[jak radzisz sobie z seriami strat?] Ograniczam wtedy aktywność. Staram się przeczekać. Próba dokonywania transakcji po serii strat jest emocjonalnie wykańczająca. Próby odkucia się mogą być zabójcze. Ed Seykota
To naturalny czas w życiu każdego aktywnego gracza. Przychodzi okres, gdy każda kolejna transakcja kończy się stratami. Nie ma znaczenia, czy działamy uznaniowo, czy też korzystamy z jakiegoś systemu transakcyjnego. Straty na rynku są naturalne. Serie strat są tego konsekwencją.
Przy okazji – wiele osób uważa, że handel na podstawie mechanicznych systemów transakcyjnych uwalnia od emocjonalnych rozterek. Spróbujcie to powiedzieć komuś, kogo system właśnie wszedł w czas, gdy kolejne transakcje kończą się na minusie. Teoretycznie wszystko wydaje się być w porządku. Operacje zamykane są przez stopy, sygnały napływają, jesteśmy cierpliwi i zdystansowani, a jednak… Trzy straty z rzędu, nie ma problemu. Pięć – czujemy lekki niepokój. Siedem – zastanawiamy się, czy system się „zużył”. Wiele zależy od tego, czy w naszej strategii był „zaszyty” mechanizm działania, w takich sytuacjach – np. zmniejszenie ryzyka, wycofanie się na jakiś czas itp. Jeśli takich warunków nie określiliśmy, to niepokój może przeradzać się w coraz większą frustrację i prowadzić do zachowań, których chcieliśmy uniknąć, w chwili gdy zdecydowaliśmy się na korzystanie z algorytmu.
A co z graczami intuicyjnymi? Handlującymi na podstawie własnych przekonań, prognoz, analiz? Jakie myśli, jakie emocje pojawią się, gdy kolejna transakcja z rzędu kończy się stratą. Teoretycznie, jednym z naszych zadań jako inwestorów jest nauka, by nie brać strat osobiście. Wiemy, że się pojawiają. Wiemy, że to naturalne. Zarządzamy ryzykiem, uciekamy szybko, gdy sytuacja idzie nie po naszej myśli, ale…
Trzy straty – nie ma problemu. Sześć, siedem, osiem? Kolejne prognozy okazują się nie trafione. Nasz obraz rynku, nasze „czucie” sytuacji zdaje się mocno nadwyrężone. Potrzeba mnóstwo samodyscypliny i odporności, żeby nie zastanawiać się „co się stało z rynkiem?” albo „co się stało ze mną?”
To co mówi Ed Seykota w zacytowanym fragmencie na początku tego tekstu dotyczy gracza, korzystającego z systemów i rozumiejącego znaczenie sytuacji, w której „coś przestaje działać”. Ma świadomość ogromnego emocjonalnego kosztu, jaki się wówczas ponosi oraz tendencji do zachowań („odkucia się”), które ostatecznie mogą okazać się zabójcze dla rachunku.
Wciąż piszę o inwestorach, którzy generalnie mają „bezpieczniki” – stosują zlecenia stop, nie ryzykują w transakcji kwot większych, niż wynika to z ich modeli ryzyka. Są w pewnym stopniu „ubezpieczeni”. Ale tylko w pewnym stopniu. Znając zmienną naturę rynków, mając świadomość ograniczeń narzędzi z jakich korzystamy – z mantrą „przeszłe wyniki nie są gwarancją zysków w przyszłości” – i tak będą narażeni na emocjonalne wątpliwości.
W tej samej książce, z której pochodzą zdania Seykoty (Czarodzieje rynku, Jack Schwager), inny gracz – Larry Hite mówi:
Stosujemy coś w rodzaju sygnalizacji przy akceptowaniu sygnałów z systemów. Przy świetle zielonym realizowane są wszystkie sygnały. Przy żółtym nie zajmujemy nowych pozycji, tylko zamykamy stare, jeśli pojawi się nowy sygnał. I wreszcie przy czerwonym automatycznie zamykamy wszystkie pozycje i nie zajmujemy nowych. […]
Być może, nie biorąc udziału […] tracimy szansę na dodatkowe zyski, ale pozostawanie z boku w podobnych sytuacjach jest jednym ze sposobów, dzięki którym jesteśmy w stanie precyzyjnie kontrolować ryzyko.
Ostatnie zdanie jest kluczowe – świadomość tego, że się odpuszcza jest ważniejsza, niż potencjalne zyski ze zwiększonym ryzykiem. Również ryzykiem emocjonalnym, bo o tym starałem się napisać w dzisiejszej notce.
4 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Główny problem polega na rozróżnieniu stratnej, ale właściwej pozycji od stratnej, błędnej pozycji. Jeśli wyniki rażąco odbiegają od "typowego" zakresu, to strategię taką należy wyłączyć z portfela. Niestety, trzeba mieć wcześniej określone parametry by móc orzec, kiedy dana strategia "zbłądziła", a nie obgryzać paznokcie i działać po omacku, gdy pojawia się mega obsuwa. Kolejny problem, to zbyt mała dywersyfikacja. Należy się liczyć z tym, że coś przestanie działać, lecz w ramach portfela takie "wrzody" się wycina bez dotkliwego uszczerbku dla całego portfela. Jeśli natomiast większość przestaje działać, to błąd dotyczy całej filozofii i konstrukcji portfela i wtedy należy go zamknąć i rozkminiać rynek/rynki na nowo niestety. Bez dobrej, "udokumentowanej" rozkminy, końcowym efektem będzie nieodwracalna utrata kapitału.
Masz rację. Ale głównie mam jednak na myśli sytuację, gdy wszystko jest zgodne – czyli, jak piszesz "stratne pozycje są dobre". I zaczynają się kumulować – nie ma znaczenia, czy na jednym rynku (spekulujemy z dźwignią) czy na wielu
"Jak wszystko jest zgodne" to zęby w sciene i nic nie ograniczasz , jeżeli wiesz co robisz jak mirek wspomniał bo to sa wymierne straty na portfelu.
Musza być jakies obiektywne przesłanki określone na sztywno "że nie idzie zgodnie" wtedy likwidujemy portfel.
Jeżeli te przesłanki nie sa określone to koniec końców nic nie pójdzie zgodnie.
"Być może, nie biorąc udziału […] ale pozostawanie z boku w podobnych sytuacjach jest jednym ze sposobów, dzięki którym jesteśmy w stanie precyzyjnie kontrolować ryzyko."
Moze to wyrwane z kontekstu jest , ale ucieczka przed ryzykiem nie ma nic wspólnego z jego kontrolą IMO.
Tak myślałam nad pierwszym zdaniem: ale dopuszczasz zmianę strategii?