Zimą 1894 roku bary z darmowym obiadem wykarmiły więcej ludzi niż instytucje dobroczynne, religijne i municypalne razem wzięte. Właściciele barów karmili 60 000 ludzi dziennie. Te 3000 barów nie udawało wcale, że są instytucjami dobroczynnymi.

Chris Anderson, Za darmo

Pod koniec XIX wieku w Nowym Orleanie niesłychanie popularne stały się bary z darmowymi lunchami. Przywilej „za darmo” dotyczył każdego, kto kupił drinka (a właściciele liczyli, że na jednym się nie skończy). Naturalnie pojawili się szybko amatorzy i darmowych obiadów i darmowych drinków, na które naciągano innych, lub uciekano nie płacąc, ale to już zupełnie inna historia.

Czytam po latach książkę Andersona, przedsiębiorcy i byłego naczelnego The Wired. Miałem ten plan już od wielu miesięcy. Książka ukazała się oryginalnie w 2009 roku (w Polsce w 2011) i była opisem zmieniającej się gospodarki, z dominującym modelem za darmo, w świecie bitów, które są niemal bezkosztowe. W chwili jej publikacji . Youtube istniał ledwie cztery lata, Gmail, Facebook – pięć, Twitter – trzy. Jeszcze nie było Instagrama. Żadne z tych mediów nie było jeszcze wielkimi banerami reklamowymi. Mogliśmy się (wraz z Andersonem) zachwycać darmowością dostępu do usług najwyższej jakości. Moim refleksjom po powtórnej lekturze poświęcę oddzielną notkę, tym razem jednak chciałem się zająć czymś, co rozpala pewną część rodzimego internetu od kilku dni.

Sprawa jest wielowątkowa i dynamicznie się zmienia, choć zaczęło się niewinnie. Nieco ponad tydzień temu, w sobotę, 12 października część klientów platformy dystrybucyjnej e-booków otrzymała informację, że jeśli korzystają z tzw. „kodów bibliotecznych”, nie będą mogli od poniedziałku (14.10) korzystać z oferty niektórych wydawnictw w ramach tego pakietu. Zachęcono również klientów do jak najszybszego pobrania książek tych wydawnictw na swoje „półki”, co miało zagwarantować dostęp do nich w najbliższych miesiącach. Początkowo brzmiało to niezbyt niepokojąco. Zdarza się. Wydawcy zmieniają swoje polityki, firmy się dogadują. W tym wypadku, wyglądało to nieco inaczej. Z oferty miały zniknąć książki najbardziej rozpoznawalnych wydawnictw, m.in. Czarna Owca, Wydawnictwo Literackie, Rebis, Nasza Księgarnia, Media Rodzina, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wydawnictwo Czarne. Pierwsza liga.

Klienci jeszcze nie zaniepokojeni rzucili się „ściągać książki” dostępne w ramach abonamentu. Firma Legimi, w mediach społecznościowych uspokajała, że nic się wielkiego nie dzieje, choć w branży i mediach branżowych już zaczęło wrzeć. O szczegółach można poczytać m.in. w serwisach Świat Czytników oraz Granice.pl. W bardzo dużym skrócie: Legimi nie do końca rzetelnie rozliczało się z wydawcami ze sprzedawanych książek (co udowodniono, kontrolowanymi, sprytnymi zakupami mało popularnych tytułów, których później zabrakło w rozliczeniach), po drugie zaś wydawcy zaprotestowali przeciwko wykorzystywaniu „kodów bibliotecznych” przez korporacje, a nie publiczne biblioteki. Informacje rozpalały raczej czytelników korzystających z usługi, których nagle pozbawiono dostępu do ulubionych książek. Inwestorzy wzruszali ramionami.

[edit: według informacji z Tygodnika Powszechnego, brakowało rozliczeń za ok. 50 procent tytułów]

W poniedziałek, 14 października kurs Legimi, zanotował historyczne maksimum, zamykając się kursem 65,50 złotych. Spółka nie komentowała doniesień. Czytelnicy ściągali ebooki na swoje wirtualne półki. We wtorek świat się odmienił. Kurs akcji się załamał. Na zamknięciu wynosił 54 zł (-17%), ale w ciągu dnia dochodził do 47,6 zł, czyli blisko 30 procent od szczytu. Kolejne wydawnictwa zaczynały ogłaszać, że zamierzają przyjrzeć się dokładniej rozliczeniom i rozważają zawieszenie współpracy. Legimi w mediach społecznościowych uspokaja, że wszystko to kwestia sporów między nimi, a wydawcami dotycząca interpretacji nowego prawa autorskiego, jak również tego, czym są a czym nie są biblioteki. W skrócie – nasi prawnicy uważają, że wszystko jest w porządku, ale dokonamy pewnych zmian w ofercie. No i mają nową propozycję dla czytelników. Poza opłatą abonamentową, będą mogli nadal korzystać z książek, płacąc za każdą „symboliczną opłatę” 14,99 złotych.

W środę w południe, Legimi w mediach społecznościowych próbowało uspokajać klientów, że nic się nie dzieje, ale planują przerwę techniczną w nocy z wtorku na środę. Co było sygnałem – ściągajcie co się da! Kurs zamknięcia w środę, 16.10 wyniósł 47,70, przy obrotach znacznie przekraczających średnią z ostatnich miesięcy. Klienci byli już poważnie wściekli – zabrano im tyle zabawek. Ich wściekłość była skierowana i w stronę Legimi, ale również wydawców, autorów i generalnie świata. W międzyczasie część zaciekawionych autorów odkryła, że w ofercie Legimi znajdują się książki, do których oni mają prawa, a których nie sprzedawali spółce (a np. wydawnictwa, które kiedyś miały do nich prawa już nie istnieją lub ze względu na wygasłe umowy prawa wróciły do autorów).

Sytuacja nie wyglądała dobrze. W piątek na koniec tygodnia, kurs Legimi wynosił 39,60 złotych. Jest poniedziałek, początek nowego tygodnia. Zerkam na notowania. Dynamika spadków zmalała. Na otwarciu sesji cena wynosi 37,20 zł, ponad 40 procent niżej od szczytu sprzed tygodnia. W mediach społecznościowych Legimi milczy, reklamując m.in. Śledztwo diabła.

Czytelnicy i obserwatorzy rynku wydawniczego sami próbują oszacować co się stało. W ciągu tygodnia z oferty zniknęło ponad 30 tysięcy ebooków, współpracę zawiesiło 300 wydawców. Czytelnicy podsumowują całą sytuację zgrabnymi memami.

Na stronie relacje inwestorskie spółki, wciąż widnieją informacje: 250 tysięcy tytułów w abonamencie, ponad 900 współpracujących wydawców. W aktualnościach, komunikat spółki z 15.10, o uruchomieniu usługi Katalogu Klubowego, z dniem 22.10, jako rezultatu analizy wpływu nowelizacji ustawy o prawie autorskim oraz negocjacji pomiędzy Emitentem i wydawcami.

Jak widać sprawa jest ciekawa i wielowątkowa. Nie chodzi bowiem wyłącznie o spór interpretacyjny ustawy, ale również o nierzetelne rozliczenia z wydawcami, łamanie praw autorskich (udostępnianie treści bez zgody), oraz to czym jest, a czym nie jest biblioteka. Wydawcy stoją na stanowisku, że zgadzali się na udostępnianie kodów bibliotecznych, bibliotekom publicznym, w celu upowszechniania czytelnictwa i zapewnienia treści za darmo, tym którzy korzystają z bibliotek. Nie zgadzali się na udostępnianie ich korporacjom. Zwłaszcza, że Legimi pobierało opłaty ze te usługi od bibliotek publicznych i firmy prywatnych. Nie zdążyłem zapisać informacji udostępnionej przez kogoś w sieci, a teraz nie jest w stanie jej odnaleźć. Wynikało z niej, że kilka lat temu najtańszy pakiet dla bibliotek publicznych dostępu do katalogu ebooków Legimi kosztował 10 000 złotych (nie wiem za jaki okres). Prawdopodobnie komercyjnym podmiotom oferowano je dużo drożej.

2023 rok spółka zakończyła stratą netto w wysokości 370 tysięcy złotych. Po dwóch kwartałach 2024 zysk netto wyniósł 4,85 mln złotych. Jakie będą dalsze losy zobaczymy.

Napisałem, że cała sprawa jest wielowątkowa i faktycznie tak jest. Legimi ma na polskim rynku konkurenta, z podobną abonamentową usługą – Empik Go (Grupa Empik). Oczywiście firma wykorzystuje całe zamieszanie.  Rynek książki (wydawcy, stowarzyszenia, autorzy) zastanawiają się nad tym, dlaczego nie istnieje platforma dystrybucji ebooków dla publicznych bibliotek, nie związana z komercyjnym podmiotem. Również wszyscy zaczynają rozmawiać o nieprzejrzystości rozliczeń za sprzedaż ebooków, liczonych proporcjonalnie od przeczytanych treści. Do (niektórych) czytelników dociera, że „posiadanie dostępu do cyfrowych treści” oznacza, że w każdej chwili ten dostęp może zniknąć.

Jestem wydawcą. Ze względu na specyfikę wydawanych książek – tabele, wykresy itp. unikałem wydawania ich w formie ebooków. Zwłaszcza, że nie są to ogromne nakłady, a opłaty licencyjne za ebooki są wysokie (ech to naiwne przekonanie Chrisa Andersona o „niemal bezkosztowych cyfrowych treściach”). Nakłady książek o inwestowaniu, giełdzie czy nawet drugiej mojej linii wydawniczej – o autyzmie, niepełnosprawnościach, itp. – nie sprawią, że będą to bestsellery. Przy okazji „afery Legimi” część wydawców chwaliła ten model abonamentowy, pisząc, że największe przychody z tytułu ebooków mieli właśnie z Legimi. Co ciekawe byli to wydawcy treści lekkich i przyjemnych, romanse, literatura erotyczna, kryminały. Rynek jest różnorodny. Odrzucałem ofertę współpracy z Legimi (i podobnymi), właśnie dlatego, że nie widziałem tu potencjału. Rozumiem, ze tysiące czytelników kupi Śledztwo diabła, a nie książkę o inwestowaniu, czy analizowaniu rynku. Świat współczesny działa w ekonomii skali.

Jako czytelnik, nigdy nie korzystałem z usług abonamentowych. Kupuję ebooki, kopiuję na dysk, żeby mieć do nich dostęp nie tylko na czytniku. Mam tak ogromną kolekcję nieprzeczytanych książek papierowych, elektronicznych, że nie robi na mnie wrażenia dostęp do miliona tytułów w każdej chwili. Nie robią na mnie wrażenia argumenty „przecież nie zawsze chcesz kupić, najpierw chcesz zobaczyć co to jest”. Może tak działają inni. Nie sądzę, żebym tracił coś wartościowego. Najwyżej przeczytam coś innego i porzucę w trakcie. Nie działa na mnie argument „zamiast kupić jedną książkę za 50 złotych, za tę samą cenę masz ich tysiące”. No cóż, dopóki nikt nie wymyśli, jak kupić czas, nie ma to większego znaczenia.

Ciekaw jestem, jak zakończy się sprawa Legimi, co zmieni się na rynku ebooków w Polsce, jak zmieni się podejście odbiorców cyfrowych treści przyzwyczajonych do „dużo i niemal za darmo”.

[grafiki ilustrujące z sieci]

1 Komentarz

  1. _dorota

    Tak na marginesie uwaga: miłośnikom wykresów aż rzuca się oczy jak metodycznie kurs LEG był prowadzony przez ostatni rok. W równych odstępach czasu osiągano okrągłe poziomy notowań.

    W tym kontekście dla spekulantów obecna sytuacja może być interesująca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.