Żal (ang. regret) – potrafi sparaliżować inwestora lub prowadzić do skrajnie nieracjonalnych decyzji.
Czym jest, jak objawia się w procesie inwestowania i tradingu?
To emocjonalna reakcja, ból, frustracja, odczuwane wobec pojawienia się negatywnych efektów podjętej decyzji (lub działania) w sytuacji:
– straty w przeprowadzonej transakcji
bądź też
– braku pozytywnych wyników (np. kurs stoi w miejscu gdy reszta rynku rośnie).
Druga jego nie mniej istotna forma: katusze jakie pojawiają się kiedy nie „pociągniemy za cyngiel” czyli wówczas gdy nie zdecydujemy się na transakcję, która mogła, widziana post factum, przynieść nam profity.
Łatwo go rozpoznać w sensie fizjologicznym– ukłucie w sercu, ścisk w żołądku, skurcz mięśni na samym końcu przewodu wydalniczego, winda w przełyku, pieczenie policzków, mrowiący ruch hormonów w czubku głowy, intensywny pot, pojawiające się czasem w towarzystwie słów powszechnie uważanych za niecenzuralne (werbalnie lub myślowo).
Wobec tak nieprzyjemnych doznań tłumaczenie angielskiego „regret” jako zwykły ‘żal’ to za mało. Trzeba by wyraźnie odróżnić go od melancholijnego żalu odczuwanego np. z odchodzącym latem, i nazwać wręcz boleścią, której towarzyszy natrętne poczucie winy. Lub też ból i żal połączyć w jedno nowe słowo, bliższe rozgoryczenia niż rozczarowania.
Z dwóch wspomnianych rodzajów inwestycyjnego żalu zwykle ten odczuwany w wyniku NIE podjętych działań ma niższe natężenie, boli mniej, ale przede wszystkim trwa o wiele krócej. Kiedy bowiem w drugim przypadku czyli w wyniku podjętej przez inwestora decyzji, pozycja wchodzi w obszar strat, musi się on zmierzyć z emocjonalnym bólem czasem przez wiele miesięcy bessy w długoterminowym zaangażowaniu na rynku. To m.in. dlatego zaleca się jak najrzadsze sprawdzanie notowań.
Behawioryści wykryli pewien efekt, będący konsekwencją opisanego wyżej procesu – po angielsku to tzw. „aversion to regret” czyli „awersja do żalu”. Najprościej rzecz ujmując to strach, obawa przed doznaniem bólu z powodu możliwości pojawienia się żalu, który już znamy i traumatycznie pamiętamy z przeszłych transakcji. Mając już jako takie doświadczenia z przeżywaniem strat, znając poczucie żalu i nie przerobiwszy w sobie porządnie tej emocji, wiemy już z góry co może nas czekać, jak nasze życie może zamienić się na jakiś czas w udrękę. Szczególnie mocno owa awersja daje o sobie znać po kolejnej stracie lub ich serii. Po części dochodzi nam tutaj inny efekt – awersji do strat lub generalnie ryzyka – ale jak pisałem wcześniej należałoby wszystkie emocje i ich źródła solidnie zidentyfikować aby je w dalszej kolejności „przepracować”, jak mówią psychologowie, i poddać pewnej kontroli.
Literatura behawioralna podaje kilka praktycznych objawów „awersji do żalu”, z których wynotowałem 4 warte uwagi:
1/ Skłonność do opóźniania decyzji kosztem utrzymywania status quo.
Bierze się to z asymetrii emocjonalnej wspomnianej wyżej – więcej bólu przyprawia potencjalnie zła decyzja niż jej niepodjęcie, prowadzące często wręcz do paraliżu.
2/ Unikanie sprzedawania papierów, które przynoszą aktualnie straty. Lub w tradingu – nie honorowanie stop-lossów.
Nakłada się bowiem na to kolejny poziom żalu – tego, który pojawi się gdy po zamknięciu stratnej pozycji kurs jednak odbije.
Tu szczególnie możemy dojść do bardzo nieracjonalnych działań, mocno nacechowanych emocjonalnym bólem – im głębiej zanurzamy się w straty, tym staje się on bardziej nie do zniesienia w pewnym momencie i dochodzi do kapitulacji czyli zamknięcia pozycji w ogromną stratą.
3/ Gonienie uciekającego pociągu.
Rozterki z powodu zbyt długiego czekania przed wejściem na pozycję (aż do paraliżu) lub niezauważenia w porę okazji, prowadzą do rozładowania napięcia przez zakup papierów gdy kurs przebył już spory dystans. Dlatego sugeruję od zawsze rozważenie skalowania (ang. scaling-in) czyli budowania pozycji na wiele rat, o ile to możliwe.
4/ Efekt stadny.
Kupujemy to co cieszy się dużym powodzeniem reszty inwestorów zamiast skupić się na tym co sami uznajemy za warte zainwestowania. Obniżamy w ten sposób nasz potencjalny żal działając w grupie, mogąc ewentualnie przypisać winę innym, a wówczas żal zmienia się w nieco lżejsze „rozczarowanie”.
Chyba, że okazujemy się tym inwestorem, który „gasi światło” czyli kupuje jako ostatni, na górce – wówczas żal się nasila.
Owa awersja dobrze zanalizowana i poddana tuningowi może być podglebiem dla uczynienia nas mądrzejszymi, bardziej świadomymi inwestorami. Z drugiej strony, niekontrolowana może prowadzić do ZWIĘKSZENIA RYZYKA zamiast jego kontroli (np. powiększanie pozycji zamiast uhonorowanie stopa) lub też do PODEJMOWANIA nierozsądnych decyzji (np. odpalenie stopów zanim kurs rzeczywiście do nich dotrze).
Przeciwna strona żalu to duma. Z osiągniętego zysku oczywiście. W pełni racjonalny inwestor nie odczuwa żadnej z nich. Inwestor „behawioralny”, czyli w jakimś stopniu nie do końca racjonalny, odbiera oba te rodzaje emocji z różnym natężeniem, z inną wrażliwością na nie pomiędzy różnymi ludźmi. Kahneman i Tversky udowadniali w eksperymentach, że o ile ból żalu z potencjalnej inwestycji staje się wyższy subiektywnie niż spodziewana duma, wówczas do transakcji często nie dochodzi.
I najważniejsze – co ma to wszystko wspólnego z mechanicznymi, systematycznymi strategiami, takimi jak wspominane poprzednio DCA czy Rebalancing? Otóż automatycznie podejmowane decyzje, które nie wymagają każdorazowej analizy w sytuacji skażonej szeregiem emocji, stresem i niepewnością, pomagają zredukować poczucie żalu, osłabiają negatywne cztery objawy awersji wymienione wyżej. Szczególnie jeśli poddać je kompletnemu automatyzmowi tj. zlecenia generować z komputera bez angażowania się w każdorazowe decyzje (z tego co wiem niektórzy brokerzy wręcz sami oferują usługę uśredniania w ramach metody DCA).
–Kat—
24 Komentarzy
Dodaj komentarz
Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.
Konia z rzędem temu, kto nie odnajdzie się precyzyjnie w opisanym schemacie (pierwsze wrażenie: to ja, drugie: ulga, że inni też to mają 😉 ). Tylko ten „intensywny ruch hormonów w czubku głowy” (?) mi nie pasuje, ale pewnie to kwestia różnic osobniczych.
Generalnie jestem wdzięczna za całą serię psychologiczną. Chociaż człowiek ma świadomość tych procesów, które opisujesz, to nigdy za dużo myślenia o tym.
Hm, tak sobie myślę – prościej, na swój sposób doszłam jakiś czas temu do wniosku, że im mniej „kombinuję”, tym lepsze mam wyniki (to widać nawet, kiedy nie lewaruje się inwestycji).
Jednak i przy próbie zautomatyzowania decyzji może wystąpić pewien problem: trzeba przełamać własne silne przekonanie, że człowiek jest „cwańszy” (żeby nie rzec dosadnie: bardziej inteligentny) od rynku jako całości. Odrzucenie dogmatu o swojej wyjątkowości może być niełatwe (inwestorzy to na ogół ludzie o silnej osobowości, przekonani, że się mocno wybijają ponad przeciętność).
(trzecia fala myśli) No dobra, a jak ma się inwestowanie mechaniczne do intuicyjnego?
„No dobra, a jak ma się inwestowanie mechaniczne do intuicyjnego?”
Temat był poruszany wielokrotnie i zawsze kończył sie wnioskami o wyższości inwestowania mechanicznego. 🙂
Bo mechanizacja daje wiekszy plon, czego dowodem było rolnictwo za komuny, nieboszczki, z regionalnymi wyjątkami. 🙂
@less
Fajnie, że wreszcie znalazłeś się w zasięgu sieci 🙂
My starsi wiekiem, bardziej doświadczeni wiemy, że rolnictwo intensywne to nie tylko mechanizacja, ale i nawozy sztuczne ==> większe plony ==> niższe ceny dla mas pracujących.
A spójrz na te sklepy z żywnościa ekologiczną, gdzie produkty rolnictwa ekstensywnego swoimi cenami przyciągają głównie właścicieli parabanków i innych piramid 🙂
@ Lucek
No ale zapomniałes jeszcze o pozytkach z kolektywizacji (co kładę na karb wieku 😉 – a wtedy będzie tak jak w ZSRR, gdzie sputniki siały, kombajny orały a chłopi chleb w telewizji oglądali.
No to znawcy rolnictwa. Niech mi ktoś wykaże wyższość kombajnu od cepa.
„Niech mi ktoś wykaże wyższość kombajnu od cepa.”
Jeśli idzie o wspomnianą wyższość to trudno aby cep był wyższy od kombajnu bo jak by był tak wysoki to by o wszystko zacepiał i były by problemy z efektywną młócką.
Cep, jak zresztą wszystko w życiu, powinien być poręczny czyli akuratny albo inaczej mówiąc w sam raz, to jest ani za wysoki ani za niski. 🙂
„Niech mi ktoś wykaże wyższość kombajnu od cepa.”
Co do zasady działąnia nie ma żadnej róznicy.
Natomiast wykazywac nie ma po co.
NAjlepiej samemu sobie wykazać bez zbędnych pytań.
Wystarczy fizycznie „pocepować” to co kombajn zbierze/cepuje/ w godzinę i głowę daje ,że uświadomi to absurdalność takiego blogowego wykazywania .
Jest tylko kwestia jak rozumieć zautomatyzowanie decyzji. Zauważyłem, żw są tutaj dwa podejścia: osoby grające ręcznie próbują mechanicznie podejść do sygnałów pochodzących na przykład z wykresu jeśli stosują AT bez matematycznego opisu oraz osoby stosujące automaty, którzy wszystko opisują kodem, często programiści.
W przypadku tych pierwszych osób automatyczne podejmowanie decyzji wymaga wciąż każdorazowej analizy aczkolwiek jest na uproszczona, sprowadzona do sprawdzenia czy sygnał jest zgodny ze strategią. Niemniej przy takim podejściu wciąż jesteśmy narażeni na stres, różnego rodzaju błędy i jest to cena jaką płacimy za ten sposób tradingu choć z drugiej strony on ma też swoje plusy, których nie ma trading za pomocą automatu. W przypadku tych osób zautomatyzowanie decyzji jest efektem ukształtowania się sztywnych zasad strategii, jakiej stosują.
Ci drudzy, grający automatami, często odrzucają jednak takie podejście. Dla nich nie liczy się nic poza tym co da się opisać matematycznie, wszystko inne co widać na wykresie to zwidy jak Matka Boska na ścianie budynku.
Moim zdaniem podejście polegające na zautomatyzowaniu decyzji jest często warunkiem niezbędnym jeśli chcemy na rynku przetrwać jako trader dłużej niż kilka lat zwłaszcza jesli trading traktujemy poważnie, jako na przykład podstawowe źródło dochodu. Chyba że traktujemy grę mniej poważnie, jako hazard, źródło rozrywki, pykamy sobie jednym kontraktem, wówczas stres jest mniejszy. W innym przypadku taka gra całkowicie intuicyjna może być męcząca na dłuższą metę i może prowadzić do szybkiego wypalenia – zautomatyzowanie decyzji może tu być niezbędnym warunkiem do utrzymania się na rynku.
Wróćmy do rolnictwa. Jeżeli popatrzymy na sprawę jedno płaszczyznowo – tutaj efektywność zbioru zbóż – nie ma rzeczywiście co się zastanawiać.
Ale przecież nam inwestorom nie brakuje wyobraźni (??). My potrafimy (musimy) popatrzeć szerzej. Jednak nikt się nie odważył. Trudno.
@ dorota
> Chociaż człowiek ma świadomość tych procesów, które opisujesz, to nigdy za dużo myślenia o tym.
Myślenie o myśleniu to bardzo dobre wyjście (Lehrer „How we decide”)
Tyle,że sama świadomość to dopiero początek procesu. Część zasadnicza to jak sobie poradzić z emocjami, które już umiemy rozpoznać. Tu właśnie muszę się zatrzymać choć mam już jakieś pomysły jak to delikatnie ugryźć w przyszłości.
@ dorota
> No dobra, a jak ma się inwestowanie mechaniczne do intuicyjnego?
Jak Lucek słusznie już podpowiedział- w historii było o tym bardzo dużo.
Gdyby chcieć wytłumaczyć to najprościej – jeśli podjęcie decyzji możesz zlecić komuś innemu (lub maszynie) w twoim imieniu to możemy mówić o mechanice, wszystko co zadecydujesz sama wchodzi w intuicję.
DCA to 100% mechaniki.
Mam jeszcze jeden wpis kończący cykl więc dopiszę kilka słów więcej po co to i na co.
@ Kathay
Pytając o relację: inwestowanie mechaniczne – intuicja nie pytałam o definicję. Pamiętam Twój wpis, w którym silnie akceptująco odnosiłeś się do inwestowania intuicyjnego. Ponieważ jednak obie metody wykluczają się, to ciekawi mnie ich relacja do siebie. Która lepsza i: kiedy która, dla kogo, w jakich sytuacjach? Może jakiś mix (żartuję).
Nie pytam z błahej ciekawości. Ostatnio coraz częściej doświadczam frustracji wynikającej z tego, że twardo ignoruję moją intuicję, a ona podpowiada prawidłowo. Wkurzające indeed.
MNie sie nazwa intuicja kojarzy zupełnie z czym innym.
Prześledźmy taki setup na wykresie 5M nazwany przeze mnie „Pump’n Dump” co jakiś czas powtarzający się na FX. Bardzo bezpieczny IMO.
Dzisiejszy EDEK.
Od poludnia porusza sie w wąskim kanale zmienności określonym przez BB.
Pomiędzy 12 a 14 2 razy zatrzymany na dziennym pivocie /niebieska przerywana pozioma/ określone wsparcie.
Skoro dół „trzyma” to po 14.00 2 próby wybicia w górę kończące się na górnej wstędze i będace w dywergencji do kierunku oscylatora z wyższego timeframu 1H (wykres na spodzie obrazka żółta strzałka/.
W efekcie przez 4 godziny utworzyło się coś w rodzaju trójkąta niezdecydowania /czerwone przerywane linie na wykresie/ zakończone squizem i wybiciem dołem potwierdzone dywergancją na środkowym oscylatorze żółta strzałka + 1H /.
Wybicie ze wstęgi BB short squeze przeważnie na odległość 256-413 % szerokości wstęgi /ruch mierzony/.30-40 łatwych pipów do wzięcia.
Nie wiem czy tutaj jest coś z intuicji w stylu ” miałem dzisiaj intuicję” bo to dobre , ale do wyrywania małolat IMO.
Bardziej żelazna dyscyplina i cierpliwość ponad wszystko i zero intuicji .
Cztery godziny czekania i max 15 min na zareagowanie.
Dlatego osobiście wolę zamienić słowo intuicyjny na dyskrecjonalny.
Co bardziej oddaje różnicę między mechaniką czsto komputerową biorącą każdy sygnał gdzie popadnie wg sztywnego algorytmu , a mechanika dyskrecjonalną biorącą tylko staranie wyselekcjonowane ruchy.
Problem jest cierpliwość.
„Szybka ręka” bedzie starała się wejśc na każdą próbe wybicia przed decydującym. W efekcie straci i cierpliwośc i pieniądze i chęć do zainicjowania tego najważniejszego, a jeżeli zainicjuje to wystarczy tego jedynie na pokrycie wcześniejszych strat.
http://www.bankfotek.pl/view/1317078
@pit65
piszesz „a mechanika dyskrecjonalną biorącą tylko staranie wyselekcjonowane ruchy”
Naprawdę ten ruch był jakoś starannie wyselekcjonowany przed jego zakończeniem?
Patrząc na wykres widzę dwa nieudane wybicia w górę i jedno świetne w dół (post factum). Bez %, oscylatorów, wstęg. Jak masz głowę wejść drugi raz i oberwać a potem trzeci raz w dół i zarobić to znaczy, że wierzysz w wybicia i stawiasz stopy. Pewnie można tę sytuację zapisać w algorytmie, można też aktywacje i stopy mieć w głowie.
Intuicja w grę wchodzi chyba tylko w kontekście powtarzalności setup’u czyli setek godzin wpatrywania się w wykresy i jakiegoś podświadomego „czucia” sytuacji. Z drugiej strony pewnie znalazłoby się wiele przykładów, że i trzecie i czwarte wybicie jest kupę warte.
Ogólnie idzie mi o to, że IMHO trudno jest mówić o intuicji w spekulacji na pojedynczym przykładzie. Jak zarobiłeś na tym setup’ie nie ma znaczenia. Znaczenie ma w jaki sposób zarabiasz codziennie.
@pit65
Widzę, że kolega też lubi ‚wodotryski” 🙂
@Lucek
NIe wiem ,czy to kwestia lubienia.
Generalnie nie do twarzy mi z czystym „naked”.
Czuję sie poniekąd skrępowany.
Taki typ.Chociażby listek figowy być musi.
Ale mam nadzieje ,że nie przesadziłem ?.
@tank
„trudno jest mówić o intuicji w spekulacji na pojedynczym przykładzie”
Odwrotnie. Chodziło o to by pokazać jak mało intuicji jest w tym przykładzie.Aczkolwiek jeden przykład może nie byc reprezentatywny.
NIe dbam o to by był.
„Znaczenie ma w jaki sposób zarabiasz codziennie.”
A trzeba codziennie? Cóż to za obiektywne kryterium.
Dla mnie jest to zawoalowana sentencja ,że trzeba gonić rynek co kłóci sie z zasadą która każe tak nie czynić.
Ważny jest plan możliwy do wdrożenia uwzględniający psyche i życie.
Jak wyłapię w ciągu miesiąca 1 taki ruch ryzykując 1% to mam 3-4% miesięcznie i 30 dni by żyć , i może powtórzyc to w jeszcze raz lub 2.
To wydatnie chroni przed przeinwestowaniem, nerwami, pomaga zachować świeżość spojrzenia na rynek itp.
Gdzie mam się codziennie spieszyć???
@pit65
Nie trzeba codziennie, to taka bardziej figura retoryczna. Trzeba(?) tak, żeby wykorzystać swoje umiejętności i szanse. Zwał jak zwał. Mądrzy mówią, że 90% zysków bierze się z 10% transakcji. Choć ja tak nie mam 😉
Chyba idzie o to żeby dostosować trading do siebie a nie odwrotnie.
I takie pytanie przyszło mi do głowy. Czy można być intuicyjnym mechanikiem? Intuicyjnym bo bez ograniczenia sztywnych algorytmów, mechanikiem bo korzystającym z podobieństwa konkretnych setup’ów.
@tank
„Czy można być intuicyjnym mechanikiem? Intuicyjnym bo bez ograniczenia sztywnych algorytmów, mechanikiem bo korzystającym z podobieństwa konkretnych setup’ów.”
Na pozór to się wyklucza ale jeśli przyjmiesz własną interpretację słowa „intuicja” czyli tak jak napisałeś chodzi wyłącznie o odrzucenie matematycznego opisu strategii to faktycznie jest to możliwe. Jest problem z tym mechanikiem bo systemy mechaniczne często kojarzą się wyłącznie z automatami, przynajmniej tak jak napisałem wcześniej nie wszyscy akceptują tak szeroką definicję tego pojęcia.
Może trader powinien być po prostu systematyczny?
Zauważyłem, że wiele systemów w pełni automatycznych ma problem z „widzeniem” kontekstu i często nie radzi sobie ze zmieniajacym się rynkiem, po prostu z czasem wykładają się. Jeśli to już są odwołania do rolnictwa to sprawa w tym przypadku wygląda tak jakby Mietkowi, Zdzichowi czy komu innemu dać butelkę wódki i dopiero poźniej posadzić na kombajn z zamiarem zebrania pszenicy. Zdzicho po pijaku zapomni gdzie jego pole to na wszelki wypadek zjedzie pola z całej wsi, a nuż trafi na swoje. Nie ważne gdzie wjedzie, pole kukurydzy, ziemniaki, grządka kapusty, pole z rzepakiem ale wieś zjedzie. Nawet jeśli po drodze oszczędzi inwentarz żywy to ciekawe ile z tego co jego kombajn wypluje będzie pszenicy z jego pola.
Także z kombajnami też trzeba uważać.
@Klondike
Można i trzeba być intuicyjnym mechanikiem z naciskiem na mechanikiem,
Natomiast czym innym jest wtrącanie intuicji do już wytestowanego algorytmu.To zawsze kończy sie żle.
Należy pamietac jak maszyna „widzi” kod.
My sobie w jezyku wysokiego poziomu kodujemy logiczną szeregową sekwencję typu wejście , wyjście ,stop niejednokrotnie filter oczekując i przyjmując ,że automat przejmie tę naszą inteligencję, a maszyna „widzi” to jako całość /sztywna matrycę z czterech zmiennych bez wnikania co jest co/ w wyniku optymalizacji przyłoży tę matrycę i wypluje najlepszą średnią dla testowanego okresu.
Intuicją już nic nie dodamy, a wszystko co dodamy to nam sie odejmie.
Wystarczy zmienić jedną zmienną by inne przestały byc optymalne.
Np filtr zmieni optymalne warunki wejścia i wyjścia, a przecież logicznie w warunkach wejściowych tego nie zakładamy.Filtr to filtr.
Ba nie trzeba zmieniać wystarczy nie brać wszystkich sygnałów i system przestanie być zyskowny bo ukryty parametr /dyskrecjonalność często wynikający z sytuacji życiowych/ nie był testowany.
Dlatego tez do algo najlepszy jest automat i nie należy się dziwić ,że ten kierunek jest rozwijany.
Dyskrecjonalny mechanik traktuje mechanike jako tło do podejmowania optymalnych decyzji na podstawie Price action, odwrotnie niż maszyna dla której price action jest tłem dla zestawu wskażników.
Ma możliwość tuningowania wejśćia , wyjścia, do zmieniających sie warunków rynkowych nie przekraczając jednak sztywnych zasad mechanicznych swego trading planu.
Maszyna tego nie potrafi, nie potrafi wybić się ponad wyliczoną średnią. Człowiek może,niestety także i często poniżej 🙂 .
Co prawda są pewne próby by wskaźniki mechaniczne były tzw. „adaptacyjne”, ale okazuje się ,że maszyna ma problemy bo adaptacja tak jak wskażnik jest po fakcie i często gęsto psuje to wyniki , a taki wskaźnik jak kiepski trader zaczyna gonić rynek by sie najlepiej zaadoptować.
Innymi słowy jeżeli ktoś gra wytestowanym algo i wychodzi niech gra, jeżeli mechaniką dyskrecjonalnie niech gra.
Nigdy nie należy jednak tego łączyc oczekując podwojenia efektów wykluczając oczywiśćie stratę która się podwoi.
To są dwa różne podejścia do tego samego tematu , każde równoprawne IMO.
Oczywiście nie dotyczy to usprawniania obu podejść do tematu .
Tak jak automat czerpie pomysły z tradingu klasycznego próbując je zautomatyzować tak dyskrecjonalista powinien wykorzystywać maszynę do prawidłowego doboru wskażników /o ile używa/ dla dooptymalizowania warunków wejścia i wyjścia.
Natomiast zawsze będą to dwa różne podejścia do tego samego tematu raczej się wykluczające niż podlegające fuzji.
Stąd też naturalny podział na wyznawców jednej lub drugiej metody.
Moim zdaniem bardzo jałowy intelektulanie, nic nie wnoszący , a jedynie odsłaniający podstawowy brak wiedzy o róznicach między tymi odrębnymi drogami do tego samego celu.
Pingback: Blogi bossa.pl » Psychika barierą sukcesu? Część 4