W czerwcu 2008 roku opublikowałem na blogu notkę, w której udało mi się uchwycić ciekawy moment w mediach. Trzy prestiżowe tygodniki umieściły na swoich okładkach drogę ropę. Razem z czytelnikami uznaliśmy, że teksty trzymają standardy dobrego dziennikarstwa a autorzy podeszli do tematu analitycznie a nie panicznie. Niestety lub stety notka ma też dalszą historię – owe trzy okładki pojawiły się na rynku w miesiącu, który był ostatnim miesiącem zwyżek na rynku ropy. Dokładnie na początku lipca 2008 roku ropa zaczęła marsz na południe, który skończyła tańsza o blisko 120 dolarów na baryłce.
Dziś mamy do czynienia z podobną sytuacją. Złoto sprzedawane jest w sklepie Harrod’s – przy okazji, Harrod’s poleca swoim klientom zasięgnięcia porady u doradców przed zakupami sygnalizując, iż nie ma licencji na oferowanie produktów inwestycyjnych – a polskie gazety prześcigają się w publikowaniu tekstów na temat przyczyn i konieczności zwyżek cen złota. Powoli też pojawiają się okładki, w których złoto trafia na pierwsze strony dalekich od rynków tygodników. Przykładem niech będzie niemiecki Focus.
Czytający po niemiecku mogą przejrzeć wiele z tego, co się znalazło na przeszło czterdziestu stronach w archiwum tego popularnego tytułu. Jedna z mądrości rynkowych powiada, iż moment, kiedy akcje czy inne dobra – np. mieszkania – trafią na pierwsze strony mediów jest końcem hossy na tym rynku. Jak widać po notce o rynku ropy zasada ta znalazła potwierdzenie w zeszłym roku. Osobiście nie wierzę w ?prawo okładek” – nigdy nie zadałem sobie trudu jego zweryfikowania – ale nie ukrywam, że będę z ciekawością oglądał pojawiające się okładki na temat złota i obserwował dalsze zachowanie cen kruszcu.
Większość z Państwa, którzy wierzą w aktualność anegdoty o pucybucie namawiającym do zakupu akcji, jako sygnale sprzedaży, mogą się zastanowić nad zasadnością obecnej hossy. Wszyscy powinniśmy zauważyć, iż atmosfera wokół złota przybrała już kształt klasycznej gorączki, w której o złocie mówią wszyscy i na złocie znają się wszyscy. Bez przesądzania o przyszłości rynku kruszcu odnotujmy tylko, iż owa atmosfera może mieć wpływ na decyzje, jakie podejmujemy i jak myślimy o złocie w dni dzisiejszym. Niezależnie od tego, na ile wszyscy jesteśmy racjonalni – kto o sobie myśli, że nie jest? – warto wziąć poprawkę na to, iż dzieje się wokół nas coś, co utrudnia racjonalny osąd sytuacji. Wrócimy do notki, za kilka miesięcy i wspólnie popatrzymy na ceny złota, o którym dziś mówią i piszą wszyscy.
10 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
„- nigdy nie zadałem sobie trudu jego zweryfikowania -”
Trzech profesorów U. of Richmond zadało sobie ten trud. I oto co zaobserwowali:
1. Na okładki trafia dużo więcej pozytywnych niż negatywnych newsów (podobnie jak w przypadku rekomendacji analityków)
2. „Pozytywne”/”Negatywne” okładki następowały po okresach relatywnej siły/słabości opisywanych akcji. Odpowiednio: średnio 42.7% lepiej/34.6% gorzej niż indeks.
3. Po publikacji akcje pozytywnie przedstawione zachowywały się średnio 4.2% gorzej; negatywnie – 12.4% lepiej niż szeroki rynek.
Zatem możemy zaryzykować tezę, że okładki to całkiem niezły kontrariański wskaźnik.
Wydaje się, że przyczyna takiego stanu rzeczy to fakt, iż zanim „news” trafi na okładkę, staje się powszechnie znany a w konsekwencji w pełni uwzględniony w cenie akcji.
źródło: T. Arnold, J. H. Earl, D. S. North „Are Cover Stories Effective Contrarian Indicators?” Financial Analysts Journal, Vol. 63, No. 2, pp. 70-75, 2007
Dziękuje w imieniu wszystkich za przypis!
o ile zrealizuje się taki scenariusz to rzeczywiście mamy szczyt na złocie.
http://stockyourmoney.blogspot.com/
@investor: bardzo ciekawy przypis, ale dotyczący – no właśnie: rynku akcji. Złoto rządzi się zupełnie innymi prawami. Cena złota nie ma takiego zakorzenienia w sytuacji mikro- i makroekonomicznej i jak cena akcji – ani na zasadzie korelacji dodatnich, ani ujemnych – a jedyny znany fundament ceny złota, tj. stan rynku jubilerskiego, ma coraz mniejsze znaczenie. Wartość złota polega głównie na byciu substytutem. Złoto drożeje zarówno w czasie wysokiej inflacji, jak i szybkiej deflacji; najgorsze czasy dla złota to czasy stabilizacji gospodarczej. Złoto jest dziwne, dlatego nawet okładki czasopism mogą być złym sygnalizatorem zbliżającego się szczytu.
@ kajet
Poszukam tego tekstu i jak znajdę wolną chwilę to może zdam relację z lektury, choć osobiście jestem dość krytycznie nastawiony do badań tego typu, bo widzę w nich wartość historyczną a nie prognostyczną. \
Wydaje mi się – wchodzę teraz już w czystą spekulację bez żadnych podstaw, bawię się hipotezami – że to „prawo okładki” ma, czy może mieć, jednak inny związek z końcami trendów. Kiedy dany „towar” trafia na pierwsze strony gazet staje się to po trendzie i wzroście zainteresowania, czytaj napływie masy kapitału. Media zauważają coś w swojej finalnej fazie, kiedy temat interesuje już wszystkich. Takich, którzy mieliby kapitał i chcieli go włożyć na rynek brakuje, bo już wszyscy czekają na zrealizowanie zysków z tego oczekiwanego powszechnie megatrendu obiecanego zdaniami „Ropa po 250 dolarów w przyszłym roku”, „Złoto po 2000 dolarów w 2010 roku”. W tym nie ma winy mediów – nikt nie da na pierwszą stronę tygodnika złota, gdy zajmuje się nim garstka wariatów – złoto trafi na okładkę, gdy redakcja uzna, że złoto interesuje dziś wszystkich.
Jakaś prawidłowość w tym jest, że ilość okładek, która przekroczy pewną masę krytyczną zwiastuje większy ruch na rynku.
Ale w przypadku złota warto zwrócić uwagę na ostatnie wypowiedzi reżymu USA (szczególnie Bernanke). Po akcji „ratujmy biznesy kolegów” następuje powrót do retoryki „jednak trzeba oszczędzać”. Tak więc – złoto pewnie zanotuje jakąś korektę, bo ucichły wrzaski „drukarzy”. Czy na długo? Kto to wie…..
Koledzy kiedy złoto trafia na okładki to najczęściej jest juz po przysłowiowej herbacie, a własciwie po kawie, przy porto i cygarach.
Rynek złota jest w istocie rynkiem raczej sekretnym i mało przejrzystym, kto na nim nie siedzi lub nie śledzi na bieżąco prasy branżowej czy tez serwisów specjalistycznych, ten zazwyczaj zjada ostatki.
Spiący lub zaspani budzą się zazwyczaj ostatni, szczególnie gdy lektura okładek jest do poduszki.
Rynek mówi że „latecomer is a lamer and lamer is a late comer”
@Thome: Bernankobama co innego mówi, co innego robi. Amerykanie od lat reklamują politykę silnego dolara, a w rzeczywistości uprawiają politykę psucia dolara. Gadanie o silnym dolarze przybrało na sile za czasów Busha i Paulsona, czyli bezprecedensowego (wówczas) psucia pieniądza deficytami budżetowymi i niskimi stopami procentowymi, a obecna ekipa jedno i drugie (gadanie i politykę) doprowadziła do absurdu.
Silny dolar nie jest w interesie USA. Nie rozumiem po co te szyderstwa z administracji USA, która dąży do osłabienia swojej waluty. Chcą to zrobić dla podniesienia konkurencyjności swojej gospodarki i jest to działanie zupełnie racjonalne. To samo od wielu lat robią Chińczycy ze swoją walutą.
@kajet
Ależ ja wcale nie twierdziłem, że Bernanke/Obama mówią o tym, co robią. Twierdzę tylko, że po robieniu gospodarce źle i mówieniu o tym jako „konieczności” przyszedł czas, kiedy wciąż robią źle, ale już coś wspominają, że „może przestać psuć”.;)
@kujawianin
Ciekawe. Kiedy np. mówi się o „silnym złotym”, to czasami jest to „dobrze”, a czasami „źle”. Jak i z dolarem. A co to w ogóle znaczy „słaby dolar”? I – skoro słaby jest dobry – dlaczego w ogóle go nie osłabić do „dna”…. A może chodzi o dość ordynarne manipulacje walutą? Amerykanie – jak od kilku lat słychać, widać i czuć – niesamowicie wręcz dbają o konkurencyjność. Zaniżonymi stopami, psuciem waluty, deficytami. I teraz jeszcze większym psuciem „poprawią konkurencyjność”?:)))))
A Chinczycy, jak wiadomo, zbudowali swoją potęgę na osłabieniu juana. Bo przecież nie na niskich kosztach pracy, oszczędnościach i produkcji.