Sekrety giełdowej edukacji

Kilka miesięcy temu dostałem nietypowy mail z prośbą, która mnie kompletnie zaskoczyła, choć w zasadzie nie powinna.

Jeden z czytelników naszych blogów poprosił mnie w nim mianowicie, czy zgodziłbym się ułożyć mu… plan edukacji w zakresie tradingu/inwestowania. Nie uczyć, nie szkolić, tylko właśnie po prostu zrobić szczegółowy plan sięgnięcia do wiedzy i umiejętności, składający się z intuicyjnie przez niego wybranych elementów, czyli:

– w jakiej kolejności i czego krok po kroku się uczyć?

– z jakich źródeł, stron, podręczników, multimediów korzystać?

– w jakich szkoleniach, warsztatach, kursach brać udział?

– jak efektywnie wprowadzać poznaną wiedzę w praktyce?

– jak rozsądnie weryfikować i oceniać stan swojej wiedzy i umiejętności?

Zapytanie jak najbardziej sensowne i oczywiste. A mimo tego, że od lat zajmuję się inwestycyjną edukacją i pracowałem z kilkoma kandydatami na traderów, nie byłem w stanie od ręki udzielić satysfakcjonującej odpowiedzi. Tak postawione zadanie wyrosło przede mną jak ściana, od której tylko mogłem się póki co odbić.

Kolejne tygodnie spędziłem nad tym zadaniem, próbując ułożyć owemu pytającemu „ścieżkę kariery”. Praca ta okazała się cięższym wyzwaniem niż na pierwszy rzut oka mi się wydawało. Po drodze trafiłem na kilka niespodziewanych kwestii, wymagających nie tylko przemyślenia i rozwiązania, ale dodatkowo to ostatnie dopominało się pewnego rodzaju personalizacji, a więc większej ilości kontaktów i pytań.

Ten i kolejny wpis jest owocem tej pracy i wszystkich związanych z nią przemyśleń. Nie, nie chodzi o to, że za chwilę cały ten plan przedstawię poniżej w detalach. Chciałbym raczej pokazać, z jakimi problemami musi zmierzyć się każdy adept inwestowania/tradingu i jak je ewentualnie rozwiązywać. To kwestia, której zapewne nie tylko mi zabrakło w momencie, gdy sam po raz pierwszy zdecydowałem się pójść tą drogą.

Próbowałem oczywiście znaleźć w pierwszej kolejności, w ramach inspiracji, jakieś gotowce, podpowiedzi, rozwiązania w internecie, ale żadne z nich nie były na tyle kompletne i nie dawały wielu ważnych odpowiedzi by uznać je za satysfakcjonujące. W większości są zdawkowe, ogólne i robione pod jedną sztancę. Wpasowują się w jakiś idealny, lukrowany świat „wiecznej i łatwej zyskowności”, który tak naprawdę nie istnieje. Przy czym bazują na ogólnikach i stereotypach, a tu trzeba konkretów, a do tego pewnej świadomości tego, dlaczego właśnie tak, a nie inaczej. Normalnie tę objaśniającą i motywującą robotę robi przecież wykładowca czy szkoleniowiec, więc jej brak w samokształceniu może być pewnym problemem. I nie chodzi o objaśnienia pojedynczych zagadnień, bo tego sporo jest choćby w bossowym dziale edukacja, lecz o swego rodzaju „mapę drogową”.

Zebrałem wiedzę o tym procesie w kilka paragrafów, które mam nadzieję przydadzą się jako wskazówka nie tylko początkującym.

***

1. Czy w ogóle warto zabrać się za systematyczną edukację inwestycyjną, a jeśli tak to jak?

Pytajnik „czy” może tutaj dziwić, ale okazuje się, że nie każdego.

Zakładam, że wielu z czytających te słowa nosi ze sobą bogaty bagaż wspomnień o tym, jak przebiegał ich własny proces nauki inwestowania czy tradingu, ile ślepych uliczek i problemów nie do rozwiązania trzeba było po drodze pokonać, ile kwestii nadal wydaje się niewiadomych, ile rzeczy co dzień nadal potrafi zaskoczyć, jakich rad chciałoby się udzielić choćby sobie samemu sprzed lat. Może gdzieś tam tkwią żale, choćby za straconym czasem czy kapitałem poświęconym na błędne założenia czy informacje, ale przecież nauka na błędach to normalny proces, a nawet rzeczy pozornie niepotrzebne mogą się jeszcze nie raz przydać, często nieświadomie.

Może gdyby ktoś lub coś nas na wstępie umiejętnie pokierował(o), wiele spraw potoczyłoby się inaczej, szybciej, efektywniej? Z pewnością, ale dlaczego taka refleksja dopiero teraz? To paradoksalna mimo wszystko konstatacja w świecie globalnej i błyskawicznej informacji, której mamy wręcz w nadmiarze. A ile osób wchodząc w ten świat w ogóle myślało, że taką dawkę wiedzy trzeba będzie pochłonąć? Wiedziało, co je czeka, jak i gdzie? Miało pojęcie jak się za to systematycznie zabrać i tak właśnie to skutecznie zrobiło?

Ale jeśli nie generuję stabilnych zysków, nie idzie mi, to co zrobiłem w tym procesie nie tak? Czego jeszcze nie wiem? Czy moja porada skierowana do kogoś zaczynającego będzie odpowiednia w takim razie?

A skąd ma wiedzieć początkujący, które ze źródeł są wiarygodne, rzetelne, wystarczające do zakładanego celu, kompletne, nieobciążone czyimś interesem? Nawet jeśli to sobie uświadamia, zada sobie stosowne pytanie i spróbuje na nie odpowiedzieć, to czy trafi w tej powodzi informacji na właściwą ścieżkę?

Istnieje dodatkowo w tej edukacyjnej kwestii wiele asymetrii, co wymaga właśnie swego rodzaju personalizacji podejścia, na przykład:

  • trader i inwestor tylko teoretycznie poruszają się w tym samym świecie, ale ile dzieli ich w kwestii choćby koniecznego do opanowania warsztatu?
  • czy pasywny inwestujący, który po prostu kupuje jakąś spółkę lub fundusz, np. na swój rachunek IKE, potrzebuje dawki wiedzy, która pomoże mu robić to jeszcze efektywniej, a nie zamiesza mu zamiast tego w głowie?
  • jeśli za ciężkie pieniądze wynajmuję doradcę do zarządzania środkami, to po co jeszcze tracić czas i energię na naukę wcale nie łatwych rzeczy?
  • czyż nie jest najlepszym sposobem na naukę po prostu praktyka połączona ze zbieraniem doświadczeń, jak w przypadku języków obcych chociażby?  Co pomoże mi bardziej niż np. ostre strzelanie na forexie? Czy teoretycy radzą tam sobie lepiej?

Wielu inwestujących zapiera się, że nie będzie czytać książek, ale przecież edukacja to sporo innych zadań niż samo czytanie poradników. Zapewne już samo słowo „edukacja” niektórym osobom może wydawać się w jakiś sposób emocjonalnie obciążające, bo przecież nie po to tyle lat trzeba się było męczyć w szkole, żeby teraz jeszcze robić to ponownie. Więc może trafniejsze będzie użycie bardziej nobilitującego słowa typu: doskonalenie? samorealizacja? Być może w podtytule tak, w samej nazwie wygląda pretensjonalnie.

No więc odpowiedź na pytanie pierwsze: „czy warto?”, powinna być pozornie prosta, bo przecież edukacja to jeden z najlepszych pomysłów na poznawanie świata i nabywanie umiejętności. Ale nie mam pewności, czy większość się z tym zgodzi w przypadku giełdy. Jak mają bowiem rzetelnie odpowiedzieć na nie wszyscy, którym się nie udało, nie zakończyli procesu tej nauki z sukcesem, nie generują stabilnych zysków, polegli np. na forexie?

A może po prostu powodem był brak poprawnej odpowiedzi na drugie z postawionych pytań, czyli: „jak to robić?”

Mam nadzieję, że uda mi się w kolejnych wejściach rozwiązać te dylematy.

—kat—

3 Komentarzy

  1. Kornik

    Moja opinia jest taka, ze inwestowanie bez wiedzy jest jak proba upolowania tygrysa golymi rekami. Ale przesadzac tez nie mozna, bo to by znowu bylo jak polowanie na tygrysa w skafandrze kosmicznym.

    A wiec jesli chodzi o edukacje gieldowa, to nalezy wiedziec tyle, ile trzeba i nie wiecej. Bo po co strzelac do tygrysa z lasera skoro mozna go ustrzelic prostym sztucerem?

    Od strony praktycznej sprowadza sie to do przeczytania minimum dwoch ksiazek praktykow, o ktorych wiadomo, ze odniesli ewidentny i powtarzalny sukces, a na dodatek umieli ubrac swoja wiedze w slowa. Sa to "Wspomnienia gracza gieldowego" Edwina Lefevre'a, oraz "Jak zarobilem 2M na gieldzie" N. Darvasa. Obie te ksiazki, to prawdziwe rynkowe biblie jesli chodzi o filozofie, praktyke i psychologie rynku. Od strony filozofii polecam jeszcze W D Ganna The truth of the stock tape (niestety wciaz nie ma polskiego przekladu).

    Po przeczytaniu mozna sprobowac swoich sil za niewielkie pieniadze. Zadnego ostrego strzelania na forexie (zamiast tego moze lepiej mocno puknac sie w glowe). Otworzyc pozycje i obserwowac reakcje. Zapisywac wrazenia i rodzace sie pytania. Czasem nie potrafimy takowych wyartykulowac, ale nie nalezy sie tym przejmowac.

    Po zamknieciu ponownie wrocic do ksiazek w celu znalezienia odpowiedzi na pytania, skonfrontowania wrazen lub pobudzenia do dzialania wyobrazni bogatszej o to doswiadczenie (jesli nic nie przyszlo nam do glowy w trakcie gry).

    Generalnie obowiazuje zasada DODO – dzialaj, obserwuj, dostosuj, obserwuj, tzn. – wejdz i obserwuj. Jesli napotykasz problem, sprobuj go rozwiazac przez dostosowanie. Znowu obserwuj. Jesli nie potrafisz problemu przeskoczyc, ani obejsc (czytaj – znalezc rozwiazania) – wycofaj sie – tymczasowo, do momentu znalezienia rozwiazania lub innej drogi, lub definitywnie.

    1. Tomasz Symonowicz (Post autora)

      Komentarze doświadczonych traderów przyjmuję zawsze z wdzięcznością!

      Zgadzam się z Tobą co do zasadniczych podpowiedzi, aczkolwiek mógłbym podyskutować co do samego wyboru książek. Mam obawy, czy ktoś początkujący po ich przeczytaniu nabędzie prawidłowej optyki.

      Obaj widzimy tę kwestię z perspektywy lat doświadczeń i wiemy co powiedzieć sobie sprzed momentu gdy zaczynaliśmy tę zabawę:) Dużo gorzej wyjaśnić to komuś, kto właśnie wchodzi w ten biznes. Zwykle robi to samodzielnie i nie trafia na Kornika, który poprowadzi go za rękę, zagłębia się więc w gąszcz rzeczy, z których wiele to śmieci, więc tak jak wszyscy musi zapłacić frycowe. Problem w tym, że tysiące osób przemierza ten śmietnik bez szczęśliwego finału. Pytanie czy źle trafili? źle zrozumieli? w ogóle się nie starali? Bardziej więc zależy mi na odpowiedzi na pytanie dlaczego i jak to wszystko w tym biznesie działa niż wskazywanie konkretnej książki.

      1. Kornik

        Dobre pytania, ale nie bede nawet probowal udzielic odpowiedzi.

        Prawda jest taka, ze kazdy taki przypadek nalezy rozpatrywac indywidualnie. Po prostu nalezaloby z kazdym z osobna zrobic porzadny wywiad. Po co zaczal? Gdzie – na jakim rynku? Kiedy – w jakich warunkach rynkowych i osobistych? Jak gral? – itd., itp.

        Byc moze po wielu takich rozmowach udaloby sie wyciagnac jakies ogolne wnioski na temat zbiorowosci.

        Bez tego bedzie to po prostu gdybologia stosowana. Jej jakosc bedzie troche lepsza jesli piszacy bedzie miec za soba lekture calej biblioteki wspomnien rynkowych graczy.

        Ale sadze, ze bez wywiadu z zywymi ludzmi raczej sie nie dojdzie do przyczyn, dlaczego az tylu nie dochodzi do szczesliwego finalu. (Na marginesie, mnie tez to dotyczy, bo przeciez wciaz jestem w drodze i nie wiadomo jaki bedzie final.) Nie bez powodu wlasnie pozycja Lefevre'a jest tak ceniona. On wlasnie zrobil porzadny wywiad z gosciem, ktory znal rynek jak nikt inny; swietny dziennikarz trafil na wybitnego tradera.

        Co do podanych tytulow, to nie upieram sie. Tym bardziej, ze przyznam sie szczerze ze jeden swiadomie pominalem. Coz nie stac mnie jeszcze aby wszystko ujawnic. Moze kiedys.

        Moge tylko powiedziec ze te trzy lektury autentycznie otworzyly mi oczy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *