Luka umiejętności na rynku pracy

Wczoraj OECD opublikował 570-stronicowy raport Education at a Glance 2012, jak łatwo się domyśleć, poświęcony sektorowi edukacji w państwach członkowskich. Istotną częścią raportu jest analiza zależności pomiędzy trendami na rynku edukacji a trendami na rynku pracy.

Raport OECD potwierdza, dobrze udokumentowane empirycznie wnioski na temat zależności pomiędzy poziomem wykształcenia a pozycją na rynku pracy: w niemal wszystkich badanych państwach lepiej wykształcone grupy społeczeństwa miały wyższy wskaźnik zatrudnienia, niższy wskaźnik bezrobocia i istotnie wyższe zarobki.

Chciałbym zwrócić uwagę na dwa pierwsze wskaźniki. Zacznijmy od poziomu zatrudnienia, który informuje jaki odsetek grupy ludzi w wieku produkcyjnym (w tym wypadku 25-64) pracuje zawodowo, a więc jest aktywna ekonomicznie w formalnej gospodarce. Analitycy OECD podzieli społeczeństwo na trzy grupy według poziomu wykształcenia:

  • osoby z wykształceniem niższym niż średnie (below upper secondary)
  • osoby z wykształceniem średnim (upper secondary and post-secondary non-tertiary)
  • osoby z wyższym wykształceniem (tertiary education)

We wszystkich uwzględnionych 36 państwach występowała wyraźna różnica w poziomie zatrudnienia pomiędzy grupą osób z wyższym wykształceniem a grupą osób z wykształceniem niższym niż średnie. Przeciętna dla państwa  OECD różnica to 28 punktów procentowych (pracuje 83,1% osób z wyższym wykształceniem i 55,5% osób z niższym niż średnie wykształceniem).

We wszystkich uwzględnionych państwach występowała też różnica w poziomie zatrudnienia pomiędzy grupą osób z wyższym wykształceniem a grupą osób ze średnim wykształceniem. Przeciętnie wynosiła ona 9,5 p.p. (83,1% do 73,7%)

Dla Polski, opisana wyżej dywergencja w poziomie zatrudnienia przybrała monstrualne rozmiary. W formalnej gospodarce pracuje w Polsce niemal 85% osób z wyższym wykształceniem, 66% ze średnim wykształceniem i 40% z wykształceniem niższym niż średnie!

O ile wskaźnik zatrudnienia dla osób z wyższym wykształceniem jest w Polsce wyższy niż średnia dla OECD i średnia UE (21 państw) co daje Polsce 13 miejsce na 36 państw to pod względem wskaźnika zatrudnienia osób ze średnim wykształceniem Polska znajduje się na przedostatnim miejscu (wyprzedza tylko Turcję), a pod względem wskaźnika zatrudnienia osób z wykształceniem niższym niż średnie na trzecim od końca (wyprzedza Węgry i Słowację).

Wspomniane wyżej dane pokazuje poniższy wykres przedstawiający różnice w poziomie zatrudnienia pomiędzy osobami z wyższym wykształceniem a osobami z wykształceniem średnim (OY) i niższym niż średnie (OX):

Za OECD

Bezwzględne wartości wskaźnika zatrudnienia dla różnych grup wykształcenia pokazuje poniższy wykres:

Za OECD

Podobnie wygląda sytuacja gdy weźmie się pod uwagę wskaźnik bezrobocia. Należy jednak pamiętać, że wskaźnik bezrobocia to odsetek osób znajdujących się w sile roboczej a nie posiadających zatrudnienia. Oznacza to, że masowe opuszczenie siły roboczej (na renty, emerytury, etc) może zafałszować sytuację na rynku pracy.

Takie zjawisko zachodzi w przypadku Polski. Różnice w poziomie bezrobocia pomiędzy poszczególnymi grupami wykształcenia są spore (4,7 p.p pomiędzy wyższym a średnim oraz 12 p.p pomiędzy wyższym a niższym niż średnie) ale dalekie od ekstremalnych poziomów notowanych w Słowacji (36 p.p. pomiędzy wyższym a niższym niż średnie). Dlaczego? Polska posiada najniższy wskaźnik partycypacji  w sile roboczej w grupie osób z wykształceniem niższe niż średnie. Wynosi on dla Polski 48%.

Za OECD

Chciałbym podkreślić, że interpretowanie opisanego zjawiska jako problemu ze słabo wykształconymi ludźmi byłoby nie tylko nadużyciem ale prowadziłoby do utraty z pola widzenia rzeczywistego problemu: ewolucji systemu gospodarczego, który zniszczył miejsca pracy dla słabo wykształconych ludzi i stworzył lukę umiejętności.

Warto zauważyć, że problem ten występuje we wszystkich państwach OECD, w szczególności w Europie Środkowej i Wschodniej. Co więcej problem ten się nasila.

Wskaźnik zatrudnienia dla osób z niższym niż średnie wykształcenie spadł w Polsce w latach 1998-2010 z 49% do 40%, dla osób ze średnim wykształceniem z 71% do 66% dla osób z wyższym wykształceniem zaledwie z 87% do 85%.

Chciałbym też podkreślić, że daleki jestem od sugerowania, że ewolucja systemu gospodarczego, o której wspomniałem jest zjawiskiem negatywnym. Nic na to nie wskazuje. Ten proces determinowany jest przez mechanizm rynkowy i związany jest ze zwiększaniem efektywności ekonomicznej.

Być może to właśnie dlatego problem z luką umiejętności jest tak skomplikowany. Nie można efektywnie tworzyć miejsc pracy dla słabo wykwalifikowanych mieszkańców państw rozwiniętych.

Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jedną hipotezę: być może część ekstremalnych dywergencji, które obserwujemy na rynku pracy w Polsce związane jest z wypychaniem z rynku pracy osób gorzej wykształconych przez osoby z wyższym wykształceniem podejmujące prace poniżej swoich kwalifikacji.

Jakiekolwiek by nie były wyjaśnienia opisanego zjawiska, w mojej opinii, nie sposób prowadzić dyskusji o rynku pracy w Polsce bez uświadomienia sobie tego problemu. Tym bardziej, że to co obserwujemy obecnie w branży budowlanej idealnie wpisuje się w opisany trend.

35 Komentarzy

  1. Adam_S

    Trystero,

    Nie mam zadnych badan, opieram sie na wlasnej obserwacji.
    Czesc osob z nizszym wyksztalceniem ktora nalezy do grupy bez pracy to
    – matki, wybierajace zajmowaniem sie dziecmi i domem. Zakladaja to z poczatku i nie zalezy im na wyksztalceniu jak i pracy. Kobiety ktore ida na studia, sa bardziej zdeterminowane do pracy zawodowej i dlatego czesciej ja pewnie znajduja.
    – zakladam ze w tej grupie sa rolnicy – jako tako nie zatrudnieni a pracujacy na roli.
    – ludzie pracujacy na czarno, z reguly ludzie o nizszym wyksztalceniu decyduja sie na taki krok.

    To sa glowne powody ze tak duza dysproporcja wystepuje.

    Natomiast na zachodzie – socjal jest tak duzy, ze czesci osob po prostu nie chce sie pracowac, bo z tego co panstwo im daje moga zyc na podobnym poziomie (zwlaszcza cale rodziny) i to tez prowadzi do takich roznic.

    1. trystero (Post autora)

      @ Adam_S

      Czesc osob z nizszym wyksztalceniem ktora nalezy do grupy bez pracy to

      Świetnie. Tylko te same zjawiska występują też w innych państwach.

      Natomiast na zachodzie – socjal jest tak duzy, ze czesci osob po prostu nie chce sie pracowac, bo z tego co panstwo im daje moga zyc na podobnym poziomie (zwlaszcza cale rodziny) i to tez prowadzi do takich roznic.

      Muszę napisać, że budzi moje uznanie umiejętność napisania czegoś takiego pod tekstem zawierającym dane pokazujące, że państwa ‚z największym socjałem’ (skandynawskie) mają najwyższy poziom zatrudnienia, a więc najbardziej aktywne zawodowo społeczeństwa. Fenomenalna umiejętność. Wygrasz każdą dyskusję.

  2. Adam_S

    Nie pisze o krajach skandynawskich, bo po pierwsze to polno, nie zachod, po drugie calkiem inna kultura.

    Opieram sie na obserwacji Niemiec, w zestawieniu maja 55% dla nizej wyksztalconych. I czesto argumentem jakim slysze ze nie pracuja jest to ze idac do pracy jako zwykly niewykwalifikowany pracownik, zarobi 1200€ a na socjalu dla rodziny dostanie 1500€ – 1600€ majac 4 osobowa rodzine. Patrzac na Francje (tez kolo 55%) i podobny przekroj spoleczenstwa, zakladam ze jest podobnie, ale tego potwierdzic nie moge.

    1. trystero (Post autora)

      @ Adam_S

      Z drugiej strony mają wysoki wskaźnik zatrudnienia dla osób ze średnim wykształceniem. Diabeł tkwi w szczegółach pewnie, czyli w tym jak klasyfikowane są konkretne niemieckie szkoły.

      Ja zawsze postrzegałem Niemcy jak państwo, które jakoś sobie z luką umiejętności radzi bo było w stanie obronić bazę przemysłową jako jeden z czołowych eksporterów na świecie.

      To jest zapewne taka kwestia gdzie można patrzeć na te same dane i wyciągać różne wnioski.

  3. urbane.abuse

    Zgadzam się z dużym udziałem w nieformalnej gospodarce rolników (ukryte bezrobocie na wsi, ludzie żyjący z dopłat bezpośrednich i pomocy socjalnej) oraz szarej strefy. Im prostsza praca (robotnik niewykwalifikowany, sprzątanie, ale też opieka nad dziećmi) tym większa szansa na znalezienie zatrudnienia wyłącznie na czarno.
    Czy w opracowaniu uwzględniono wcześniejsze i pomostowe emerytury?

    1. trystero (Post autora)

      @ urbane.abuse

      Im prostsza praca (robotnik niewykwalifikowany, sprzątanie, ale też opieka nad dziećmi) tym większa szansa na znalezienie zatrudnienia wyłącznie na czarno.

      Pełna zgoda. Miałem się nawet bezpośrednio odnosić do tego w tekście. Tylko weź pod uwagę, że to dotyczy wszystkich państw, nie tylko Polski. O ile więc zjawisko, o którym piszecie wyjaśnia części dywergencji pomiędzy grupami zatrudnienia to nie wyjaśnia różnic pomiędzy poszczególnymi państwami. w tym skali zjawiska w Polsce.

      Czy w opracowaniu uwzględniono wcześniejsze i pomostowe emerytury?

      Myślę, że tak. Ci ludzie są poza siłą roboczą. Wyjaśniam to w tekście.

  4. _dorota

    1. Chcę zwrócić uwagę, że „wyższe wykształcenie” jest kategorią czysto formalną i nie odnosi się nijak do kwalifikacji pożądanych na rynku pracy. Jeszcze na Twoim starym blogu kilka razy dyskutowaliśmy o bezprecedensowym boomie edukacyjnym w Polsce i mierności poziomu rzeczywistego wykształcenia jego nędznych produktów 🙂

    Stąd myślę, że faktycznie decydujące jest zjawisko pracy „poniżej” kwalifikacji, przynajmniej formalnych. Obserwuję takie przypadki.

    2. Pokuśmy się o małe wróżenie o przyszłości. Skoro zjawisko luki umiejętności występuje (pełna zgoda) i nasila się – to jak widzielibyście jego skutki społeczne i ekonomiczne. M.zd. będą absolutnie destrukcyjne: dla finansów publicznych i dla ustroju społecznego.

  5. urbane.abuse

    @trystero „Tylko weź pod uwagę, że to dotyczy wszystkich państw, nie tylko Polski. O ile więc zjawisko, o którym piszecie wyjaśnia części dywergencji pomiędzy grupami zatrudnienia to nie wyjaśnia różnic pomiędzy poszczególnymi państwami. w tym skali zjawiska w Polsce.”

    Ale tu istotna może być uwaga Doroty o pracy poniżej kwalifikacji. Coraz więcej ofert dotyczących pracy, które mogą wykonywać ludzie z maturą, jest kierowana do ludzi z magisterium. Również dlatego ludzie w Polsce tak masowo studiują, również po czterdziestce. Zapewne procent ludzi z wyższym wykształceniem w innych krajach jest znacząco niższy, więc pracodawcy kapryszą (sekretarka po studiach) rzadziej.

  6. Psycholog

    Przeczytałem dość dokładnie w/w argumenty i cały artykuł, ale nie pokusił bym się o ocenę tych danych jednak bez sprawdzenia dlaczego jest tak dysproporcja z perspektywy samych zatrudnionych i niezatrudnionych.

    Dorota- gratuluję trafności pkt. 1 – sam po sobie wiem, że mimo wielu certyfikatów i szkoleń z mojej profesji, którą dają mi możliwość poszczycenia się kwalifikacjami i umiejętnościami nie dają mi paradoksalnie dużej szansy na rozwój na rynku prywatnym… jedyne co mogę z tym zrobić to kontynuować pracę naukową i jednocześnie wykorzystywać to co wiem i umiem w mały zakresie na rynku.

    2. Dlaczego nikt nie wpadł na pomysł aby ludzi z niższym wykształceniem lub jego brakiem na tyle motywować i mobilizować niekoniecznie do kończenia szkół ale robienia profesjonalnych kursów zawodowych które jednocześnie podnoszą kwalifikację i dają ogromną szansę na stanie się specjalistą bez wykształcenia.

    3. Dysproporcja zawsze będzie jeśli rynek nie będzie tak skonstruowany żeby wchłaniał liczbę wykształconych ludzi zgodnie z ich wykształceniem.

    4. A po drugie już w szkolę średniej powinien być zespół (psycholog, socjolog, doradca zawodowy, doradca edukacyjny) który by zbadał do czego dany człowiek ma predyspozycje… bo nasz rynek obecny nie jest wstanie wchłonąć przykładowo 100 filologów klasycznych jeśli jest 25 miejsc pracy dla ludzi o takich kwalifikacjach.

    5. Mam wrażenie, że wszyscy macie po trochę racji ale wizja pełno obsługiwanego rynku przez 90% osób zgodnie z ich wykształceniem jest utopią ..

    1. astanczak

      > w szkolę średniej powinien być zespół (psycholog, socjolog, doradca zawodowy, doradca edukacyjny)

      Za tzw. komuny były takie próby. Sam zostałem zakwalifikowany – ponoć z racji zamiłowania do zajęć z chemii – jako dobry kandydat na… elektromechanika. Ocenę wystawiono bez rozmowy ze mną, kiedy byłem z 7 klasie.

      🙂

      Wykształcenie kierunkowe – poza naprawdę specjalistycznymi zawodami – niczego nie powinno przesądzać. Spora część zawodów zaniknie nim człowiek skończy ścieżkę zawodową. Kluczem jest zdolność do przekwalifikowania się i gotowość do zmiany.

    2. trystero (Post autora)

      @ Psycholog

      5. Mam wrażenie, że wszyscy macie po trochę racji ale wizja pełno obsługiwanego rynku przez 90% osób zgodnie z ich wykształceniem jest utopią ..

      Mam wrażenie, że źle mnie zrozumiałeś. Nie napisałem tego tekstu ponieważ uważam, że trzeba powziąć jakieś działania, stworzyć jakiś plan, etc. Być może trzeba, być może nie – to nie jest przedmiotem mojego zainteresowania.

      Napisałem ten tekst bo uważam, że dyskusja o poziomie bezrobocia, sytuacji na rynku pracy bez uświadomienia sobie, że najprawdopodobniej mamy sporą lukę umiejętności na rynku, ludzi, dla których pracy nie ma bo ta praca już od dekady, dwóch w Azji, nie ma większego sensu.

  7. Psycholog

    > Za tzw. komuny były takie próby. Sam zostałem zakwalifikowany – ponoć z racji zamiłowania do zajęć z chemii – jako dobry kandydat na… elektromechanika. Ocenę wystawiono bez rozmowy ze mną, kiedy byłem z 7 klasie (podstawówka miała

    Wybacz, ale żyjemy w tych czasach a nie minionych teraz mnogość instrumentarium które posiadają wymienione przeze mnie profesje dają większe możliwości do ukierunkowania człowieka i doskonalsze wybranie ewentualnej ścieżki drogi rozwoju. Jeśli będziemy wypuszczać na rynek ludzi którzy idą na studia a tak w dużej ilości przypadków jest, bo należy mieć wyższe wykształcenie prowadzi donikąd.

    > Wykształcenie kierunkowe – poza naprawdę specjalistycznymi zawodami – niczego nie powinno przesądzać. Spora część zawodów zaniknie nim człowiek skończy ścieżkę zawodową. Kluczem jest zdolność do przekwalifikowania się i gotowość do zmiany.

    Ależ oczywiście, że nie… brak jest dowodów na to, że za 20 lat nie będziemy chodzić w butach a zamiast tego będziemy lewitować :-). Szewc i krawcowa zostaną ale trzeba kierunkować ludzi wg. ich umiejętności a to mogło by spełniać grono specjalistów o którym pisałem. Nie idziemy postępem technologicznym w takim tempie, że zanim człowiek się obróci musi się przekwalifikowywać. A jeśli już to jest to cecha osobista – szybkość reakcji na zmiany rynkowe i dostępność możliwości które umożliwią to przekwalifikowanie.

  8. Psycholog

    > trystero -Napisałem ten tekst bo uważam, że dyskusja o poziomie bezrobocia, sytuacji na rynku pracy bez uświadomienia sobie, że najprawdopodobniej mamy sporą lukę umiejętności na rynku, ludzi, dla których pracy nie ma bo ta praca już od dekady, dwóch w Azji, nie ma większego sensu.

    Zrozumiałem przekaz tego tekstu ale nie widzę sensu nad rozmawianiem na temat stopy bezrobocia i bez-kwalifikacji bo to nic nie zmieni w postrzeganiu zasad i skutków problemu. Idąc Twoim tropem: „Rzeka przerwała tamę, leje się woda – porozmawiajmy o tym żeby się nie lała” – a mam wrażenie, że powinno być „Rzeka przerwała tamę, dawajcie ludzi musi ją zatrzymać – później zaczniemy działać tak żeby więc takiej sytuacji nie było”.

  9. astanczak

    > mnogość instrumentarium

    Podziwiam wiarę w instrumentarium i przekonanie, że tzw. badania przesiewowe mogą znaleźć masowe i skuteczne zastosowanie w kreowaniu ścieżek zawodowych u ludzi, którzy nie są ukształtowaniu nie tylko edukacyjnie (szkoła średnia to nie jest wykształcenie), ale również emocjonalnie.

  10. Maciej

    Bardzo interesujący materiał, jednak do pełnego przedstawienia zjawiska brakuje uwzględnienia struktury wiekowej wśród wykształconych.

  11. Ekonom polityczny

    @ Psycholog

    Instrumentarium jak instrumentarium.
    Zamiast castingów na ucznia i zespołów psychosocjo jurorów typu „You can dance”, lepiej jest przestać w końcu co kilka lat majstrować przy ścieżce kształcenia (co za kretyn w MEN parł do likwidacji parę lat temu zawodówek? Dziś mamy dziurę wśród robotników wykwalifikowanych, zwłaszcza w usługach, bo mnóstwo doświadczonych wyjechało; albo to – widział ktoś dziś „Technikum”?Dziś wszystko to „Liceum” z okrojonymi programami zawodowymi! Czkawka z tytułu tej bredni to tylko kwestia czasu)
    Trzeba też skończyć z potężnym wspieraniem finansowym humanistyki, jako produkującej bezrobotnych lub zmuszonych do przekwalifikowywania się (najczęściej na zasadzie, że Rektor X ma znajomą w ministerstwie i „wychodzi” sobie środki itd).

    Zamiast „grona kierunkujących specjalistów”, orzekających „z tej krawcowa nie będzie, bo za bardzo wyrywna” pozwólmy przemysłowi w większym stopniu kierunkować kształcenie młodych ludzi pod swoje potrzeby.

  12. Adi

    Trzeba zbadać jaki procent osób z wykształceniem wyższym wykonuje pracę poniżej kwalifikacji(szacowałbym ok. 50%). Osoby z niższym wykształceniem z oczywistych względów nie mają możliwości wykonywania pracy powyżej kwalifikacji. Ta grupa ludzi, nazwijmy ją umownie robotnikami, jedyne co może zrobić to uciec w pracę na czarno. W kraju lub za granicą. I tak robią. Mimo, że wśród tej grupy bezrobocie jest najwyższe, nie ma informacji aby jakieś wielkie ich rzesze głodowały. Więc jakoś sobie radzą. Tak więc uprawniony jest wniosek, że szara strefa stanowi znaczny procent aktywności gospodarczej ludności z gorszym wykształceniem. Szacowałbym ją na ok. 30%

  13. _dorota

    „Osoby z niższym wykształceniem z oczywistych względów nie mają możliwości wykonywania pracy powyżej kwalifikacji.”

    No, w administracji publicznej taka możliwość jest. Spójrz na tych wszystkich działaczy w agencjach (szczególnie ludowcy do perfekcji opanowali żerowanie w tej niszy).

    Również oglądając czasem jasełka sejmowe mam taką refleksję: Boże, co za menażeria 🙂 Czy to MY ich wybraliśmy? Niemożliwe…

  14. Globalny Śmietnik

    Chcialbym zwrócić uwagę na jedną, istotna moim zdaniem niescisłość. Utożsamianie ludzi bez wykształcenia wyższego z „gorzej wyksztalconymi”. To nieprawda. Wykształcenie zawodowe, które nabywa się w szkołach zawodowych czy technikach, to tez wykształcenie, które następnie poparte praktyką zawodową daje efekt dobrego wykształcenia, ale w dziedzinie, która nie wymaga studiów wyższych.

    I tu jest pies pogrzebany – osoby z dobrym, ale nie wyższym wykształceniem w Polsce łatwiej znajdą dobrze płatną pracę w szarej strefie, często jako same zakładają jakieś warsztaciki, tam nie wymaga się profilu na Facebooku i dużej liczby „znajomych”, nie trzeba pisać CV. Stąd może dziwna pozycja naszego kraju w zestawieniach.

    1. trystero (Post autora)

      @ Globalny Śmietnik

      Jeśli używam wyrażenia ‚gorzej wykształcenie’ to w znaczeniu ‚posiadający niższe formalne wykształcenie’.

  15. Jack

    @ Dorota
    „Skoro zjawisko luki umiejętności występuje (pełna zgoda) i nasila się – to jak widzielibyście jego skutki społeczne i ekonomiczne.”

    W latach 90-tych XX wieku menedżerowie największych amerykańskich korporacji IT podczas pewnej konferencji doszli do wniosku, że przy ówczesnym wzroście efektywności systemu dojdzie do sytuacji kiedy to 20% społeczeństwa będzie miało pracę a pozostałe 80% będzie w ogóle bez pracy lub ograniczy się do wykonywania jakichś dorywczych zajęć. Tego rodzaju prognozy były później wielokrotnie analizowane z podobnymi wnioskami końcowymi. Liczba miejsc pracy jest niestety ograniczona, a rosnąca systemowa efektywność w naturalny sposób będzie prowadzić do redukcji etatów i rosnącej liczby bezrobotnych. W interesie tych 20% dobrze „zatrudnionych wytwórców” będzie płacenie wysokich podatków, a poszczególne państwa będą wprowadzać stopniowo coraz szerszą gamę zasiłków, dopłat, dodatków i rent dla tych 80%, które to przecież będą służyć do generowania przez większość społeczeństwa popytu na wytwarzane przez producentów dobra i gwarantować tym 20% zatrudnienie. W systemie opartym na dążeniu do maksymalnej efektywności, nadmiarze dóbr, coraz niższych cenach nie ma poczucia zagrożenia i strachu o przyszłość wszyscy mają dostęp do nieograniczonej oferty rynkowej, z której mogą wybierać do woli i bez ograniczeń finansowych.

    1. trystero (Post autora)

      @ Jack

      „Abundance shock”, „post-scarcity world” – fascynujące zagadnienia, także z punktu widzenia polityki monetarnej (kolejny po mnożniku kreacji pieniądza koszmar inflacjonistów). Izabella Kamińska przystępnie o tym pisze na FT Alphaville.

  16. Lucek

    @dorota
    Ludzie w społeczeństwie dzielą się na:
    1.osoby z niższym wykształceniem
    2.osoby z wyższym wykształceniem
    3.”aktyw społeczno-polityczny” wraz z rodzinami
    Tylko dwie pierwsze grupy muszą się same troszczyć o przetrwanie.
    „Aktyw” jest „zagospodarowywany” w zależnosci od potrzeb przez organizacje do których „aktyw” należy.
    Te organizacje to przede wszystkim partie polityczne, ale nie tylko.
    One tworzą te wszystkie agencje, biura, związki i co tam im jescze do głowy przyjdzie, aby żaden członek „aktywu” nie czuł sie zagubiony w normalnym życiu.
    Od małego należy się przygotowywać poprzez przynależność do zuchów, harcerzy, kółek przykościelnych, samorządów szkolnych aby w odpowiednim wieku zasilić Koło Młodych przy Dowolnej Parii.
    Potem tylko grill z odpowednimi ludźmi i droga do kariery stoi otworem.
    Asystent radnego, asystent posła, asystent ministra.
    Ba, nawet młodszy asystent na początek nie do pogardzenia. Byle tylko się dostać do samolotu lecącego w odpowiednim kierunku.

  17. _dorota

    @ Jack
    Obawiam się, żebyśmy nie przenieśli tutaj naszego odwiecznego sporu o miejsce empatii w polityce społecznej 🙂

    Podział 20/80 wydaje się być nieco sztampowy, ale mniejsza o proporcje; próba precyzyjnego określenia ich to wróżenie z fusów.

    Mogę sobie wyobrazić postępującą polaryzację społeczeństwa na „dobrze zatrudnionych wytwórców” i pozostałą część. Jednak konsekwencje takiego podziału jawią mi się dużo mniej optymistycznie. Problem w tym, Jack, że uzyskanie statusu „wytwórcy” wymagałoby (już wymaga!) czasem wielu lat ogromnej pracy (i pieniędzy) włożonych w proces kształcenia się (jeżeli czyta nas jakiś lekarz, to wie, o czym mówię).
    I jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że ci ludzie zgodzą się na ciężką pracę (po kilkunastu latach nauki) po to, żeby z entuzjazmem płacić horrendalnie wysokie podatki i radośnie utrzymywać tą „resztę” – żyjącą na niekończących się wakacjach.

    Oczywiście nie przewiduję zbrojnego buntu elit. Po prostu – ludzie przestaną kształcić się w niektórych, najtrudniejszych specjalnościach. Jako gatunek racjonalny wybiorą luźne życie w tych 80%. A skoro tak wybiorą wszyscy, to…

    Nie „spina” się ta Twoja wizja dolce far niente, Jack. Usuwając motywację ekonomiczną z działań społeczności ludzkiej podważasz jej fundamenty.

  18. _dorota

    @ Lucek
    Dodałabym do tego aktywu także beneficjentów zawodów zamkniętych. Obserwowałam co nieco studiując z dziećmi prawników.

    Już nie bardzo wierzę, że da się „otworzyć” społeczeństwo w kierunku równych szans. Do tego stopnia nie wierzę, że kiedy obiecuje to jakiś polityk, to traktuję go jako wyjątkowo podłego kłamcę.

  19. Jack

    @ trystero

    Znam te artykuły w FT Alphaville dotyczące „abundance shock” i „post-scarcity world”. One w dobry sposób opisują to z czym właśnie mamy do czynienia w kapitalistycznym świecie państw rozwiniętych. Wielu (Dorota jest tu wyraźnym przykładem) wciąż nie rozumie konsekwencji jakie z tego systemu wypływają.

    @ Dorota

    „Podział 20/80 wydaje się być nieco sztampowy”

    Nie jest istotne czy będzie to 30/70 lub 20/80. Ważne jest to, że większość żyjąca z zasiłków generując popyt będzie utrzymywać tę mniejszość, która będzie z radością płacić wysokie podatki, bo dzięki temu będzie mogła żyć na poziomie wielokrotnie wyższym od poziomu zadowolonej i mogącej sobie pozwolić na wszystko większości utrzymywanej z zasiłków. Taka jest konsekwencja i cel systemu, w którym obecnie żyjemy.

    P.S. Niedawno któryś z oficjeli amerykańskich czy z WTO stwierdził, że w ciągu najbliższych lat całkowicie wyeliminujemy problem głodu na Ziemi.

  20. _dorota

    @ Jack
    „będzie z radością płacić wysokie podatki, bo dzięki temu będzie mogła żyć na poziomie wielokrotnie wyższym od poziomu zadowolonej i mogącej sobie pozwolić na wszystko większości utrzymywanej z zasiłków.”
    Bogata mniejszość jeszcze znacznie bogatsza od żyjącej w dostatku większości? To przypomina jako żywo opis Królestwa Niebieskiego, tak jak go widzieli średniowieczni heretycy 🙂 I to w obecnej sytuacji – konieczności zdelewarowania się z potężnego zadłużenia?
    Mówiąc serio: przybliżenie się do tego stanu byłoby możliwe dzięki jakiejś absolutnie przełomowej technologii produkcji energii. Inaczej ani, ani.

    „Niedawno któryś z oficjeli amerykańskich czy z WTO stwierdził, że w ciągu najbliższych lat całkowicie wyeliminujemy problem głodu na Ziemi.”
    Dawno to mówił? I nie orientuje się ten oficjel, że każda najmniejsza podaż zywności w krajach głodujących powoduje gwałtowny przyrost populacji?

    Jack, mogłabym powiedzieć brutalnie: nie wierz w każdą głupotę, jaką usłyszysz w telewizji. Ale wizja powszechnej szczęśliwości (doczesnej) jest zbyt piękną utopią, żeby ją tak obcesowo potraktować. Człowiek ma prawo śnić.

  21. Jack

    @@ Dorota

    „Ale wizja powszechnej szczęśliwości (doczesnej) jest zbyt piękną utopią.”

    Nieco ponad 100 lat temu na Ziemi żyło około 1,7 mld ludzi ze średnią długością życia 45 lat. Obecnie jest to ponad 7 mld, a w 2045 ma to być 9 mld ludzi żyjących średnio dwa razy dłużej niż na początku XX wieku. Obecne delewarowanie to drobiazg w skali istniejącego zadłużenia i potrzeb finansowych świata w najbliższej przyszłości, które nie zmieni wyznaconego przez demografią kierunku.

    Not only is this global market astonishingly large today, it’s only going to get much larger in coming decades.

    http://www.hamiltonplacestrategies.com/in-the-news/articles/small-u-s-banks-in-a-big-world/

    S@P szacuje, że w latach 2012-2016 globalne potrzeby finansowe firm (nonfinancials) wyniosą $46 bilionów.

    http://www.standardandpoors.com/ratings/articles/en/us/?assetID=1245333370039

    Przyrost demograficzny wymaga ciągłego dopływu środków do systemu i nic tego procesu nie powstrzyma, tak samo jak nic nie powstrzyma zwiększania systemowej efektywności, dalszego spadku cen żywności i skali „zasiłkowości” w społeczeństwach.

  22. nistro

    @Jack
    To piękna przyszłość by była, ale skończyła by się pewnie tym samym, czym wcielanie w życie komunizmu. O ile jestem sobie wstanie wyobrazić sytuację, w której część społeczeństwa oddaje część swojej pracy na rzecz drugiej części, aby utrzymać własny dobrobyt, o tyle na pewno nie oddała by tego jedynie za lepszy status materialny. Szybko skończyło by się to żądaniami innych przywilejów, co w konsekwencji doprowadziło by do nierówności wobec prawa. A co by było dalej, no cóż, to już cyklicznie powtarzająca się historia, chyba tak stara jak żyjąca w większych skupiskach ludzkość.

    1. trystero (Post autora)

      @ nistro

      To piękna przyszłość by była, ale skończyła by się pewnie tym samym, czym wcielanie w życie komunizmu.

      Widzisz, problem polega na tym, że nie sprawdziłeś, że post-scarcity i abundance shock a raczej ewolucja systemu w strony tych zjawisk (bo nikt nie zakłada, że będą za 10 lat) nie musi być piękna. Świat o bardzo wysokiej produktywności może być utopijny lub dystopijny. W ogóle w tej chwili nie mówi się o pełnym post-scarcity bo ten wymaga nielimitowanej zmierzającej do darmowej energii, a tej nie ma, nawet na horyzoncie.

      Mówi się raczej o wzroście produktywności i automatyzacji (ostatnio dużo w kontekście 3D printing) ale także te zjawiska mają swoje plusy i minusy. Tym minusem jest problem dużej części społeczeństwa, która nie ma co robić (bo przegrywa walkę z robotami i algorytmami). Ten problem jest ignorowany TERAZ bo nie dotyka jeszcze klasy średniej. Ale jest kwestią czasu gdy 90% dziennikarzy, lekarzy pierwszego kontaktu, doradców finansowych i tak dalej będą w stanie zastąpić algorytmy.

  23. Anonimosław

    Nie czytałem wszystkich komentarzy, więc może ktoś już opisał to spostrzeżenie, ale wyjątkowo duża różnica w zatrudnieniu absolwentów, a nieabsolwentów w Polsce może być spowodowana tym, że dużo większy procent nowych ludzi zaczynających pracę (tych bez doświadczenia) ma wyższe wykształcenie niż w innych krajach.

  24. nistro

    Mój błąd, nie sprawdziłem. Wniosek, że ta wizja maiła owocować w miarę dobrą przyszłością wyciągnąłem ze zdania:

    „W systemie opartym na dążeniu do maksymalnej efektywności, nadmiarze dóbr, coraz niższych cenach nie ma poczucia zagrożenia i strachu o przyszłość wszyscy mają dostęp do nieograniczonej oferty rynkowej, z której mogą wybierać do woli i bez ograniczeń finansowych.”

    3D printing raczej nie doprowadzi do wzrostu produktywności, najwyżej przyspieszy prototypownie(ale to moja prywatna opinia). Myślę, że takie algorytmy już istnieją, główną barierą ich stosowania jest interfejs użytkownika. Stworzenie wystarczająco dobrego interpretatora języka naturalnego(język naturalny predykaty) będzie tym przełomem, który jak wymieniłeś lekarze, prawnicy i wszelkiego rodzaju doradcy odczują bardzo boleśnie. Grupę zagrożonych zawodów należało by też rozszerzyć o programistów(patrz metaprogramowanie, automatyczne generatory kodu itp.).

  25. urbane.abuse

    @trystero „Ale jest kwestią czasu gdy 90% dziennikarzy, lekarzy pierwszego kontaktu, doradców finansowych i tak dalej będą w stanie zastąpić algorytmy.”

    Dziennikarzy chwilowo zastępują stażyści którzy są nawet tańsi od algorytmów, bo kosztują tyle co komputer z Wordem. Doradców finansowych z pewnością szybko zastąpią maszyny, z lekarzami byłbym bardziej wstrzemięźliwy (choć wiem, że trwają testy zdalnej diagnostyki czy algorytmizacji rozpoznania choroby u pacjenta).

    Natomiast co do głodu na świecie, to dopóki rynek żywności będzie deformowany ogólnoświatową finansową spekulacją z jednej i euroamerykańskimi dotacjami dla „swoich” z drugiej strony, marnie to widzę.

  26. _dorota

    Właściwie sytuacja, kiedy ludzie byli zastępowani przez inne środki produkcji już występowała na większą skalę i nawet protestowano przeciw temu czynnie: http://pl.wikipedia.org/wiki/Luddyzm

    Jak się okazało, siła robocza przystosowała się jednak do zmienionych warunków, a rewolucja przemysłowa wynagrodziła wszystkich poziomem życia nieporównywalnym z przeszłością. Problem, czy teraz będzie podobnie: obawiam się, że zmiany, przed którymi stoimy są zbyt głębokie do akceptacji (i dostosowania).

    Co do problemu głodu na świecie: on tkwi w mentalności Afrykańczyków, nie w spekulacji.

  27. szangala

    trystero napisał:
    -Nic na to nie wskazuje. Ten proces determinowany jest przez mechanizm rynkowy i związany jest ze zwiększaniem efektywności ekonomicznej.
    -to nie wyjaśnia różnic pomiędzy poszczególnymi państwami. w tym skali zjawiska w Polsce.
    -że najprawdopodobniej mamy sporą lukę umiejętności na rynku, ludzi, dla których pracy nie ma
    dorota napisał:
    „Dodałabym do tego aktywu także beneficjentów zawodów zamkniętych.”- pies pogrzebany w ustawach.
    Zawody zarezerwowane dla osób z wykształceniem wyższym – około 80 za stroną http://www.cimtorun.com/podstrony/zawody.html
    To właśnie brak wolnego rynku pracy i dostępu do wonlych zawodów który właśnie w Polsce swoimi rozmiarami doprowadził do :
    trystero napisał:
    „względem wskaźnika zatrudnienia osób ze średnim wykształceniem Polska znajduje się na przedostatnim miejscu”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *