Dziś pozwolę sobie na mały odpoczynek od rynku surowcowego. Do pierwszego listopada zostało jeszcze troszkę czasu, ale na liście sław, które odeszły w przeszłość w tym roku zapewne nie zabraknie niezależnych banków inwestycyjnych. Dla większości pokolenia czterdziestolatków, którzy jak autor zainteresowali się giełdami w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych XX wieku marki takie, jak Bear Stearns, Lehman Brothers, Goldman Sachs, Merrill-Lynch, czy wreszcie Morgan Stanley były synonimem największych firm giełdowych świata.
To w ich biurach miały miejsce największe fuzje i największe przejęcia. To analityków tych banków cytowało się najczęściej w mediach. To ich wypowiedzi wpływały na zmiany cen na giełdzie w Warszawie. Bywało, że któryś z analityków np. Goldman Sachs rzucił w mediach jakieś ogólne zdanie i traciło się przez to pieniądze. Wszystko wskazuje na to, iż właśnie dziś kończy się trwający kilkanaście lat proces, w którym niezależna bankowość inwestycyjna odchodzi w przeszłość. Ostatni wielcy gracze, którzy przetrwali w trendzie przejmowania banków inwestycyjnych przez uniwersalne banki upadają – jak Lehman i Bear Stearns – lub stają się zależni od dużych banków.
Bankowość inwestycyjna to zjawisko, które w Polsce nigdy nie powstało. Dlatego większość polskich inwestorów ma problem z umieszczeniem na giełdowym horyzoncie czegoś, co w USA znane jest pod nazwą banku inwestycyjnego. Wynika to ze specyfiki prawa, które na świecie rozdziela klasyczne banki depozytowo-kredytowe od inwestycyjnych. W Polsce mamy właściwie tylko banki od wszystkiego – i jak mówi jedna reklama – od niczego. Kiedyś mówiło się, iż pod skrzydłami Wojciecha Kostrzewy BRE-Bank ma szansę stać się pierwszym polskim bankiem, który działa jak bank inwestycyjny z prawdziwego zdarzenia. BRE przejęło w 1998 roku Polski Bank Rozwoju, który programowo był pierwszym bankiem inwestycyjnym, ale zanim zerwał się do lotu już przestał istnieć.
Historycznie rzecz biorąc bank inwestycyjny jest (był?) dzieckiem kryzysu lat trzydziestych, kiedy prawo (tzw. Glass-Steagall Act) oddzieliło klasyczną bankowość od bankowości inwestycyjnej. W kolejnych latach prawo coraz bardziej było rozmywane – historia owego zmiękczania pod linkiem – ale ciągle bank inwestycyjny był synonimem Wall_Street. Dziś klasyczna i niezależna bankowość inwestycyjna leży w gruzach. Rynek nie lubi próżni i zapewne na ich miejsce pojawią się inne rozwiązania, ale zanim kurz opadnie na rynku będzie dziura, którą wypełnić będzie trudno. Może nie jest to koniec systemu, ale zapewne koniec pewnego modelu. Dla większości pracowników polskich biur maklerskich i inwestorów obecnych na rynku dłużej niż jeden trend oznacza to jednak koniec jedynego świata, który uczył nas rynku.
PS. Też chciałem się pochwalić znajomością twórczości Kazika, więc pozwoliłem sobie strawestować tytuł jednej z płyt Kultu.
10 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
BYŁO OSTATECZNY KRACH SYSTEMU KORPORACJI 🙂 JA TAM NA RYNKU JESTEM OD KOŃCA 2005 ROKU I TE POZIOMY WIG20 SĄ DLA MNIE NOWOŚCIĄ ALE PO TYM JAK LEHMAN BROTHERS WYDAŁ REKOMENDACJE DLA MOJEGO LOTOSU JAKO ZBYT RYZYKOWNĄ ŚMIAĆ MI SIĘ CHCE MIMO WSZYSTKO OSTATNIA ICH REKOMENDACJA POWINNA BRZMIEĆ ZALECAMY DALEKĄ OSTROŻNOŚĆ PRZY ZAKUPIE AKCJI SPÓŁEK KTÓRE ROBIŁY Z NAMI INTERESY
tak z innej beczki, zobaczcie jakie emocje wywoluje sprawa lehman brothers wsrod ludzi
http://pl.youtube.com/watch?v=txDWRR5WRFQ
44 sekunda 🙂
No te emocje to …. hmh … skrajne:))
Filmik rewalacyjny 🙂 A co do tematu artykułu to może czas w końcu na wzrost roli funduszy venture capital, private equity i bussiness angels??..
Oj czarno to Waszmość widzisz, czarno :).
A co z tymi, którzy przetrwali? Goldman, MorganStanley, JPMorgan, Barclays, UBS by wymienić tylko kilka najważniejszych.
Co z popytem na usługi typu organizowanie finansowania udziałowego/dłużnego, zarządzaniem aktywami, doradztwo transakcyjne, market-making i szereg innych. Ktoś to przecież musi zaspokoić. Chyba że zgadzamy się z prognozą Faktu wieszczącego że "wszyscy stracą wszystko". Wówczas zgoda. Dni bankowości inwestycyjnej są policzone.
Barclays i UBS to nie są tylko banki inwestycyjne – no i nie są amerykańskie. JP Morgan (a właściwie JP Morgan Chase) to bank od wszystkiego. Morgan Stanley już prowadzi rozmowy o sprzedaży siebie samego większemu partnerowi. Mało wiadomo o Goldman Sachs – czy pozostanie niezależny, czy rozmawia o wejściu pod skrzydła jakiegoś holdingu. Paradoks obecnej sytuacji polega na tym, iż Sekretarz Paulson przygotował przejęcie Bear i pozwolił upaść Lehman a sam był powiązany w przeszłości z Goldman Sachs. Na rynku już funkcjonuje plotka, że Paulson nie grał do końca czysto i czyścił rynek dla Goldman Sachs. Na pytanie co dalej – powtórzę, że nie wiem. Ktoś tym wszystkim będzie musiał się zająć.
Poprawcie mnie jesli sie mylę bo jeśli dobrze rozumuję wyglada to tak.
Bank Inwestycyjny jako dziecko wielkiego kryzysu został odzielony od banku uniwersalengo po to aby nie było powtórki z wielkiego kryzysu kiedy to zaczęly upadać banki obywatele sie wystrazyli rozpoczął sie "run na banki " przez to upadło jeszcze wiecej banków obywatele całkowicie stracili zaufanie do systemu i był "wielki kryzys". Obecenie ponieważ obie te insytucje były rozielone czyli Bank Uniwersalny i Bank Inwestycyjny (czyli takie upgradeowane biuro maklerskie) gdy kłopoty finansowe miały te drugie obywatele sie nie wysstraszyli bo ich oszczędności były bezpieczne w normalnych bankach a tracili tylko ochydni spekulanci którzy ulokowali swoje środki w upadających bnakach inwestycyjnych. Czyli w sumie wszytko ok, bo wszystko zafunkcjonowało tak jak miało zafunkjonować czyli stracili niby tyko ci co zaryzykowali a przeciętny smith odkładający w zwykłym banku ma pewne jak w banku i wszystko gra. Teraz tylko jedna żecz, jak to sie ma do przejęcia MY przez BoA. W tym momencie mamy złamanie zasady odzielenie funkcjonowania tych dwoch rodzajów działanosci czyli inwestycyjnej i uniwersalnej. Czyli oznacz to iż w pewnym sensie mamy powrót do sytuacji sprzed Wielkiego Kryzysu a to oznaczałoby że w jakiejś przyszłości czeka nas powtórka z rozrywki. Czy to ma sens ?
Ten proces trwał latami. Odejście od podziału wymusiły na władzach amerykańskich między innymi coraz mocniej rozpychające się banki zagraniczne. Ograniczenia amerykańskie utrudniały konkurowanie na wolnym rynku. W notce jest link do tego, jak to wyglądało przez lata. Nie wydaje mi się, żeby możliwy był powrót do sytuacji, w której bank depozytowo-kredytowy będzie mógł robić wszystko. Chociaż dzisiaj wygląda to tak, że banki inwestycyjne powiązane z bankami uniwersalnymi pożyczają tylko pieniądze od banków uniwersalnych, bo zawsze łatwiej wynegocjować kredyt w ramach grupy bez dawania zarobku konkurencji. Efekt jest taki, że bank uniwersalny – mimo tego, iż nie musi być zaangażowany bezpośrednio w proces inwestycyjny – ponosi ryzyko upadku podłączonego pod siebie banku inwestycyjnego. Inaczej mówiąc, jak się ma w swojej grupie wart 50 mld dolarów bank inwestycyjny, to upadek tego banku uderza najmocniej we właściciela. Jeśli dodać do tego stracone kredyty, które udzieliło się podłączonemu bankowi inwestycyjnemu, to granica między upadkiem banku uniwersalnego a upadkiem banku inwestycyjnego robi się bardzo cienka. Pewnie najlepszym modelem byłby ograniczenia w stylu bank uniwersalny nie może mieć więcej niż X procent udziału w banku inwestycyjnym, ale przy rosnącej konkurencyjności i koncentracji bankowości nie wydaje się (mi) to możliwe. Więc chyba trzeba szukać lekarstwa w polityce inwestycyjnej a nie w ograniczeniach dla banków uniwersalnych.
Zresztą nie wiem, czy np. bank uniwersalny, który posiada kontrolę nad bankiem inwestycyjnym nie będącym spółką giełdową – czytaj dużo bardziej wystawioną na niezależne badanie – nie padnie w pewnym momencie w pokusę ukrywania kłopotów banku inwestycyjnego.
@astanczak
Nie miałbym nic przeciwko pracy w takim "banku od wszystkiego" jak JP Morgan ;). Ja osobiście jestem zadowolony z rozwoju sytuacji, bo po cichu kibicuję większości tych, którzy potrafią rzucić rękawicę Amerykanom na polach ich dominacji. I tak brytyjski Barclays dzięki objęciu biznesu brokerskiego po Lehmanie umocni się po drugiej stronie Altantyku – co mnie niezmiernie cieszy. Z Goldmanem do inna bajka – zawodnik przypomnia Armstronga w czasach największej świetności w Tour de France. W branży ta instrytucja zdaje się mieć opinię raz sekty, raz wzorca metra z Sevres. A na rozmaitych forach dotyczących kariery w bankowości pretendenci do jej zrobienia odnoszą się do Goldmana mianen "the Firm".
Czasy są niewątpliwie ciekawe, ale biznes nie odchodzi raczej do historii tak jak producenci konnych powozów na początku XX wieku. Popyt na jego usługi, chociaż skrajnie cykliczny, ma wciąż olbrzymie szanse wypłynąć na nieznane wcześnie poziomy jeszcze za naszego życia a nawet aktywności na tym Forum ;).
Zagadka przyszłości Morgan Stanley i Goldman Sachs została rozwiązana – ostatnie banki inwestycyjne na Wall Street staną się zwykłymi bankami, które ponoszą mniejsze ryzyko, zarabiają mniej i będą kontrolowane przez nadzór bankowy. Zapewne przyjmą struktury holdingów.