Konferencja o pechowym numerze wbrew pozorom była totalnie udana. Poza protestami wątroby jedynym zgrzytem okazała się ulewa w czasie wieczoru góralskiego, który zresztą dzięki fantastycznemu, lokalnemu wodzirejowi przebranemu za zbója, miała swój smaczek 😉
Nie sposób być na wszystkich prelekcjach ale akurat te, które udało mi się zaliczyć, nie dały mi żadnego powodu do nudy. I jak zwykle trwały zbyt krótko. Widzę, że część była retransmitowana przez blip na stronach SII więc kto z nieobecnych nie śledził ich w sieci ten stracił podwójnie 🙂 No ale tam się przyjeżdża także, a może głównie, dla spotkań i rozmów. Moim skromnym zdaniem brakuje tam jednego punktu programu – megadyskusji z udziałem wszystkich chętnych, moderowanej oczywiście przez Tomka Jóźwika, który na kończącym konferencję panelu dyskusyjnym dał popis brawury i wyczucia tematu. Na pytania po wykładach nie było zwykle czasu a ja jestem przekonany, że inwestorzy, biorący udział w Wall Street, mieliby naprawdę sporo interesujących rzeczy do przekazania. Podrzucę pomysł SII, która organizacyjnie stanęła bez zarzutu na wysokości zadania.
Nie podołali za to pewni współorganizatorzy, którym być może dał do myślenia zwycięzca Parkiet Challenge (dywizja futures) Krzysztof Piróg, który nagrodę na uroczystej gali odebrał w T-shircie i jeansach a zaraz potem po angielsku się ulotnił. Co ciekawe – jemu przypadła również główna wygrana w typowo hazardowym turnieju pokerowym, organizowanym wcześniej przez firmę współsponsorującą konferencję. Nie wiem jak odebrała ten fakt sala ale dla mnie jest to dowodem na coś co od dawna staram się propagować – hazard i trading mają cenne punkty wspólne: opierają się na grze prawdopodobieństw, szukania własnej przewagi w sposób systematyczny, szacowaniu niegaussowskich rozkładów wyników i ścisłej kontroli wielkości pozycji. Umówiłem się z Krzysztofem na mały wywiad o esencji tego co robi, mam nadzieję, że uda się go sfinalizować w przeciągu kilku najbliższych dni.
Wszystkim, których miałem okazję tam spotkać i porozmawiać, przybijam piątkę. Jeśli komuś obiecałem zająć się jakimś tematem czy problemem to sugeruję przypomnieć mi się pod wpisem lub na mail kathay//bossa.pl . Kolegę, któremu na swojej prelekcji odpowiedziałem, że nie używam wskaźników, należą się przeprosiny. Używam jednak jednego – wskaźnika zmienności ATR, bo przypomniało mi się, że w AT traktowany jest on właśnie jako wskaźnik. A że nie było już czasu na dyskusję więc nie miałem okazji uzasadnić swojej wypowiedzi. Otóż nie wykluczam budowania strategii na typowych wskaźnikach i oscylatorach, tak jak choćby pokazywał to na swoim wykładzie Grzesiek, ale problem jest innego rodzaju: mentalnie nie jestem zwolennikiem ich użycia, tak samo jak nie używam choćby Elliota a poza tym nie udało mi się nigdy w testach znaleźć w nich satysfakcjonującej mnie stabilności działania w czasie. Ale to oczywiście temat na setki wpisów w przyszłości.
Jak zwykle przy tej okazji chciałem wrzucić kilka zasłyszanych opinii na temat ocen najbliższej perspektywy dla cen akcji na GPW, biorąc za podstawę niektóre wykłady a przede wszystkim finałową debatę. Dla przypomnienia: poprzednia skończyła się przeważającą konkluzją o wzroście indeksów do wiosny. Jak widać timing być lekko nietrafiony ale w końcu zwyżki nadeszły.
I tym razem lekką przewagę miały byki. Najodważniej poszedł prawdziwy rekin czyli Prezes Jakubas bo zaszczepił zarzewie hossy z finałem 2012 roku. Pojawiały się też zdania o zasięgu aktualnej fali, która może zatrzymać się w granicach 2400 na WIG20. A także o możliwym dalszym spadku złotego, powodów do tego M. Zuber wymieniał aż nadto. Nieśmiałe votum separatum składał ponownie dr. Kurnicki, zwany pieszczotliwie ?cash is king”, który jak się dowiedzieliśmy wpadł kiedyś na konferencję w Baltimore, USA ze słowami: ?My name is Andrew Kurnicki and you are very lucky to see me here” (Nazywam się Andrzej Kurnicki i macie dużo szczęścia, że tu jestem). Przypomniał, że wiele instrumentów w USA nadal nie jest wycenianych bo nikt nie wie jak to zrobić a tony drukowanych dolarów odciskają silne piętno na rynku papierów dłużnych, który powoli i nieśmiało wraca do normalności.
Jedyną niewiadomą pozostała więc ewentualna korekta. Raczej nie było wątpliwości, że nie wyjdzie ona głębiej niż minima ostatniej bessy. Otwartą kwestią pozostaje jej szerokość i moment rozpoczęcia.
Ja się obawiam, że próżno po raz kolejny będzie szukać w obecnej hossie racjonalności. Rynek światowy, poza nielicznymi wyjątkami, jeszcze na nią nie zasłużył w takiej skali, patrząc na otoczenie. A polskie potencjalne kłopoty są dopiero za widnokręgiem. I może dojść do kolejnego szaleństwa bo słychać, że fundusze akcyjne w Europie i USA zostały przyłapane z opuszczonymi spodniami – odbicie 30-50% już nastąpiło a one dopiero dostają świeżą gotówkę a przede wszystkim są ?under benchmarked” że pozwolę sobie użyć oryginalnego nazewnictwa. Co oznacza ni mniej ni więcej, że obecne proporcje zaangażowania wyglądają tak oto: 40% akcje, 60% obligacje. Już na tym etapie powinno prezentować się to wg fachowców odwrotnie tj. na poziomie 60% akcje/40% obligacje. Wzrost o 1% zaangażowania zajmuje circa ok. 1-2 tygodni. Nie chcę nawet spekulować co z tej piorunującej mieszanki może wyjść.
—*Kathay*—
P.s. I pozwolę sobie na bis pozdrowić pewną uroczą uczestniczkę konferencji, która pełna determinacji i zapału przyjechała poznać polski rynek i twierdzi, że był to dobrze spędzony czas 🙂 Warto jednak mieć świadomość, że poziom lukru zwykle w czasie takich spotkań jest nieco grubszy niż w twardej rzeczywistości.
P.s. 2 Na stronach SII jest dostępny podcast nagrany w Zakopanym podczas dyskusji z Grzegorzem Zalewskim i Tomaszem Zaleśkiewiczem na temat psychologii inwestowania.
8 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Padły argumenty techniczne i fundamentalne. Fundusze z tego co mi sie obiło o uszy przedkładają to drugie. Czyżby panika wśród fundamentalistów miała dopiero zwiastować koniec problemów na rynku equity?
czy czytał Pan może Trader Vica? On przed karierą giełdową był zawodowym pokerzystą, serdecznie pozdrawiam
Polecam link do podcasta: przydatny, posłuchałem sobie wczoraj. Nie ze wszystkim się zgadzam (na przykład dyskusja o emocjach -jak masz za dużą pozycję to masz wielkie emocje, a w innym przypadku coś masz nie tak z psyche, jeżeli miotasz się od załamania do euforii), ale na pewno dla wielu pouczająca rozmowa.
Czasem nie lubię o psychologii w ramach inwestycji „gadać”, słuchać. To tak jak się słucha o wyprawach na szlaki górskie, jak się ogląda filmiki z choćby banalnej Orlej Perci. Idziesz w te góry, przechodzisz to wszystko i pytasz się gdzie był problem? Ja go nie widziałem. Jak się czyta fora , gdzie się wypisują ludzie o swoich problemach, fobiach, to sie dochodzi do jednego- odejdzcie pierdoly od monitorów i robcie cos. Mnie to odrzuca takie ględzenie o psychologii. Kurcze. W praktyce, to trzeba to lubić (trading). Trzeba być w pewnym sensie masochistą, osobą surową, lekko zwariowaną, emocjonalną, ale racjonalną, trzeba umieć sobie zbudować dystans, być „optymistycznym pesymistą”. Lubic swoje slabosci. Szukac rozwiązań. Właśnie czasem warto patrzec na to jako tylko cyferki, jesli wczesniej okreslisz sobie ile mozesz cyferek stracic. Jak sie za dlugo bawisz, to okazja naprawde ucieka a ty potem gonisz animatorów plaskiego rynku.
Jak na codzień poruszasz sie jednosladem po polskich szosach, to wiesz jakie cechy musisz miec zeby przetrwac, jak musisz reagowac, gdy obok przeskoczy ze 100kmh dostawczy samochód majac w nosie bezpieczna odleglosc wyprzedzania. Stosujesz zasade ograniczonego zaufania itp. Najlepszym lekarstwem na strachy i lachy jest po prostu robic to i nie myslec o tym.
Kathay dzieki, że dałeś głos 😉
(prezentacja na WS 13 wyszła naprawdę nieźle i prowokująco)
Dajesz link do dyskusji o psyche,
a gdzie mechanik?
Skoro tym wszystkim rządzi psyche, to gdzie jest miejsce na systemy i statystykę?
Pytam fundamentalnie
czy systemy mechaniczne są odpowiedzią na nasze słabości ?
powtórzę może jeden z moich wpisów…
Mam nadzieję, że trochę pomogę, że nie będzie powodów do narzekań na mój wpis ;).
Na rynku liczy się sentyment. Nie mówie tutaj o sentymencie subiektywnym ale o kategorii mierzalnej – czy to wielkością korpusów świec, czy też luk itp. itp.. wiele tu pisać.
Ci, którzy zarabiają ciagle na giełdach – nauczyli się czytać poprawnie giełdę, zachowania innych na bazie tego co mają dostępne. Problemem jest zachowanie formy psychiczno-zdrowotnej i stabilności wyników i tutaj bym widział wsparcie IT. Systemy eksperckie przydaja się, żeby dawać najczystszy obraz rynku dla prawie obiektywnej oceny (ochrona przed zjawiskiem black swans). Ale oprzeć się tylko na maszynie? No cóż Michał Kreslik twierdzi, że nie lubi AI, sieci neuronowych, bo nie wiadomo do konca skad sie biora/na czym bazuja decyzje, ostatnio nawet chyba bardziej siedzi w algorytmach genetycznych do wyszukiwania patternów(?).
Twórca Amibrokera przyznał mi kiedyś, że sam także „nie wierzy” w sieci neuronowe, skoro tacy specjaliści IT są sceptyczni to chyba maja powody. Do tego fakt – że wciąż rozwijają się firmy walczące z black-boxami np w znana w Polsce OSTC itp prop trading companies – cos sugeruje.
@tama
podobne pytania stawiał skippy po wykładzie, w ramach częściowej odpowiedzi:
http://futures.pl/?did=139&wdid=12923
Pozostaje tylko pytanie za czyje pieniądze psujecie sobie wątroby i chadzacie na wieczory góralskie panowie? Mam niemiłe odczucie, że znam odpowiedź.