Zapomniany „Rebalancing”

Piszę “zapomniany” choć jak się zorientowałem to w Polsce wręcz nieznana metoda inwestycyjna.

 

A jeśli już „zapomniany” to bardziej w sensie pojawiających się w mediach porad, które raczej omijają ten temat. Choć kiedy wrzucam hasło do googla to wyniki w historii nie wyglądają aż tak źle. Natomiast kilku odpytanych przez mnie inwestorów zrobiło duże oczy słysząc ten termin. Warto więc poświęcić ten jeden wpis, właśnie teraz po mini cyklu o uśrednianiu kosztu inwestycji. A to dlatego, że obie techniki wyrastają z jednego pnia, wprowadzając sporą dozę automatyzmu, samokontroli i ułatwiając podejmowanie wielu trudnych decyzji.

REBALANCING czyli po polsku “wyrównywanie”, “równoważenie”. Koncept jest banalnie prosty w obsłudze a wielce pożyteczny – ze statystyk i symulacji, które co jakiś czas wpadają mi w ręce (szczególnie Marka Hulberta z Marketwach.com) wynika, że takie podejście do długoterminowych inwestycji w większości przypadków bije średnie zwroty na kapitale wynikające z posiadania jednostek funduszy inwestycyjnych.

Pierwszy krok: tworzymy portfel składający się z 2 lub więcej różnej klasy aktywów. Najczęściej są to akcje i obligacje, ale można do tej puli dodawać towary, waluty, fundusze, struktury itd. Istotą  działania jest automatyczne utrzymywanie stałej proporcji zaangażowania pomiędzy wszystkim aktywami. Załóżmy, że przykładowy portfel startowy, którego proporcje chcemy utrzymać, składa się z następujących części:

60% akcje

40% obligacje

Mamy do dyspozycji 100 000 PLN więc za 60 000 PLN kupujemy akcje, za 40 000 PLN obligacje.

Odpowiedź ‚jakie akcje?’ to osobny temat. Mogą to być ETF-y reprezentujące jeden lub wiele światowych rynków giełdowych, mogą być akcje reprezentujące różne sektory, ważne by ich selekcja była w miarę szeroka, umożliwiając dywersyfikację ryzyka. Jak kiedyś dowodził Adam Stańczak tu na blogach – więcej niż 10 spółek w portfelu staje się dla dywersyfikacji wyborem coraz mniej optymalnym.

Krok drugi – ustalamy okres wyceny porfela i jego dopasowania. Przyjmuje się okresy pół roczne lub roczne, ale jeśli komuś nie straszne koszty prowizyjne można robić to kwartalnie.

Krok trzeci – dokonujemy wyceny aktywów i „rebalancingu”

Załóżmy, że po roku wartość naszych akcji wzrosła do 90 000 PLN a wartość obligacji nie uległa zmianie.

W takim razie nasz portfel jest wart 130 000 PLN a obecne proporcje aktywów wyglądają w nim następująco:

Akcje: 90 000/ 130 000= 69%

Obligacje: 40 000/ 130 000 = 31%

Ustalone na wstępie długoterminowe proporcje zostały zachwiane więc dokonujemy automatycznego „równoważenia”:

Sprzedajemy więc akcje o wartości 9% portfela (ok. 12 tys PLN) a za uwolnione środki dokupujemy obligacje.

Proces powtarzamy w zakładanym cyklu.

W ten sposób dokonujemy systematycznego i automatycznego zarządzania ryzykiem bez potrzeby ustalania specjalnych stopów obronnych. Kiedy akcje rosną dużo szybciej sprzedajemy część z nich co w zasadzie działa jak tzw. Take Profit czy stop uwalniający zyski. Natomiast podczas bessy część akcyjna traci na wartości więc dokupujemy automatycznie tańsze akcje.

O zaletach tego typu automatycznych podejściach opowiem w kolejnym wejściu. Jest ich z pewnością więcej niż wad.

Rebalancingu można dokonywać na kilka innych sposobów.

Na przykład jeśli w międzyczasie dostajemy do dyspozycji świeżą gotówkę to zamiast sprzedawać część portfela by dokupić pozostałe aktywa można po prostu zrównoważyć proporcje przez powiększenie wartości całego portfela, dokupując tylko te aktywa aktualnie niedoważone.

Można również zmieniać same proporcje. Na przykład w miarę rozwoju hossy przyjmować co rok niższe zaangażowanie akcyjne by zejść np. z 60% w części akcyjnej do 40%, “urywając” np. co rok po 5%. Adekwatnie w bessie zwiększać część akcyjną z biegiem czasu.

Podobny zabieg nadaje się oczywiście do przeprowadzenia w przypadku posiadania samych funduszy, szczególnie w TFI „parasolowych” gdzie bez konieczności płacenia podatków w czasie trwania inwestycji bilansujemy zaangażowanie między jednostkami funduszy akcyjnych i obligacyjnych.

—Kat—

 

5 Komentarzy

  1. Rob.

    Odrzućmy czas (cykl, okres) – interesuje nas wyłącznie procentowa zmiana struktury portfela: rebalancingu dokonujemy, gdy założone widełki zostaną przekroczone. Notabene – długoterminowo i przy zachowaniu odpowiedniej proporcji portfel/gotówka jako ekwiwalentu zarządzania pozycją i ryzykiem – zbliżamy się bardzo do upragnionego giełdowego perpetuum~Graala… Stosuję podobną autorską metodę od lat i nie narzekam; 🙂

  2. kathay (Post autora)

    Jeśli robić rebalance przy każdym przekroczeniu widełek okazałoby się, że trzeba by niemal co dzień składać zlecenia. Ale można pomyśleć o jakiegoś rodzaju progach, np. przekroczenie o 5% oznaczałoby rebalance

  3. malyxyz

    A czy w przypadku bessy nie będzie to klasyczne uśrednianie w dół?

  4. Rob.

    „rebalancingu dokonujemy, gdy założone widełki zostaną przekroczone.” Ponieważ u mnie widełki te wynoszą kilkanaście procent – transakcje nie są częste. Impulsywni mogą je oczywiście zawęzić, pracując na prowizje… W omawianej metodzie rebalancingu najważniejsze jest to, że raz uruchomiona, dzięki zmienności rynku – funkcjonuje niejako „z automatu”, powodując przepływy kapitału zawsze zgodnie z naszą wolą – pomimo, albo dzięki kapryśności rynku.

  5. Michał

    Planuję zacząć stosować strategię prawie dokładnie taką jak opisana.

    40% obligacje skarbowe. 60% portfel ryzykowny składający się z ETF-ów na SPX, DAX, kilka naszych blue chips, trochę ropy i złota poprzez certyfikaty Raiffeisen.

    Re-balancing co pół roku i dopłaty nowych oszczędności.
    Udział po 20% SPX i DAX, po 5-10% reszty składników.

    Plan na 15-20 lat, do emerytury 😉 Z czasem zmniejszać udział akcji na rzecz obligacji. Teraz budować ten portfel „na raty” aby uśrednić cenę wejścia.

    Co o tym myślicie?

    Zastanawiam się czy użyć konta IKE Akcyjne (tylko GPW ale korzyści podatkowe) czy BOSSA Zagranica (bardziej dostępne ETFy z niższym spreadem, ale min prowizja wyższa).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.

Proszę podać wartość CAPTCHA: *