Główną zaletą dematerializacji akcji będzie wyeliminowanie ryzyka ich zgubienia, zniszczenia lub utracenia. W niepamięć odejdzie także długotrwała procedura unieważnienia dokumentów akcji i ich ponownego wydawania.
To tylko jeden z wielu losowych fragmentów znalezionych w sieci po wpisaniu frazy „zalety dematerializacji akcji”. W tym wypadku fragment pochodzi ze stron EY. Nasz rynek kapitałowy (ten istniejący od 1991 roku) dość szybko przeszedł do handlu w formie elektronicznej. Każda spółka publiczna musiała mieć akcje w formie zdematerializowanej/cyfrowej. Byliśmy dumni z tego, że przeskakujemy pewien archaiczny okres rynku kapitałowego (podobnie, jak miało miejsce z czekami w bankowości). Choć oczywiście istniały wciąż papiery wartościowe w formie fizycznej – obligacje Skarbu Państwa (którymi można było płacić za akcje spółek sprzedawanych w publicznej ofercie) czy Powszechne Świadectwa Udziałowe.
Świat się zmienia i w miejsce starych ryzyk pojawiają się nowe. Niedawne wady mogą stać się zaletami i odwrotnie. Podczas ubiegłotygodniowego Forum Finansów i Inwestycji miałem przyjemność wziąć udział w debacie „Wojna a pieniądze. Inwestowanie w trakcie geopolitycznej zawieruchy”. Nie wiem, czy tego spodziewał się prowadzący debatę Michał Masłowski (Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych), ale po początkowej dyskusji dotyczącej wyboru najlepszych inwestycji na czas wojny, mniej lub bardziej nieświadomie udało nam się skierować dyskusję wraz z Arturem Wiśniewskim (Stockbroker.pl) na bardziej pesymistyczne tory. Może dlatego, że siedzieliśmy po tej samej stronie stolika. W każdym razie w pewnym momencie nasza debata nie dotyczyła wyłącznie tego, czy lepiej wybrać inwestycje polskie czy zagraniczne, czy przez polskiego pośrednika, czy może zagranicznego, ale zaczęliśmy zastanawiać się, czy zdajemy sobie sprawę z tego, że dostęp do naszych inwestycji, pieniędzy, czegokolwiek, może być znacząco utrudniony. Co więcej cyfryzacja, z której jesteśmy tak dumni w ostatnich latach, wcale nie musi być dla nas wsparciem. To co przywołuje się jako zalety dematerializacji papierów wartościowych może okazać się sporym kłopotem. Jasne – papierowe akcje można zgubić, mogą zostać skradzione, zniszczone, ale z cyfrowymi wiąże się również niemało kłopotów.
Ten tekst nie ma na celu straszenia kogokolwiek, raczej sprowokowanie do postawienia sobie paru pytań – „a co jeżeli…?”.
Przy czym tych „jeżeli” może być bardzo dużo.
Sprawa banalna, związana z wydarzeniami ostatnich czasów, pozornie ze sobą nie związanymi – awaria oprogramowania CrowdStrike i niedawne zerwanie kabli telekomunikacyjnych na dnie Morza Bałtyckiego. Pierwsze doprowadziło do poważnych kłopotów wielu firm, drugie co prawda nie spowodowało znaczących zakłóceń w ruchu informatycznym, ale przecież mamy mówić o skrajnej sytuacji. W przypadku wojny istnieje poważne ryzyko ataku na infrastrukturę i odcięcia nas od dostępu do rachunków, kont, usług. Ryzyko to rośnie w miarę wzrostu paniki osób, które usilnie klikają na działające jeszcze usługi, zwiększając ryzyko obciążenia systemu.
Anschluss oraz kryzys monachijski wywołały w Polsce dwukrotnie w ciągu 1938 roku run na banki. Jakkolwiek żądania wypłaty wkładów zostały zaspokojone, w ciągu całego 1939 r. nadal trwało wycofywanie kapitałów. (Zbigniew Landau, Jerzy Tomaszewski, „Bank Handlowy w Warszawie SA w latach drugiej wojny światowej”, 1969)
Kolejne „jeżeli” to oczywiście ograniczona płynność na rynkach. Wzrost podaży po wybuchu dowolnego konfliktu jest niemal pewien, i choć możemy sobie w spokojnych czasach powtarzać „kupuj, gdy leje się krew”, to w okolicznościach realnego zagrożenia, gdy potrzebujemy gotówki. Jak najwięcej gotówki, cyfrowość gospodarki znacząco może utrudnić dostęp do niej. Najpierw musimy spieniężyć nasze aktywa, później poczekać na ich rozliczenie (D+3), następnie udać się do oddziału lub bankomatu i wypłacić pieniądze. Dostęp do bankomatów i szybko kończących się w nich pieniądzach, to kolejne „jeżeli”. Przerabialiśmy je w pewnym stopniu podczas pandemii. Okresowo pojawiały się problemy z dostarczaniem gotówki.
W drugim dniu wojny Rada Ministrów wydała rozporządzenie o 7-dniowym moratorium dla wszelkiego rodzaju wypłat gotówkowych z tytułu wkładów (nie dotyczyło to rachunków czekowych i bieżących). Po tym terminie wolno było wypłacać 10% salda kredytowego, a jeśli nie przekraczało 500 zł instytucja kredytowa miała prawo wypłacić je w całości. (Landau, Tomaszewski)
Kolejne „jeżeli”. Nie mamy pojęcia, jak władze zareagują w sytuacji kryzysowej. To, że będą próbowały zatrzymać ewentualną panikę finansową, jest raczej pewne. Znów – dostęp do naszych środków (oraz ich transfer za granice) może być znacznie ograniczony.
Cały czas mówimy o sytuacji, w której działa infrastruktura sieciowa i energetyczna.
Przed wybuchem wojny w Ukrainie, wielu analityków wojennych sugerowało, że przyszła wojna będzie miała charakter cyfrowy. Rosja pokazała, że XX wieczna wojna, z masowym ostrzałem oraz tysiącami żołnierzy wysyłanymi do ataku wciąż ma się dobrze. W takim razie, kolejne „jeżeli”. Owszem dematerializacja usuwa ryzyko kradzieży, spalenia, czy innej anihilacji fizycznych papierów, ale atak na centra informatyczne instytucji finansowych przynosi nowe ryzyka.
Proszę sobie przypomnieć, jak ogromnym kłopotem w warunkach pokoju jest niewinna pomyłka w danych bankowych – zmiana numeru rachunku, literówka w serii dowodu osobistego, czy – moja najnowsza przygoda, w jednym z banków, który od początku istnienia reklamuje się jako w pełni sieciowy i ma jedynie nieliczne oddziały. Otóż zagubiono złożony przeze mnie papierowy wniosek o zamknięcie usługi. Trzeci tydzień trwa proces, w którym kolejne boty, lub pracownicy zachowujący się jak boty, nie są w stanie nic zrobić, namawiając mnie do kolejnych reklamacji.
Na marginesie – podczas naszej debaty pojawił się również wątek, ciekawe na ile istnieją w instytucjach procedury na ten najgorszy z możliwych scenariuszy. Łącznie z komunikatami do klientów. To trudny temat, bo może być traktowany jako „wzbudzanie paniki”, a przecież chodzi wyłącznie o przygotowanie się. Podobnie, jak ubezpieczając dom od pożaru nie myślimy, że on spłonie, chcemy mieć tylko zabezpieczenie.
A co „jeżeli” – zgubimy dowód tożsamości? Powiedzmy, że podczas zawieruchy i konfliktu gubimy nasze dokumenty. Nie tylko tożsamości, ale również potwierdzające własność – nieruchomości, papierów wartościowych, udziałów. Jesteśmy na to gotowi? Mamy skany naszych umów, ważniejszych dokumentów?
Fragment rządowej ulotki informacyjnej Bądź gotowy! (zaznaczenie moje)
Kolejne „jeżeli”, a równocześnie rzecz, która budzi od lat mój ogromny niepokój i dlatego korzystam z programów do przechowywania loginów i haseł (oczywiście w formie cyfrowej, wciąż nie mam wersji analogowej). A co, jeżeli w wyniki jakichś problemów z pamięcią, zapomnę o tych wszystkich, pinach, loginach, pukach, hasłach. Za każdym razem, gdy zapominam jakiegoś loginu i potrzebuję kilku chwil, na zresetowanie głowy i „automatyczne” wpisanie, mam te obawy. W czasach pokoju. A przecież tych danych jest mnóstwo.
Pierwsze zarządzenia władz niemieckich dotyczące banków zmierzały do uchwycenia dewiz oraz złota, niezbędnych dla gospodarki wojennej Rzeszy. Inne, wydane w pierwszych miesiącach okupacji, również posiadały doraźny charakter. (Landau, Tomaszewski)
Kolejne „jeżeli” inspirowane filmami sensacyjnymi – grupa hakerów państwa agresora uzyskuje dostęp do infrastruktury bankowej i dokonuje masowego transferu aktywów na inne konta. Niemożliwe? Dlaczego?
Jeszcze raz chcę to bardzo wyraźnie podkreślić, celem tych rozważań, nie jest wzbudzanie paniki czy niepokoju. Na rynkach nieustannie rozmawiamy o ryzykach. Są ich setki. Próbujemy się do nich przygotować, bo już sama świadomość ich istnienia pomaga w pewnym stopniu rozumieć, co może się wydarzyć i nie musi nas zaskoczyć. Przywoływane często określenie „Polska stała się krajem przyfrontowym” mieści w sobie cały zestaw ryzyk, a nie jest wyłącznie zgrabnym chwytem retorycznym.
[Photo by Markus Spiske on Unsplash]
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.