pozbywaniu się wirtualnej gotówki.
Ciekawą sprawą jest też fakt, że ograniczasz sobie ryzyko biznesu /moim zdaniem/ eliminując drukarnie i ich wymagania. Ale to tylko moje zdanie, jednak jest to zdanie człowieka który uwielbiał czytac papier a nie txt z laptopa – dopóki nie zaznał akurat w tym przypadku funkcjonalności w tym względzie ipada
Dapi, z jednej strony tak, tylko…. kultura czytania na rynkach rozwinietych i w Polsce jest niestety inna.
No i problem o ktorym trzeba mowic – piractwo.
Jesli zrobie ksiazke elektronicznie to… za moment juz jej nie sprzedam. W papierze licze na podobnych do siebie, ze jednak kupią, bo lubią dotknąć, zagiąć rogi, pożyczyć komuś, albo dać w prezencie.
Ostatnio rozmawialem z jednym z pracownikow bossy, który zapragnął czytnika ebookow i…. jednek widzi sporo wad. Przy ksiazkach w ktorych są wzory, wyprowadzenia itp.
Ale to jak sądze kwestia przyzwyczajen.
Ja wiem, ze z kierunkami cywilizacyjnymi nie zawalcze, ale dla mnie haslo „masz biblioteke w swojej kieszeni” jest ściemą. Prowokuje do tego, ze faktycznie mozna miec setki ksiazek w czytniku, ale… zadna z nich nie jest w calosci przeczytana, tylko skacze sie z jednej na kolejną, jak nieprzymierzajac pilotem po kanałach TV.
ALe nie mowie nie. Im czesciej bede slyszal opinie o czytnikach od ludzi, ktorzy CZYTAJA ksiazki, a nie od gadzeciarzy tym bardziej bedzie mnie to przekonywalo
Niestety nie znam się na temacie zabezpieczeń…ale jeżeli robi to amazon, empik itd to chyba są na to sposoby /aplikacje dedykowane, coś tam w kodzie pdfa ?/
Książki tez fruwają po necie i sądzę, że druk nie stanowi żadnego zabezpieczenia.
Dotychczas nie miałem problemu z wadami które przedstawiłeś podczas czytania, ale… może wszystko przede mną.
W każdym bądż razie byłem ostrym sceptykiem i też traktowałem to jako gadżet i…przeszło mi a nawet poszło w drugą stronę 😉
Dzisiaj chyba mamy takie czasy, że ksiązka musi być „mała i poręczna” bo często czytamy w locie gdzieś tam pędząc-takie mam wrażenie
dapi to nie tylko kwestia zabezpieczen, ale tez pytania „jaki format”. Co przetrwa i jaki czytnik zdobedzie rynek w Polsce
PS w amazonie ebooki i ksiazki w twardej oprawie kosztuja tyle samo
kupiłem, troche poczytałem i stwierdzam że owa książka nie zawiera nic bardziej odkrywczego co „Komputerowa analiza rynków terminowych” LeBeau i Lucas
Jedynie może co ciekawe w książce a co się może przydać praktykom to opisanie metod otwierania pozycji metodą odwróconego trójkąta ( wraz z rozwojem trendu powiększamy pozycje ). podejrzewam nawet że to była jedna z głównych przewag ( edge ) „metody żółwi” dzieki której systematycznie zarabiali duże pieniądze.
Opisywanie jak ważna jest psychologia przyznam szczerze już troche mnie nudzi. w dzisiejszych czasach procesy decyzyjne oparte są o skomputeryzowane i zautomatyzowane systemy transkacyjne ( np. tzw.”roboty” w mql ), i jesli trejderzy nie ingerują w nie to ten problem mniej ich dotyczy ( pisze mniej bo zawsze można takiego robota wyłączyć )
Dla tych co nieczytali, z książki wynika że najbardziej zyskownym systemem jest przecięcie dwóch średnich kroczących…
pomimo tych uwag nie uważam to za zbędny wydatek. każdy jakąś perełke w tej książce wyłowi
Zdecydowanie nie mogę się zgodzić.
O ile Komputerowa uczy podstaw budowania systemów to Droga
pokazuje jak nie wpaść w proste pułapki, które w nich czekają.
Komputerowa skupia się przez dużą część na ADX, który nie działa
co przyznają autorzy po latach. Droga uczy pewnej filozofii na
żywym przykładzie, który się sprawdził.
Z tą psychologią to masz rację i nie masz racji. Faktem jest, że
do znudzenia pisze się o psychologii ale akurat bardzo nieprecyzyjnie
w przypadku systemów. To dobry temat na wpis. Mitem bowiem jest,
że automat odciąża emocje. Owszem – ale tylko robota, nie człowieka, który go postawił… są na to setki dowodów
@ Trapero
Wiele zależy od tego, jaką literature ma się juz za sobą.
Jesli ktos nie za wiele „trafil” ksiazek dotyczacych systemow, podejscia automatycznego to w mojej opinii, bedzie tam czerpał garsciami.
Jesli ktos nie wie jak oceniac wyniki systemow (nie patrzac tylko na equity) rowniez.
Ale jesli ktos przeczytal juz Tharpa „Gielda, wolnosc, pieniadze” moze odebrac wrazenie pewnej wtórnosci. Z jednym „ale” Tharp opisuje w „swoich” modelach MM, koncepty Żółwi i gdyby nie fakt, ze zrobil to pierwszy, przed Faithem, to mozna by uznac, ze to on jest wtórny.
CO do psychologii. Racja. Jeszcze 10 lat temu królowal efektywny rynek i racjonalny inwestor. Teraz chyba niemal kazda ksiazka wspomina o kotwicyi innych zludzeniach poznawczych. I jest to nużące do kwadratu jesli sie sporo czyta, ale… dla nowych to wciaz nowe (co nie zaskakuje)
Problem w tym, że całe to behawioralne know how dotyczy decyzji, wyborów, postrzegania, wnioskowania a nie czegoś o podstawach, które
dla inwestora są najważniejsze – jak radzić sobie ze stresem nowego rodzaju, jak wyregulować emocje związane ze stratami i zyskami itp.
I nie ma u nas psychologów, którzy siedzą na styku giełda-psyche a tłumaczenie w odniesieniu do hazardu to tylko część prawdy.
KatHay, napewno ta książka jest dobrym dopełnieniem Komputerowej w zakresie etapów tworzenia systemów. Dla tych co nie czytali albo dopiero wchodza w idee automatycznych systemów transakcyjnych napewno będzie nowatorska. Co do różnic powiedziałbym ze Komputerowa to bardziej taki suchy Manual, Droga natomiast ma postać bardziej literacką przez co w sumie ciekawiej się nawet czyta . powiedziałbym że jest takie bardziej Elderowskie jesli chodzi o walkę ze swymi słabościami.
Co do psychologii. oczywiśce tak jest jak mówisz. ale jesli ktoś ingeruje w system zbyt często ( tzn. stosuje sygnaly wybiórczo- włącza i wyłacza robota ) to odradzałbym wogóle mu grę na giełdzie. poprostu poszukać innej formy pomnażania kapitału ( lub zlecić profesjonalistom ) lub zarobkowania. Bez odpowiednich predyspozycji osobowościowych nie ma szans tutaj w perspektywie długoterminowej na zarabianie pieniędzy. A niestety cała ta branża wmawia ludziom że każdy może być bogatym.
GZ napewno książka ta jest pewną syntezą Tharpa, Eldera i LeBeau.
Jeśli ktoś w tej książce szuka cudownego systemu to niestety go nie znajdzie. ale można wyłowić pewne niuanse dzięki którym można zwiększyć swój „edge” ( typu odwrócona piramida w position sizing, dywersyfikacja systemowa czy rynkowa i inne )
Książkę kupiłem i mi osobiście tłumaczenie bardzo się podobało. Przede wszystkim zachowana została prostota jęzka, dość łatwo mi było wszystko zrozumieć.