Gracze na rynku kryptowalut mają trudny kwartał do przełknięcia. Pomijając upadki części walut lub przeceny po przeszło 90 procent, największe kryptowaluty straciły od około 60 do blisko 70 procent. Kwartał prawdy – jak chcą niektórzy – czy może jednak standard, który miał już wcześniej miejsce?
Większość graczy na rynkach akcji przyzna, iż giełdy mają za sobą dynamiczne trzy miesiące. Wycenianie konsekwencji wojny w Europie, inflacji, agresywnej polityki banków centralnych i oczekiwanie na recesję daje mieszankę, w ramach której można zadawać pytania o dalsze spadki, perfekcyjny timing przy pozycjonowaniu się pod nowe rozdanie, ale nie można zadawać pytania, czy bessa się kiedyś skończy i giełdy zaczną pozycjonować się pod kolejną hossę. Drugi z rzędu spadkowy kwartał przybliża giełdy do punktu przełomowego i momentu, w którym zakupy staną się modelem obowiązującym. Powiązanie akcji z gospodarką jest właściwie gwarantem takiego scenariusza.
W przypadku kryptowalut jest jednak inaczej. Okres dzikiego zachodu, wolnej amerykanki i strojenia się w piórka rewolucji na miarę wynalezienia pieniądza na nowo zbliża się do finału. Regulacje, podatki i wreszcie zwątpienie właściwie we wszystko, czym miały być na starcie kryptowaluty, w połączeniu ze spektakularnymi upadkami wielu wydawało się poważnych prób stabilizacji całego projektu, owocuje prognozami, iż rynek krypto już nie podniesie się z tego zamieszania. Na plan pierwszy zaczynają wybijać się opinie o zerowej użyteczności Bitcoina i rynku zbudowanym na zasadzie większego głupca. Coraz mniej jest wiary w to, że technologia blockchain będzie next big thing.
Bitcoin i rynek krypto w całości cierpią bowiem na fundamentalną słabość, którą jest brak możliwości wyceny. Na rynku można dostrzec korelacje z indeksami, ale więcej tam naprawdę ruchów na fali akceptacji ryzyka niż poważnego zakładu, iż odbicie w sektorze nowych technologii przyniesie jakieś nowe zastosowania dla kryptowalut. Stale wejście na ten rynek jest właściwie hazardem i zakładem o przyszły trend, który budowany jest na fikcyjnych często założeniach. W istocie sam fakt, iż rynek jest skrajnie spekulacyjny przesądza o tym, iż inwestować tam nie można, bo siada się do stolika z ludźmi, którzy czekają na większych głupców. To ma swoje konsekwencje.
Nadchodzą też zmiany, które mogą być fundamentalne. W Indiach jutro startuje podatek od handlu VDA (virtual digital asset), który ma być pobierany u źródła. Indie nie biorą jeńców na tym polu. Podatek u źródła wynosi 1 procent, ale może wynieść i 20 procent. Kara za brak podatku podnosi opodatkowanie do 5 procent. Od każdej transakcji. Nie handluję na rynku w Indiach i tym bardziej nie podlegam tamtejszemu systemowi podatkowemu, więc nie musiałem czytać zbyt dokładnie, ale jak rozumiem każda transakcja na giełdzie krypto w Indiach będzie kosztowała 1 procent. Poza giełdą też. W połączeniu z prowizjami dla giełd i spreadami… no cóż popatrzymy, jaki to będzie miało wpływ na rynek krypto.
Nie przesądzałbym jednak o śmierci Bitcoina. Rynek miał już za sobą spektakularne spadki, a jednak podnosił się do dalszego lotu i nagradzał kolejną gorączką oraz nową falą banki spekulacyjnej. Stale znajdowali się więksi głupcy, którzy wierzyli w coś, w co nie chcą już wierzyć sprzedający. Dla graczy, którzy ciągle chcą szukać tam swojej szansy – można przecież również po krótkiej stronie, dzięki np. CFD – lub widzą coś, czego nie widzą wierzący w teorię większego głupca, ostatni kwartał ma proste wskazanie. Trzymajcie się krypto o najlepszej reputacji. Rynek ma już swoje benchmarki i waluty, które można uznać za relatywnie bezpieczniejsze od innych. Daleko oczywiście do blue chipów, ale można grać nieco mniej egzotycznie.
za: stooq
3 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Bardzo trudny kwartał, bo trzeba myśleć czy już ładować większe zakupy BTC i ETH czy dalej podbierać małą łyżką czekając na jeszcze lepsze poziomy do kupna. W czasie bessy buduje się portfel pod hossę.
Kolejna tulipanowa hossa pewnie będzie już na czymś innym. Ludzie mimo wszystko nie są aż tak naiwni, na jakiś czas im wystarczy ta nauczka.
A właściwie to czemu krypto ma być warte cokolwiek? Przecież każdy może zrobić swoje krypto, nawet klonując istniejące. Samo krypto to tylko numer hasha. Takie hashe są generowane codziennie w hurtowych ilościach całkiem za darmo np. przez gita (w dużym uproszczeniu). To trochę tak jakby część ludzi zaczęła drukować własne banknoty na drukarkach domowych i oczekiwała, że inni to kupią za prawdziwe pieniądze.