Na blogach bossy znów wrócił temat analizy technicznej. Jak zawsze opinie kierowały się w stronę wyśmiewania metod i jej zwolenników. Jak zawsze kończyło się na zasadności kupowania książek dla początkujących. Jak zawsze dyskusja kończyła się okopaniem na własnych pozycjach, a jak gdzieś zarysowało się w pole kompromisu, to w punkcie, że nie działa, ale trzeba przekonać się o tym samemu.
W każdym tego typu sporze zawsze brakowało mi głosu, w który podkreśliłby, że książki z analizy technicznej trzeba przeczytać z powodów zupełnie nieuświadamianych. Chcemy czy nie analiza techniczna ufundowała język mówienia o giełdach. Pojęcia trendu, trendu bocznego, konsolidacji, korekty, korekty wzrostowej, korekty spadkowej czy pokonania jakiegoś ważnego poziomu są dziś standardowym językiem opisu. Żyjemy w świecie analizy technicznej i to nawet wówczas, gdy bronimy się przed tym, bo to wygodna ścieżka.
Na palcach jednej ręki można policzyć komentarze giełdowe, które ostatnio nie odnotowałyby faktu, iż WIG20 pokonał rejon 2500 punktów. To sygnał, iż uczestnicy rynku mają tendencje do spoglądania na wykresy i poszukiwania na ich sygnałów technicznych. Oczywiście nie znaczy to, iż w oparciu o te sygnały muszą podejmować decyzje inwestycyjne, ale doprawdy niewielu jest takich, którzy będą skłonni zignorować fakt, iż na wykresie wydarzyło się coś, co na gruncie analizy technicznej uznaje się za istotne.
W takim kontekście przewijające się przez rynkową społeczność spory o zasadności czytania książek autorów takich, jak Murphy czy Pring – by wymienić tylko popularne w Polsce – pomijają kluczowy problem w postaci socjalizowania nowych graczy do społeczności inwestorów. Wejście do tego świata równa się nabyciu specyficznych kompetencji językowych ułatwiających opis i komunikację na rynku. Nie można tego zrobić bez choćby pobieżnego zapoznania się ze słownikiem.
Oczywiście warto brać pod uwagę opinie takie, jak prezentowane często na blogach bossy, iż 90 procent książek o analizie technicznej na polu metod zajmowania pozycji czy wychodzenia z rynku nadaje się do kosza, ale nie znaczy to, że nie warto tego czytać w ogóle. Możliwe, iż nie ma innego sposobu zapoznania się z rynkową rzeczywistością – a więc umiejętnego czytania opinii innych uczestników tego specyficznego uniwersum – bez przeczytania książek wspomnianych wcześniej autorów.
Z punktu widzenia strategii rynkowych kupno książki Pringa może wydawać się naiwnością i tak będą to prezentowali ludzie z kilkunastoletnim doświadczeniem. Pytanie, czy ktoś ma pretensje do przymusu czytania Trylogii w szkole podstawowej, która prezentuje skrajnie uproszczony obraz polskiej mitologii z powodów braków historycznych? Tak, jak trzeba przeczytać Sienkiewicza, żeby zrozumieć później Mrożka, tak trzeba przeczytać np. Pringa, żeby nabrać kompetencji w czytaniu rynku subtelniejszymi od siekiery narzędziami.
77 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
blackswan napisał:
„Teoria wcześniej jest niewskazana, bo tuneluje, pierze ludziom mózgi”
Nie mam szans bo spędziłem już 4 lata na poznanie rynku więc jestem stunelowany. Poza tym to nie jest realna alternatywa (wiedza, odległość).
Czy gdyby Optiver skondensował swoją wiedzę w formie książki to będą to również teoretyczne bzdety ?
„Rób swoje, próbuj, ucz się na błędach i trzymaj kciuki że przeżyjesz do dnia następnego.”
Ponad 4 lata spędziłem na samodzielnej nauce czegoś co się okazało analizą techniczna i wyważaniem otwartych drzwi. Wszystko to co wydawało mi się, że odkryłem było w książkach tylko lepiej podane. W rezultacie zamiast tracić 4 lata straciłbym tylko miesiąc na przeczytanie tego.
„NIGDY NIE SŁUCHAJ LESZCZY pokazujących ci rzekomo obiektywne metody”
Metody opcyjne są subiektywne? Jak sie można ich naczuć w Optiver w takim razie?
„nikogo nie słuchaj”
To znaczy, że nie brać udziału w tego rodzaju forach, nie słuchać praktyków, i nie słuchać również ciebie?
„Czy gdyby Optiver skondensował swoją wiedzę w formie książki to będą to również teoretyczne bzdety ?”
Z Twojego punktu widzenia tak, byłyby to teoretyczne bzdety. Albo coś robisz, albo o tym czytasz. Jeśli myślisz, że przeczytasz o leczeniu wrzodów za żołądku i staniesz się przez to od razu lepszym dentystą to powodzenia.
„Ponad 4 lata spędziłem na samodzielnej nauce czegoś co się okazało analizą techniczna i wyważaniem otwartych drzwi. Wszystko to co wydawało mi się, że odkryłem było w książkach tylko lepiej podane. W rezultacie zamiast tracić 4 lata straciłbym tylko miesiąc na przeczytanie tego. ”
Tego nawet nie chce mi się komentować. Jeśli autentycznie uważasz, że 4letnie doświadczenie można skondensować w jednej książce i jest to wiedza transferowalna, to znowu, powodzenia.
„Metody opcyjne są subiektywne? Jak sie można ich naczuć w Optiver w takim razie?”
Nauczane jest rzemiosło, a nie sztuka. Innymi słowy nauczane jest trzymanie pędzla, a nie tworzenie replik Słoneczników Van Gogha. Do tego drugiego potrzebny jest już TALENT. Dlatego szkolenie giełdowe pt. jak składać zlecenia, co to jest bid/ask itd ma swoją wartość. Szkolenie pt. „jak zarabiać na piątkowych non-farm payrollsach” tej wartości nie ma już w ogóle.
„To znaczy, że nie brać udziału w tego rodzaju forach, nie słuchać praktyków, i nie słuchać również ciebie?”
Wyedytowałem swój komentarz „nikogo nie słuchaj” już wcześniej, zdając sobie sprawę z głupoty jaką palnąłem (nie znoszę zarówno cyników jak i nihilistów, a tutaj byłem cynicznym nihilistą 😉
A to kogo słuchasz to Twoja prywatna sprawa i mi nic do tego.
Serdecznie pozdrawiam
@GZalewski
„mam pomysl na bestseller – inwestuj lub rób pączki” – przypomina mi się film „Drobne cwaniaczki” Allena 🙂
@astanczak
„Moim zdaniem analogia pomiędzy AT a naukami fizycznymi jest trudna do utrzymania.” – Nie wiem czy już się pojawiły katedry AT na uniwersytetach. Jeśli nie, to z pewnością wkrótce się pojawią. Jaka dyscyplina dostarczy im wzorców naukowości? Nie rozstrzygając czy to dobrze czy źle, zaryzykuję tezę, że będą to zmatematyzowane nauki przyrodnicze.
„nie mamy nawet uzgodnionego słownika” – Chyba jednak jakiś wspólny słownik mamy. Inaczej byśmy się kompletnie nie dogadywali. Wysoka niejednomyślność może wynikać z faktu, że analizie technicznej nie przysługuje intersubiektywność w takim stopniu, w jakim intersubiektywna jest wąsko rozumiana nauka.
@kathay
„Jedno z drugim nie musi występować jako forma alternatywna, nawet w praktycznej spekulacji w pewnym momencie przychodzą pytania o teoretyczne podstawy zauważonych zjawisk, próba ich klasyfikacji, opisu itd. ” – Oczywiście, dlatego zaznaczyłem, że podział na teorię i praktykę nie jest rozłączny. Co więcej, teoria jest warunkiem możliwości jakiegokolwiek działania, poprzedza wszelką praktykę. Nie istnieje zatem „czysta” praktyka.
@blackswan
Poruszyłeś tak wiele wątków, że potrzebuję chwilę aby się ogarnąć 😉
investor
„Nie istnieje zatem „czysta” praktyka.”
No nie wiem.Przypomina mi sie pewna starsza kobieta w kolejce po akcje BS w 93 roku z plikiem banknotów w spracowanej ręce z wypiekami na twarzy i ze słowami „Za wszystko proszę”.
Ciekawe jaka uświadomiona teoria przyświecała jej praktyce.
Był to raczej czysto spontaniczny akt czynu za którym „nadbudowa” jak klasyk mawiał zupełnie nie nadążała.
Natomiast na pewno istnieje czysta nie skalana praktyką teoria.
I to jest zjawisko dość powszechne w środowisku eksperckim gdzie każda ekspertyze można „zagiąć” kontrekspertyzą.
„nie mamy nawet uzgodnionego słownika”
Nie musimy.Mamy cos lepszego cenę jako punkt odniesienia.
Znaczeniami nazw możemy żonglowac do woli wedle swego widzimisie nie daj mi sie , a oryginalny słownik cenowy weryfikuje wszystko łącznie z naukami wszelakiej maści, które skarbią sobie prawo do ….
> Nie wiem czy już się pojawiły katedry AT na uniwersytetach. Jeśli nie, to z pewnością wkrótce się pojawią.
Pewnie się zgodzimy – to że na jakiejś uczelni pojawia się jakaś katedra czy zakład nie przesądza, że coś jest nauką.
> zmatematyzowane nauki przyrodnicze
Chciałbym zapytać które nauki, bo na dziś w fizyce funkcjonuje podział na zajmujących się np. teorią wszechświatów równoległych i takich, którzy kolekcjonują fakty o konkretnym wszechświecie.
Ważniejsze jest coś innego – sięgnięcie po metodę nie znaczy, że proces się powiedzie. Historia nauk społecznych pokazuje, że próby obiektywizacji opisu kończyły się porażkami lub popadały w karykaturę naukowości.
Od lat nie brakuje badań testujących takie lub inne metody AT – pełno tego w The Journal of Finance. Próby podejmują ekonometrycy czy ekonofizycy, ale nie znam – pardon – żadnego ekonofizyka, który byłby bogatszy ode mnie a nie sądzę, żebym był szczególnie dużym wyzwaniem. Oczywiście możemy wytłumaczyć to moją socjopatią, ale po blisko dwóch dekadach na rynku chyba powinienem jakiegoś poznać. Z racji szacunku dla takich poszukiwań pewnie nająłbym się u jednego do parzenia kawy, żeby przyspieszyć w rozwoju, ale jakoś nie ma żadnego pod ręką.
> „nie mamy nawet uzgodnionego słownika” – Chyba jednak jakiś wspólny słownik mamy. Inaczej byśmy się kompletnie nie dogadywali. Wysoka niejednomyślność może wynikać z faktu, że analizie technicznej nie przysługuje intersubiektywność w takim stopniu, w jakim intersubiektywna jest wąsko rozumiana nauka.
Nie chodzi o metadyskursywny namysł nad AT, który sobie uprawiamy na blogach, ale o ustalenie elementarnych pojęć, na których daje się budować wnioskowanie. Pojęć z desygnatami a nie czymś, co może ma granicę tu albo tam. Elementarne pojęcie trendu z AT wywołuje ból głowy u osoby, która posługuje się pojęciem trendu na gruncie statystyki.
Zjadłem 10 pączków i przeczytałem 10 wykresów. Były łatwiejsze niż wpisy na blogu 🙂
„Były łatwiejsze niż wpisy na blogu”
KISS tak proste jak różnica na osi y.
Bo za pączki całuje sie w rączki 🙂
blackswan: „(teoretyk powinien pytać praktyków, rozmawiać z nimi, uczyć się od nich i unikać pułapki uczenia babci jak należy wypiekać pączki)”
Jest w tym stwierdzeniu sporo racji. Generalnie mam wrażenie że żyjemy w czasach kultu teorii i pseudonaukowej podbudowy. Dam tutaj przykład z innego ogródka.
Mój wujek był kolejarzem (od niedawna na emeryturze). Przez wiele lat pracował w brygadzie naprawczo-remonowej PKP/PLK, czyli w takim zespole co to ma za zadanie być w gotowości i w przypadku jakiejś awarii lub wypadku na torach, jechać tam i jak najszybciej to uporządkować. Praca cieżka, na powietrzu, czasami przy -20 s. celcjusza, a czasami przy +35. Nic więc dziwnego że młodzi się do niej nie garnęli. Kiedyś jednak wabikiem były stosunkowo dobre zarobki w porównaniu do reszty dołowych pracowników kolei. Potem to jednak zmieniono i zarobki młodym, początkującym poobcinano. W ten sposób jego zespół zaczął się stopniowo wykruszać – starsi pracownicy odchodzili na emeryturę, natomiast nowi, młodzi nie przychodzili.
W tym samym czasie w pionach organizacyjno-administracyjnych PLK gwałtownie rosło zatrudnienie. To przychodzili młodzi, po znajomości lub „partyjnie”. Wszyscy gruntownie wykształceni z papierami MBA Wyższej Szkoły Gotowania. Wkrótce pojawiły się owoce ich pracy – dziesiątki strategii, planów, propozycji zmian organizacyjnych. Wszystkie elegancko wyjustowane, przygotowane wraz z efektownymi prezentacjami w Powerpoincie. Niestety gorzej było z treścią – wszystkie te plany i strategie były kompletnie oderwane od dołowej rzeczywistości spółki, ponieważ ludzie je piszący nie mieli zielonego pojęcia o kolejnictwie.
Epilogiem tej historii jest sytuacja jaka rozgrywa się co roku na kolei w momencie rozpoczęcia mrozów lub upałów.
@ Blackswan
Myślę, że podchodzisz do kwestii teorii od niewłaściwej strony. Przykład z teoretykiem pokera vs praktyk pokera jest nie na miejscu z kilku powodów:
1. jeśli jesteś praktykiem i załóżmy żyjesz z gry (lub zarabiasz przyzwoite pieniądze jako dodatek do pensji) to przeszedłeś już przez najtrudniejszy etap – SELEKCJĘ (wiesz, że jesteś w stanie to robić)! Teoretyk (tak jak i początkujący trader) ma wszystko dopiero przed sobą. Załóżmy, że zaczynasz grać w szachy (jestem kandydatem na mistrza, właściwie to byłem 11 lat temu, gdy jeszcze grałem aktywnie) – dostałeś na święta komplet szachów od rodziców, a dziadek nauczył Cię ruchów. Teoretycznie, powinieneś być na poziomie innych dzieci w Twoim wieku, które również wiedzą jak się figury poruszają. Jednakże, niektóre dzieci rozwijają się szybciej niż inne (zarówno fizycznie jak i psychicznie, najlepszym przykładem jest tu J.R.Capablanca, trzeci mistrz świata w szachach, który w wieku 4 lat nauczył się ruchów obserwując swojego ojca, jak grał z przyjacielem. W pewnym momencie młody Jose skomentował ruch ojca i tak zaczęła się jego kariera!), więc mimo tej samej wiedzy będą grały lepiej. Tak zaczęła się moja przygoda z szachami, choć byłem w grupie ‚myślącej wolniej’ i moi koledzy z podwórka ciągle mnie ogrywali. W wieku 10 lat trafiłem do klubu szachowego i od tego czasu nikt nie chciał ze mną grać:(:P Czy praktyka była ważna? Tak, ponieważ nauczyłem się wielu zagrań, o których moi koledzy nie mieli pojęcia. Jednakże, od samego początku uczono mnie debiutów i gry końcowej (czyli techniki)! IMHO, to jest właśnie najlepsza droga rozwoju – nauka teorii w połączeniu z testowaniem tego, czego się właśnie nauczyłeś (tak jak w matematyce – najpierw teoria, a zaraz potem rozwiązywanie przykładów, aby sprawdzić, czy wszystko zrozumiałeś)! Twoje porównanie praktyk vs teoretyk jest skrajnością, która rzadko się zdarza. Możesz mieć dobrego praktyka, który powiedzmy zajmuje się scalpingiem bazując na 1h charts i price action. Jeśli jest w stanie w ten sposób zarabiać pieniądze, to znaczy, że ma do tego naturalne predyspozycje i wyczucie rynku (coś, czego większość ludzi nie ma!). W tym przypadku teoretyk, który TYLKO czytał książki i nigdy nie zajmował się tradingiem (nawet na demo) jest nikim. Jednakże, jeśli teoretyk ma to coś w sobie (czego nie wiesz, dopóki nie zacznie handlować!), to szybko może się okazać, że będzie dużo lepszy, gdyż będzie w stanie połączyć swoje wyczucie z analizą techniczną stwarzając system, który przyniesie mu dużo większy zysk i będzie kosztował mniej czasu/nerwów!
2. w Polsce mamy złe podejście do nauki teorii – studiowałem w Anglii (a wcześniej w Polsce) i nie pamiętam, abyśmy musieli wkuwać całe rozdziały na pamięć, tak żeby można było potem zdać egzamin. Coś takiego po prostu tam nie istnieje. U nas jest to pozostałość po komunie i tym, że większość nauczycieli akademickich jest teoretykami! Na wykładach z makroekonomii mówiono nam o stopie procentowej, ale nikt nie wspominał, że może to być wykorzystywane do carry trade! Szczerze mówiąc, looking back, większość przedmiotów na studiach była raczej bezużyteczna (poza matematyką, statystyką, filozofią, ekonomią i analizą finansową)!!!
3. o ile w pokerze (lub innej grze) nie jest trudno znaleźć praktyka, który nauczyłby nas podstaw, o tyle w tradingu graniczy to z cudem!!! Znam wielu ludzi, którzy żyją z szachów i brydża, ale nikogo, kto zajmowałby się zawodowo tradingiem. Gdybyś kilka lat temu wyszedł na ulice i zrobił małą ankietę pytając ludzi czym jest forex, to założę się, że zdecydowana większość nie miałaby pojęcia! I tu jest właśnie pies pogrzebany!!! W jaki sposób początkujący trader ma rozwijać swoje umiejętności, jeśli nie jest w stanie znaleźć nauczyciela, a wszystko co widzi, to ebooki pisane przez brokerów! Pamiętam doskonale, gdy sam zaczynałem handel i jak ciężkie były początki. Na youtube masz film zrobiony przez angielską tv – ‚Million dollar trader’. Można zaryzykować stwierdzenie, iż był to eksperyment mający na celu pokazanie opinii publicznej (poza reklamą giełdy), że trading nie jest dla każdego. Z 8 uczestników, którzy rozpoczynali, do końca dotrwała zaledwie trójka i mimo iż usłyszeli od hedge fund managera, że mają predyspozycje, to żadne z nich nie zdecydowało się na zmianę kariery! Czy wyobrażasz sobie, iż DM BOŚ (lub inna instytucja) organizuje powiedzmy półroczny kurs, aby nauczyć ludzi jak to się robi??? Jedyne co się organizuje, to konkursy tradingowe (mówię tu o tych wielkich konkursach organizowanych za granicą), które mają na celu znalezienie nowych talentów, tak aby ich wyszkolić i zatrudnić, tym samym pomnażając kapitał udziałowców! Żeby być fair, tzw. oferta edukacyjna DM BOŚ jest i tak bardzo dobra w porównaniu z większością brokerów! Komentarze rynkowe Pana Rogalskiego uratowały mi sporo pieniędzy, a wiedza zdobyta dzięki nim, w połączeniu z praktyką (!), zaczynają przynosić profit. I to jest właśnie to, czego większość ludzi nie jest w stanie zrozumieć. NAUKA WYMAGA CZASU!!! Gdy rozmawiam ze znajomymi, którzy wiedzą, że zajmuję się tradingiem (poza swoja regularną pracą), wciąż słyszę głupie pytania w stylu: ‚Czemu wciąż się w to BAWISZ jeśli nie przynosi to wymiernych korzyści??’ To jest druga rzecz (poza edukacją i praktyką) której większość ludzi nie ma – odpowiedni mindset! W chwili, gdy zaczynałem, postanowiłem, że daję sobie 1-2 lata, żeby zobaczyć, czy mogę być traderem. Moje wyczucie rynku wciąż kuleje, być może z braku wiedzy i strachu przez utratą kapitału, mimo, iż po 11 miesiącach jestem na plusie (jakieś 17%). Czy uważam, że za rok będę w stanie z tego żyć? W tym momencie jest wciąż za wcześnie, aby odpowiedzieć na to pytanie. Jednakże, mam na tyle determinacji i samozaparcia, aby iść naprzód i się przekonać. To jest moje ‚talk the talk, walk the walk’!:)
„Wszyscy gruntownie wykształceni z papierami MBA Wyższej Szkoły Gotowania.”
Sowiecki styl kształcenia ergo sowieckie wyniki.
Harry,
Dobry wpis. Rozumiem Twoje podejście doskonale. Nie zgadzam się z kilkoma uwagami, ale to kwestia drugorzędna.
„przeszedłeś już przez najtrudniejszy etap – SELEKCJĘ”
Święte słowa. Zwróć jednak uwagę, że selekcja to jest ciągły proces. Mogłeś przetrwać do dziś, a jutro będziesz gryzł ziemię. Nie ma sensu oceniać ekspertymentu w czasie jego trwania.
Istotnie jednak, masz rację, że pisząc o praktykach nie wspomniałem o podstawowej rzeczy, tj. survivorship bias.
„Znam wielu ludzi, którzy żyją z szachów i brydża”
Wow. Znam kilku szachistów, którzy są obecnie bardzo dobrymi pokerzystami. Znam kilku brydżystów, którzy również, ze względów finansowych, przerzucili się na „hazard”. Ci, którzy utrzymują się z brydża (zgaduję: Pszczoła, Balicki, ilu ich tak naprawdę jest?) to sam top. Jesteś poza, nie wiem, 30-tką najlepszych graczy w Polsce i wiele z tego nie wyciśniesz.
„w Polsce mamy złe podejście do nauki teorii”
Bierze się to z faktu, że teorii przeważnie (zgaduję: ponad 90% przypadków) nauczają ludzie nie mający wiele wspólnego z praktyką. Niebezpieczna sprawa, by rzec delikatnie.
„oferta edukacyjna DM BOŚ jest i tak bardzo dobra w porównaniu z większością brokerów”
Absolutnie. Choćbym nie wiem jak flejmował i trollował, to i tak dla Panów z DM BOŚ (Michał Wojciechowski) czapka z głowy i głęboki szacunek za pracę i trud jaki wkładają w to często niewdzięczne zajęcie.
„Jednakże, mam na tyle determinacji i samozaparcia, aby iść naprzód i się przekonać. To jest moje ‘talk the talk, walk the walk’!:)”
My man! Powodzenia Harry.
Pośmiałem się trochę z tego „wypiekania” pączków. Pączki się smaży.
Ktoś zadał pytanie, jaką kiedyś analizę techniczną stosowali inwestorzy. Odpowiedź znalazłem w książce Steve’a Nisona „Beyond Candlesticks”, na stronie 17. Wygląda na to, że kiedyś łączono ceny zamknięcia, potem były wykresy słupkowe, a potem świece japońskie. Przy czym same świece pojawiły się na początku okresu Meiji, a ich poprzednikiem były wykresy kotwicowe, które pojawiły na pocz. okresu Kyoho (1716).
blackswan napisałeś:
„Z Twojego punktu widzenia tak, byłyby to teoretyczne bzdety. Albo coś robisz, albo o tym czytasz. Jeśli myślisz, że przeczytasz o leczeniu wrzodów za żołądku i staniesz się przez to od razu lepszym dentystą to powodzenia.”
Moje 4 lata doświadczeń dają mi szansę zrozumienia literatury pisanej przez praktyków. Nie wiem skąd założenie, że wszystkie książki do analizy technicznej są pisane tylko przez teoretyków więc czytanie to strata czasu albo że kolejność nauki najpierw musi stawiać praktykę a potem teorię.
„Jeśli autentycznie uważasz, że 4letnie doświadczenie można skondensować w jednej książce i jest to wiedza transferowalna, to znowu, powodzenia.”
Chyba się nie rozumiemy. Spędziłem 4 lata na analizie wykresów i w pewnym sensie to było o 3 i 3/4 roku za dużo, bo dużo więcej i szybciej znalazłbym to w 2-3 książkach, które potem przeczytałem.
Sporo czasu zajęło mi nawet dojście do tego, że wykres można analizować a nie tylko fundamenty. Czyli na coś co mogłem się dowiedzieć już w pierwszym zdaniu książki o At. Praktyka jak najbardziej, ale bez jakiejś teorii jednocześnie to strata czasu co sam na sobie udowodniłem. A ksiązki z każdej dziedziny wiedzy trzeba umieć czytać. Jak czytać ksiazki do At uczę się m.in. tu na blogach lub w bosiowych materiałach.
Skoro polecasz jakieś ksiązki z Wydawnictwa Linia to w jakim celu? Bo zaczyna mi to wyglądać na jedno wielkie bicie piany.
immortal, mam dla ciebie dobrą lekturę, rzuć okiem:
http://www.goodreads.com/book/show/3950951-i-m-johnny-and-i-don-t-give-a-fuck-4
blackswan, jakie polecasz książki z wydawnictwa Linia?
hehe, chyba po raz kolejny trochę się zagalopowałem…damn! 😉
przepraszam @gzalewski jeśli stracisz przeze mnie jakichś czytelników,
@Jan
O jednej dużo pisze Trystero:
http://tinyurl.com/c6y55br
Druga to: „Wspomnienia gracza giełdowego. Wydanie z komentarzem”
Jeszcze raz powtórzę, że nie znam się na pączkach, ale nie odważyłbym się powiedzieć, że pączki się wyłącznie smaży. Przecież to forma ciasta na drożdżach, więc nie widzę tu warunku koniecznego w postaci „pączek tylko smażony i tylko na określonym rodzaju tłuszczu”.
http://blessedhomemaker.blogspot.com/2009/10/baked-doughnuts.html
Jak widać istnieją nawet specjalne foremki do pieczenia. Tak, zdecydowanie te pączki mają bardzo dużo wspólnego z AT – ile babć, tyle przepisów – zupełnie, jak falami Elliotta.
jak już idziemy w strone kulinariów:
https://www.google.pl/search?q=p%C4%85czki+pieczone&aq=0&oq=p%C4%85czki+piecz&aqs=chrome.1.57j0l3j62.6181&sugexp=chrome,mod=1&sourceid=chrome&ie=UTF-8
Tak a propos Wydawnictwa Linia. Wczoraj rano ta szacowna firma dostała darmową reklamę na CNBC, za sprawą dyrektora zarządzającego funduszu inwestycyjnego, którego nazwy nie pomne.
W pewnym uproszczeniu rozmowa przebiegała mniej więcej tak:
Red. Kunica – Jakie pan ma typy na najbliższy czas?
Dyrektor – Ostatnio czytałem książkę na temat funduszu zarządzanego przez sławnych żółwi. (Pewnie chodziło o „Drogę Żółwia”). Jeżeli więc przyjmujemy ich wskazówki odnośnie wybicia z Kanału Donchiana to…
Red Kunica (przerywa) – Ale prosiłbym na poważnie. 🙂
Dyrektor – Przerywa wątek książki i zaczyna „mydlić” fundamentalnymi banałami. Kunica zadowolony.
Nawiasem mówiąc: nie powierzyłbym temu dyrektorowi nawet 10 zł z moich pieniędzy.
@ Blackswan + książki
4 lata doświadczenia?? You lucky bastard:P:P:P Mam nadzieję, że za kolejne 3 będzie okazja, aby siąść przy piwie i podyskutować na ten temat!
Jeśli mówimy o książkach to dziwi mnie, że nie ma listy/serii wydawniczej poświęconej tradingowi jak w przypadku szachów lub matematyki. Książki z serii ‚Biblioteka matematyka’ są uważane za kanon/kamień filozoficzny matematyki i nie znam matematyka, który by ich nie miał. Nigdy nie słyszałem o wydawnictwie ‚Linia’ (może dlatego, że bardzo długo mieszkałem za granicą i wszystko co czytałem było po angielsku), ale gdybym miał polecić komuś kilka pozycji wartych przeczytania to (poza książkami Piotra Surdla dla zupełnie zielonych) zacząłbym od (niekoniecznie taka kolejność):
1. dr Alexander Elder – ‚Trading for a living’ (klasyka, choć widziałem, że Elder wydał też kilka innych książek)
2. John J. Murphy – ‚Technical Analysis of the Financial Markets’ i ‚Intermarket Technical Analysis’ (klasyka AT)
3. Marcel Link – ‚High Probability Trading'(mniej znana pozycja traktująca zarówno o psychologii, matematyce, jak i AT)
4. Steve Nison – ‚Japanese Candlestick Charting Techniques’ i ‚Beyond Candlesticks’ (chyba nie muszę tutaj nic dodawać, nazwisko mówi samo za siebie)
5. Stephen W. Bigalow – ‚Profitable Candlestick Trading’ (mniej znana pozycja niż te Nisona, ale równie wartościowa)
6. Jack D. Schwager – ‚Market wizards’ (w szachach poza analizowaniem własnych partii, aby wyeliminować słabości, analizujemy też partie wielkich mistrzów, aby uczyć się od nich. W tradingu jest to niemożliwe, gdyż system każdego z wielkich jest jego tajemnicą (tak samo jak nowinki debiutowe w szachach!), natomiast zrozumienie tego jak myślą i czym się kierują jest jak najbardziej wskazane!)
7. David Begg – ‚Makroekonomia’ (każdy student ekonomii zna tą książkę i uważam, że każdy poważny trader powinien poświęcić czas na zrozumienie zagadnień, którym chce poświęcić sporą część życia!)
8. Jakaś książka odnośnie money management – nie sugeruję niczego, gdyż mam prosta zasadę, iż zazwyczaj nie ryzykuję więcej niż 1% kapitału!
9. Grace Cheng – ‚7 Winning Strategies for Trading Forex’ (zapewne najmniej znana ze wszystkich, yet jedna z najbardziej wartościowych książek jakie przeczytałem! Nie tylko ze względu na informacje w niej zawarte, ale również podejście autorki do tradingu. All in all, ilu autorów przyznaje się otwarcie, że zanim zaczęli zarabiać miliony spędzili blisko 2 lata handlując na demo i doskonaląc technikę??)
Zapewne każdy z Was dołożyłby tu kilka pozycji. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na bardzo ważną rzecz – większość (jeśli nie wszystkie) tych książek została napisana przez PRAKTYKÓW i to właśnie czyni je niezwykle wartościowymi!!!
@ Piechur
„Dyrektor – Ostatnio czytałem książkę”
Ja się osobiście ciesze z tych słów. Naprawde. Ludzie nie czytają. Ludzie z branży również nie czytają.
Nie pamiętam, który z panów blogerów kiedyś to napisał, chyba kathay, postaram się powtórzyć w miarę wiernie: ksiązki do At uczą At,ale nie uczą zarabiania. Mimo to nauka spekulacji w oparciu o At bez poznania At to wiosłowanie po piasku. Problem w tym, że 80% próbujących tej spekulacji nigdy nie dowiosłuje się do wody i nie wie dlaczego.
Dodam od siebie- nauka zarabiania na podstawie tylko Market Wizards czy „Wspomnień…” to nauka seksu na podstawie pornografii.
Sorry za offtopa, czy ktoś z czytelników posiada wskaźnik obv (napisany pod mql4), w którym można, tak jak w statice, określić ile świeczek wstecz ma obejmować (np. dopóki cena nie przebije w góre poziomu 10 świeczki wstecz to wskaźnik spada) i chciałby się podzielić?
Pozdrawiam
Historia o pewnnym chłopku roztropku (a jakże uniwersalna).
Okoliczności uniemożliwiły mi niestety wzięcie udziału w dyskusji, na jakże ciekawy, temat napoczęty przez Adama Stańczaka -Uniwersalność analizy technicznej.
Jednakże sytuacja wymusiła bym jednak zabrał głos, bo zdzierżyć nie mogę, jak czytam coś takiego:
„najpierw praktyka, dopiero potem, dla spragnionych, książki. nigdy na odwrót!”
Czyli przede wszystkim praktyka a teoria niekoniecznie. Czyli jak mówią rozpoznanie bojem!
Rozpatrzmy więc taki oto sielski przykład, orosto z życia wzięty.
W pewnej wiosce, miejscowy chłopek roztropek, co robił u miejscowego kowala za pomagiera, napatrzył się jak mistrz miecha, kowadła i młota pomaga okolicznym ludziom w cierpieniu wyrywając i m szczypcami bolące zęby.
Często asystował mistrzowi podczas zabiegów ekstrakcji a czasem nawet sam wyrywał żeby, gdy szef i mentor był akurat nieobecny.
Nasz Jędrek mędrek był nie w ciemię bity i z czasem gdy nabrał doświadczenia praktycznego i wprawy sam w sąsiedniej wsi otworzył swoją własną praktykę wyrwizęba, tym bardziej że oprócz przygotowania praktycznego miał też niezbędne instrumentarium, czyli oprzyrządowanie, lub jak kto woli utensylia – w postaci cęgów oraz młota, jako środka znieczulającego.
Pewnego razu zdarzyło się iż jakiemuś letnikowi, którz zażywał wywczasów w okolicznej wsi, spuchło dziąsło i rozbolał go nieleczony ząb. Człowiek cierpiał więc litościwi kmiotkowie poradzili mu by udał się do lokalnego szpeca, któren to zębolecznictwo ma w małym palcu, i pomaga nie tylko ludziom ale inwentarzowi zywemu i martwemu.
Letnik zapytał się czy ów miejscowy spec ma odpowiednie wykształcenie i dyplom, na co ludkowie gruchnęli gromkim śmiechem mówiąc, że po co mu te nauki i papióry inne dyplom kiedy on ma takie sukcesy i całe zębolecznictwo ma w małym palcu.
Letniak jednak nie zdecydował się na wizytę u lokalnego praktyka, podobno z uwagi na pewne rozbieżności w opiniach co do Jędrka mędrka, ponieważ dziewuchy z okolicznych wsi twierdziły, że jednak mały palec naszego miejscowego dochtóra, nie jest wcale taki mały, a wręcz wprost przeciwnie.
Podobno, z czasem jak nastała nowa władza ludowa i jak Jędrek nauczył się czytać i pisać zaczął stopniowo poznawać teorię, która jednak wielce mu pomogła w jego dalszej karierze medycznej, pozwalając mu uzupełnić i ugruntować zdobytą już doświadczenie i wiedzę praktyczną. Tym bardziej że, była to jedynie słuszna teoria marksizmu i leninizmu.
PS
Nie wiem czy sama praktyka czy też znajomość teorii pozwoli stwierdzić czy w danym przypadku mamy do czynienia z mentalną masturbacją czy też jest to tylko zwykła gonitwa myśli, a raczej biegunka a nie gonitwa.
Bo na przypadek onanizmu intelektualnego mi to nie wygląda. No cóż ale ja jestem tylko prosty terminator, co za panem majstrem torbę z narzędziami nosi!
cdn …(niechybnie :))