Większość inwestorów słabo dywersyfikuje inwestycje w czasie. Tzn. regularnie dopłaca do inwestycji, co sprawia że mają mało pieniędzy w akcjach gdy są młodzi, a dużo gdy zbliżają się do emerytury. W USA pojawił się produkt, którego twórcy twierdzą, że rozwiąże on powyższy problem.

W 2022 r. na łamach „The Wall Street Journal” ukazał się artykuł „Here’s a Different Way to Think About Stock Diversification” („Oto inny sposób patrzenia na dywersyfikację portfela akcji”). Jego autorami są profesorowie z Yale Ian Ayres i Barry Nalebuff. Autorzy zwracają w nim uwagę na wspomniany brak dywersyfikacji w czasie, który dotyka większości inwestujących na giełdzie. Ich zdaniem rozwiązaniem tego problemu jest pożyczenie pieniędzy gdy się jest młodym i zainwestowanie ich w akcje. Czyli zamiast inwestować przysłowiowego 1 USD w pierwszej dekadzie inwestowanie, 2 USD w drugiej i 3 USD w trzeciej, inwestujemy mniej więcej po 2 USD w każdej dekadzie. W ten sposób nasza ekspozycja na giełdę jest stała.

Akademicy wyliczyli, że oczekiwana stopa zwrotu w obu przypadkach jest taka sama. Ale lepsze zdywersyfikowanie w czasie inwestycji sprawia, że zmienność stóp zwrotu jest niższa. Autorzy zwracają uwagę na to, że wiele osób przecież pożycza pieniądze na mieszkanie. A w kredycie mieszkaniowym dźwignia często wynosi nawet 9 do 1 (np. wpłacamy 100 tys. zł wkładu własnego, a 900 tys. zł pożyczamy). Oni sugerują, że by uzyskać dobre rezultaty, wystarczy w pierwszej dekadzie pożyczyć drugie tyle, co inwestujemy, czyli na każde 100 zł zainwestowane w akcje pożyczamy kolejne 100 zł.

Ayres i Nalebuff sugerują, by początkowe 200 proc. zainwestowanych pieniędzy w akcje stopniowo zmniejszać, tak by w momencie przejścia na emeryturę mieć 83 proc. zainwestowanego kapitału na parkiecie. W wydanej w 2010 r. książce „Lifecycle investing” („Inwestowanie w toku życia”) autorzy artykułu dokonali symulacji dla osób odchodzących na emeryturę od 1914 do 2009 r. i w każdym z tych lat rekomendowana strategia dawała lepsze rezultaty, niż standardowe podejście, bez dźwigni. Akademicy na potrzeby artykuły z 2022 r. dokonali kolejnych symulacji dla lat 2009 aż do połowy 2022 r. i w tych latach proponowana przez nich strategia też dawała najlepsze rezultaty.

Jak duże to są różnice? Dla przypadku pracownika, który odkłada 4 proc. swojej pensji w tradycyjny fundusz zdefiniowanej daty, który zaczyna od 90 proc. w akcjach, by przed emeryturą zmniejszyć ten udział do 50 proc. uzbiera on 675 tys. USD. Inwestujący na giełdzie cały czas 75 proc. w walory zgromadziliby 774 tys USD. Natomiast ci którzy wybrali dźwignię w wariancie sugerowanym przez autorów mieliby na koncie 1,25 mln USD. Jednocześnie w tym ostatnim przypadku odchylenie standardowe wyników spada aż o 19 proc.

Tak więc korzystanie z dźwignie pozwala na uzyskanie takich samych oczekiwanych wyników przy niższym ryzyku albo wyższej stopy zwrotu przy takim samym ryzyku. Autorzy zwracają uwagę, że ich podejście, czyli wykorzystanie dźwigni do tego, by równomiernie rozłożyć ekspozycje na rynek akcji w czasie sprawia, że ryzyko maleje. Ok, ale w takim razie, gdzie jest haczyk? Skoro strategia Ayresa i Nalebuffa ma głównie zalety, dlaczego jeszcze wszyscy jej nie stosują?

Otóż problem z nią polega na tym, że wymaga wysiłku i dyscypliny, które mało kto ma. Akademicy w tekście z 2022 r. przyznawali, że oczekują iż rynek zaoferuje inwestorom produkt, który za nich wykona wszystko co jest konieczne, automatyzując strategię. I właśnie w USA na rynku pojawił się produkt, który wydaje się spełniać te wymagania. Jest on sprzedawany na rynku pod marką Basic Capital. Dokładnie rzecz biorąc jest to konto, które można prowadzić w ramach ulg podatkowych na emeryturę (tzw. 401 k, czyli coś podobnego do naszego IKZE). Z tym, że jest ono skonstruowane trochę inaczej, niż to co proponowali Ayres i Nalebuff. Mianowicie do każdego zainwestowanego 1 USD Basic Capital pożycza nam kolejne 4 USD. Ale 85 proc. całej kwoty inwestowane jest w obligacje, a 15 proc. obecnie w indeksowy ETF na S&P 500, choć firma pracuje także nad tym, by były także inne ETF-y dostępne w tej usłudze. Dlaczego w ten sposób? Chodzi o to, że w ten sposób odsetki z obligacji powinny pokryć koszt pożyczenia pieniędzy.

Dodatkowo tak duży udział papierów dłużnych sprawia, że Basic Capital może zaoferować produkt z tak dużą dźwignią, ale z ograniczeniem strat do wysokości kapitału. Inaczej mówiąc, nie można stracić więcej, niż się wpłaciło. Koszt finansowania to w obecnej chwili 6,3 proc. rocznie (jednodniowa stopa procentowa plus 2 p.p. marży). Do tego dochodzi m.in. 0,5 proc. aktywów rocznej opłaty za zarządzanie (dla porównania oferenci OIPE w Polsce pobierają 0,72 proc.). Jeszcze 5 proc. zysków pobierane jednorazowo przy wypłacie środków. Twórcy produktu przyznają, że nie jest on najtańszy i że jeżeli celem inwestora jest zminimalizowanie kosztów, to nie jest to produkt dla niego.

Ale, twierdzą oni, że z analiz na historycznych danych wynika, iż powinien on przynieść 14 proc. stopy zwrotu na wpłacanym kapitale przy znacznie niższym ryzyku, niż w tradycyjnym portfelu. Choć oczywiście takiego zysku nie gwarantują i jest możliwość, w ich opinii niska, że produkt nie osiągnie zakładanych wyników inwestycyjnych. Basic Capital twierdzi jednak, że ich najważniejszym celem jest sprawienie, by 50 proc. Amerykanów do których obecnie należy mniej niż 1 proc. akcji, radykalnie zwiększyło swój udział w rynku kapitałowym. Produkt niedawno wszedł na rynek i nie ma szerokiej dystrybucji. Autorzy na stronie podają, że ich celem jest wejście do sprzedaży w dużych amerykańskich biurach maklerskich takich jak Fidelity czy Charles Schwab. Ale zanim to się stanie muszą pokazać, że jest wystarczający popyt na ich usługę.

Próbowałem na ich stronie znaleźć się informację, kto jest założycielem i właścicielem firmy, ale nie udało mi się tego zrobić. Trafiłem jednak na tekst „This 30-Year-Old’s Startup Is Bringing Leverage to 401(k) Savers” („Założony przez 30-latka start-up oferuje dźwignię oszczędzającym na emeryturę”), w którym jest to wyjaśnione. Otóż na pomysł założenia Basic Capital wpadł w 2021 r. ówczesny student Harvard Business School Abdul Al-Asaad. Al-Assad urodził w obozie uchodźców palestyńskich w Syrii. Jako 16-latek dostał stypendium do szkoły United World College w Holandii. Potem trafił do Skidmore College, a stamtąd do pracy w Goldman Sachs. Na Harvardzie znalazł się na stypendium. Do swojego pomysłu przekonał miliardera Billa Ackmana, który stał się pierwszym inwestorem firmy. W 2023 r. kolejnymi udziałowcami firmy stały się fundusze venture capital BoxGroup, Company Ventures i SV Angel.

Co z tego wszystkiego wynika? Zauważmy, że model Basic Capital oznacza, że 75 proc. wpłacanego kapitału będzie inwestowane na giełdzie, a 425 proc. w obligacjach. W teorii część obligacyjna powinna finansować koszt kapitału, bo koszt pożyczenia na krótki termin jest zwykle niższy, niż na długi. Ale cały produkt jest dość skomplikowany i, jak przyznali sami jego twórcy, nie jest tani. Do tego nie wiadomo, czy pomysł się przyjmie, ani jak długo firma przetrwa na rynku. Nie przewiduję, że produkt zrewolucjonizuje rynek, ale myślę, że warto go obserwować, bo sama koncepcja jest ciekawa. A być może ktoś jeszcze zaoferuje podobny produkt, ale na lepszych warunkach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.