Jak aktor został inwestycyjnym guru

„Gdybyś mi powiedział dziesięć lat temu, że będę autorem książek na tematy finansowe i jednym z wiodących głosów na świecie na temat złota i ekonomii światowej powiedziałbym, że zwariowałeś” – pisze były aktor i scenarzysta filmowy Adam Baratta w książce „The Great Devaluation: How to Embrace, Prepare, and Profit from the Coming Global Monetary Reset”.

W 2001 r. w wywiadzie dla magazynu „Fortune” Warren Buffet zdradził miernik, którym się kieruje oceniając czy ceny akcji na giełdzie są przewartościowane. To wskaźnik kapitalizacji giełd, czyli wartości notowanych na nich firm do PKB (i pomnożony przez 100, by uzyskać wynik w procentach). Buffet podawał, że gdy wskaźnik ten był poniżej 75 proc. oznaczało to, że rynek jest istotnie niedowartościowany. Gdy przekraczał 115 proc. to akcje wyceniane były zbyt wysoko. W pierwszym przypadku warto w nie inwestować, w drugim nie.

Co ciekawe, tylko trzy razy w historii powyższy miernik przekroczył barierę 115 proc. W 1929 r., gdy zanotował 141 proc., w 2000 r. gdy osiągnął 151 proc. i w momencie pisania tej książki, gdy doszedł do 156 proc. To, zdaniem autora, oznacza że według tzw. miernika Warrena Buffeta rynek jest najbardziej przewartościowany w historii. Ale świadczą o tym także inne wskaźniki. Chociażby rozpropagowany przez ekonomistę z Yale i zdobywcę Nagrody Nobla z ekonomii z 2013 r. Roberta Shillera. Shiller proponuje, by wziąć zyski przedsiębiorstw za ostatnie 10 lat skorygowane o inflacje i porównać je do ceny akcji.

Naukowiec policzył ten wskaźnik aż o 1880 r. i okazuje się, że średnio wynosił on 17. Kiedy miernik przekraczał 30 miałby miejsca największe krachy. W 2000 r. sięgnął 41, 31 w 1929 r. a obecnie jest on na poziomie 32. Na początku lat 80., gdy na rynek pracy wchodziła generacja, która niedługo będzie przechodzić na emeryturę, wskaźnik ceny do zysku przedsiębiorstw wynosił sześć. Jeżeli ktoś chce teraz rozpocząć inwestowanie będzie płacił za każdy dolar zysku przedsiębiorstw pięć razy więcej.

To o tyle istotne, że gdy długoterminowi inwestorzy wchodzą na rynek przy wskaźniku Shillera przekraczającym 24 (obecnie wynosi 31), to średnio rocznie tracą 10 proc. kapitału. Zdaniem autora oznacza to, że obecne inwestycje na parkiecie są praktycznie gwarantem straty z winna temu jest Rezerwa Federalna(FED), czyli amerykański bank centralny. Od kiedy dolar przestał mieć stały parytet w złocie FED po prostu tworzy dodatkowe pieniądze, gdy gospodarka spowalnia i jest ryzyko recesji.

Sposobem na generowanie dodatkowej gotówki jest obniżanie stóp procentowych. W 1981 r. FED obniżył stopy procentowe z 18 proc. do 13 proc. Podczas spowolnienia w 1989 r. spadły one z 10 proc. do 4 proc. W kryzysie 2001 r. obniżono je z 6,25 proc. do 1,25 proc. a w 2008 r. z 5,14 proc. do 0,14 proc. Tak więc od 40 lat cena pieniądza, w wyniku jego dodruku, regularnie spada. Problem polega na tym, że nie można w ten sposób walczyć z kryzysami w nieskończoność.

Cena pieniądza jest już bliska zeru i FED nie będzie miał więc narzędzi, by walczyć z kolejnym kryzysem. Dodatkowo wygenerowane, by walczyć z kryzysami, pieniądze nie zniknęły tylko podbijają ceny aktywów m.im. akcji spółek giełdowych, znacznie powyżej ich realnej wartości. W co zatem inwestować?

10-letnie obligacje rządu USA dają tylko 1,5 proc. rocznie, co oznacza że podwojenie zainwestowanych pieniędzy zajęłoby 48 lat. Po 90 latach takiego oszczędzania 100 USD zmieniłoby się w 382 USD. Jakie inwestycje w takim razie rekomenduje autor? Podaje on, że w ciągu ostatnich 90 lat cena złota wzrosła 78-krotnie. „Czy wolałbyś dostać czterokrotność swoich pieniędzy, czy 78-krotność? – pyta Baratta i dodaje, że zdumiewa go iż wszyscy nie ładują całości swoich oszczędności w złoto.

„Gdybyś mi powiedział dziesięć lat temu, że będę autorem książek na tematy finansowe i jednym z wiodących głosów na świecie na temat złota i ekonomii światowej, powiedziałbym że zwariowałeś” – pisze autor na początku publikacji(jej polski tytuł to „Wielka dewaluacja: jak przyjąć, przygotować się i zyskać na nadchodzącym globalnym monetarnym resecie”). Nawiązuje w ten sposób do tego, że nie jest ani ekonomistą, ani zawodowym inwestorem. Zanim zaczął pisać książki z poradami inwestycyjnymi pracował, jak sam podaje, „w Hollywood”.

Nie podaje zbyt wielu szczegółów o swojej karierze filmowej, ale krótkie poszukiwanie w Google pozwala się dowiedzieć, że Baratta w 2002 r. miał coś wspólnego z dwoma produkcjami fabularnym. Zagrał główną rolę i napisał część dialogów w norweskim filmie „Cruel game”, który opowiada historię „przystojnego playboya” z Los Angeles utrzymującego kontakty z „czterema pięknymi dziewczynami” i szukającego „prawdziwej miłości”. W tym samym roku napisał także scenariusz i zagrał jedną z głównych ról w produkcji „Do it for uncle Manny”, który to film także nie zyskał większej popularności.

Nie wiadomo co autor robił przez kolejne 11 lat, ale w okolicach 2013 r. trafił na historie która sprawiła że – jak twierdzi – „porzucił całkowicie branże filmową”. To historia o tym jak dobrą inwestycją jest złoto. Jego zdaniem wie o tym bardzo niewielu ludzi i dlatego zdecydował się wykorzystać swoje umiejętności „opowiadania dobrych historii” jakie nabył w Hollywood, by opowiedzieć ją w sposób atrakcyjny dla mas.

Stąd jego pierwsza książka, wydana w 2018 r. broszurka (bo inaczej trudno nazwać tę 116 stronicową publikację) „Gold Is A Better Way—and Other Secrets Wall Street Doesn’t Want You to Know” („Złoto to lepszy sposób – i inne sekrety, które Wall Street nie chce, żebyś poznał”). „The Great Devaluation” to kontynuacja tamtej publikacji. Jej problem polega na tym, że autor nie pisze w niej niczego, czego przeciętnie interesująca się inwestowaniem osoba już dawno nie przeczytała w internecie. A to co przekazuje, przekazuje sposób mało profesjonalny, by wspomnieć tylko dwa cytaty: „Złoto pochodzi z ziemi i stworzył je Bóg”, „Prawo do tworzenia pieniądza była zawsze zarezerwowana dla Boga”.

W związku z powyższym moja rekomendacja może być tylko jedna: trzymać się od niej jak najdalej, tym bardziej że wyceniana jest ok. 20 USD, czyli 80 zł. Ktoś mógłby jednak zapytać: po co zajmuje się kiepskimi książkami, skoro mógłbym to miejsce poświęcić na zarekomendowanie czegoś wartego przeczytania?

Otóż po pierwsze dlatego, że poprzednia publikacja autora miała znaleźć się na listach bestsellerów „Wall Street Journal”, Amazon i „USA Today” a omawianą książkę wydało renomowane wydawnictwo Wiley znane m.in. z publikacji profesjonalnych książek ekonomicznych i dotyczących inwestowania. Książka ma też prawie 300 recenzji w księgarni Amazon ze średnią ocen 4,8 na 5. Mam nadzieję, że nikt się na te pochwały nie nabierze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.